Rozdział 15

1.9K 196 51
                                    

Reszta lata przeminęła szybko. Na początku tylko płakałam, równocześnie wmawiając sobie, że jestem silna. Miałam wrażenie, że życie przelewa mi się przez palce. Codziennie rano wstawałam, mówiąc sobie "Dziś coś zmienię. Dziś wstanę i zrobię cokolwiek." A jednak zawsze kończyło się tak samo. Stałam się żyjącym trupem. Egzystowałam, ale właściwie nic więcej. Całymi dniami leżałam tylko pod znalezionym kocem i  płakałam. Z czasem przestałam robić nawet to. Po prostu leżałam i nic nie robiłam. Ktoś chyba przynosił mi jedzenie, a ja chyba je jadłam, bo nie umarłam. 

Byłam cała brudna, śmierdziałam niemiłosiernie, przewracałam się w własnym kale i moczu. Chciałam się umyć, ale nie byłam w stanie się ruszyć. Wymagało to za dużo energii. 

Całe dnie byłam zmęczona. Miałam ochotę tylko spać. Równocześnie bałam się snu, bałam się tego co tam widziałam. Raz był to Michael, innym razem rodzice, lub moja klasa. 

Raz na jakiś czas brałam do ręki telefon, by do kogoś zadzwonić, ale zawsze rezygnowałam zanim w ogóle go uruchomiłam. Potrzebowałam czyjejś bliskości i jednocześnie chciałam być sama. 

Nie wiem ile czasu taka byłam. Dzień, noc, tydzień czy miesiąc... było mi wszystko jedno.

Miałam depresje? Może. Wtedy nie zastanawiałam się czy coś mi jest. Miałam ochotę umrzeć i nic więcej się nie liczyło. 

Aż któregoś dnia pojawił się Koro-sensei. Nie wiem skąd wiedział, że tam byłam. Może to on zostawiał mi jedzenie? 

- [Nazwisko]-san, czas wstać. Dziś jest festiwal, powinnaś na nim być.

Spojrzałam na niego bez entuzjazmu:

- Po co? To takie męczące. 

- [Nazwisko]-san, nie możesz całego życia przeleżeć w łóżku.

- Dlaczego? Komu to szkodzi?

- Tobie [Nazwisko]-san. Tobie i osobą, którym na tobie zależy.

- Czyli nikomu. Koro-sensei, proszę pozwól mi spać.

- Nie mogę tego zrobić, [Nazwisko]-san. Jako twój nauczyciel, jestem zobowiązany pomóc ci w trudnych chwilach. Nie mogę pozwolić, żebyś tak żyła. Musisz wstać.

Nie miałam siły się z nim kłócić. Podniosłam się z największym trudem z ziemi. Zrobiłam krok i upadłam.

- Nie mogę. Jestem taka zmęczona.

- Możesz, [Nazwisko]. Uwierz, że potrafisz, a na pewno dasz radę. Uwierz w siebie. Ja wierzę.

Nadal chciałam spać. Nie miałam ochoty na nic, a już z pewnością na jakiś głupi festiwal. A jednak znów się podniosłam. Koro-sensei mnie podtrzymał. Potem wszystko robiłam jakby w transie. Kazał umyć mi się w basenie, który zbudował. Umyłam się. Przyniósł mi świeże ubrania i kazał się z nie ubrać. Ubrałam się. Kazał mi wyszczotkować włosy i zęby. Wyszczotkowałam. 

Po tylu dniach, w końcu mogłam pokazać się ludziom. A jednak nie cieszyłam się. "Kto chciałby z mną rozmawiać?" 

Wieczorem, ubrana w kimono, poszłam, jak kazał Koro-sensei, na festiwal. Większość naszej klasy tam była. 

-[Nazwisko]-san, uśmiechnij się.

Uśmiechnęłam się. "Jestem taka zmęczona. Chcę, żeby to się skończyło."

- Gdzie byłaś całe wakacje [Nazwisko]?

Spojrzałam na osobę, która do mnie mówiła. Karma. 

- W domu.

- Dzwoniłem do ciebie chyba z tysiąc razy.

- Przepraszam.

- Nie przepraszaj tylko powiedz co się stało.

- Nic.

- Kłamiesz.

Wzruszyłam ramionami. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. W sumie nie miałam ochoty robić czegokolwiek. 

- [Nazwisko].

- Tak?

- Gdzie mieszkasz?

Tak naprawdę, nie chciałam mu odpowiadać. Ale jeszcze bardziej nie chciałam, żedby męczył mnie pytaniami. 

- W szkole.

Karma otworzył szerzej oczy. 

- Dlaczego?

- Czy to ważne?

- Owszem. Powiedz mi.

- Policja zajęła mój dom.

"A teraz proszę przestań pytać. Głowa mnie boli."

- Nie możesz mieszkać w szkole. 

- Dlaczego?

- Po prostu nie możesz. Nie w tym stanie.

- Nie wiem o czym mówisz. Poza tym nie mam innej możliwości. Muszę gdzieś spać.

Karma wyglądał jakby się zastanawiał. 

- [Nazwisko]... możesz zamieszkać u mnie.

Byłam zaskoczona tą propozycją. Ale w sumie dlaczego by nie? Może Koro-sensei tam mnie nie znajdzie? Może będę mogła spać, ile chce?

To były głupie powody. Chyba tylko wtedy miały jakiś sens. A może nigdy nie miały dla mnie sensu? Może po prostu szukałam czyjegoś wsparcia i bliskości? A kto nadawałby się do tego lepiej, niż osoba, którą kochałam? A może po prostu nie chciałam się z nim kłócić? Powód był nie ważny. Ważne było to...

- Dobrze.

...że się zgodziłam.

W tym momencie wybuchły fajerwerki. 

***

Karma zaprowadził mnie do swojego domu. Przywitała nas jego mama, którą powiadomił wcześniej telefonicznie.

- Dzieci! Jesteście głodni? Przygotowałam kolację.

- Nie dziękuję. Jestem bardzo śpiąca, wolałabym już się położyć.

- Dobrze kochaniutka. Masz przygotowany pokój, a także kilka ubrań i ręcznik.

- Dziękuję.

Poszłam na górę, gdzie znalazłam wspomniane wcześniej ubrania i ręcznik. "Skąd oni mają dziewczęce ubrania"przemknęło mi przez myśl. "W sumie nieważne". Poszłam do łazienki i napuściłam wody do wanny. Dawno nie kąpałam się w ciepłej wodzie. Było to całkiem przyjemne. Szybko wytarłam się, ubrałam w piżamę i poczłapałam do łóżka. Ziewnęłam przeciągle. Nie spałam od siedmiu godzin, co w ostatnich tygodniach prawie się nie zdarzało. Byłam naprawdę zmęczona.

Moja ostatnia myśl przed zaśnięciem brzmiała: "Skąd Karma wiedział, że jestem w złym stanie? Przecież się uśmiechałam."

Wtedy jeszcze nie rozumiałam, że sam uśmiech niczego nie załatwi. Niektóre osoby potrafią po prostu wyczytać prawdę z naszych oczu.

Jestem pewna, że miałam oczy jak trup.

***

Obiecałam, więc jest. Nie jestem z tego rozdziału jakoś specjalnie dumna, głównie dlatego, że jest dość krótki, ale co tam. Mam nadzieję, że przynajmniej wam się podoba. Przepraszam, jeśli znudziły was te ciągłe narzekania bohaterki, ale tak to wygląda.

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

Do napisania! 

Bo wspomnienia tak cholernie bolą!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz