Rozdział 21

1.5K 145 45
                                    

Przez następne tygodnie powoli wracałam do życia. Chodziłam regularnie do psychologa. Zaczęłam więcej się uśmiechać i rozmawiać z innymi. Nawet koszmary przestały mnie nawiedzać tak często. Poza tym mój brzuch wyraźnie urósł.

Pewnego dnia postanowiłam zobaczyć, czy policja zostawiła mój dom w spokoju. Ku mojemu szczęściu, nikogo tam nie zastałam.

Jednak nie zostałam tam. Czułam, że gdybym znów tu zamieszkała, cofnęłabym się do czasów sprzed terapii. Zabrałam więc tylko kilka pamiątek i swoich rzeczy. Wyszłam i nie obejrzałam się za siebie.

Już nigdy nie zamierzałam.

Powzięłam mocne postanowienie. Naprawdę ruszę naprzód. Zostawię przeszłość w przeszłości.

Takie banalne, takie proste. A jednak czasami po prostu moje myśli wracały do tamtych dni. W takich wypadkach starałam się myśleć o tych wszystkich szczęśliwych chwilach. O ciepłym głosie taty. O zabawach z bratem. O spacerach z mamą.

Czym tamten dzień różnił się od poprzednich? Niczym. Na pozór wszystko było takie samo.

Jedyną rzeczą, która była inna, była nieobesność Bitch-sensei. Z tego co wiedziałam poprzedniego dnia miała urodziny. Może za bardzo zabalowała?

W każdym razie wszyscy siedzieli jacyś przybici. Nie rozumiałam co sie stało.

- Karma, dlaczego wszyscy są w takich humorach? Coś się wydarzyło?

Chłopak spojrzał na mnie dziwnie, po czym westchnął.

- No tak, ty o niczym nie wiesz.- powiedział, po czym nakreślił mi szybko obraz sytuacji.

- Witam.- usłyszałam od strony katedry. Odwróciłam się.

Niemożliwe. Tyle lat... to nie mógł być on. To tylko podobieństwo.

Ale... sposób poruszania się, ten uśmiech, oczy i głos. Głos, który uspokajał mnie, gdy byłam na krawędzi. To nie mogła być pomyłka.

On żył. Naprawdę żył.

Zrobiłam krok w jego stronę. Tyle lat go szukałam. 

Wokół zapadła cisza. Jakby nikogo nie było. Bo nikt inny w tej chwili się nie liczył. 

Chciałam go dotknąć. Chciałam potwierdzenia, że jest prawdziwy. Że nie dostałam potwornych halucynacji. 

A on uciekł przez okno. 

Nie, teraz nie mogę go znowu stracić. 

Wyskoczyłam za nim. Ktoś za mną wołał, ale to zignorowałam. Jeśli teraz mi zniknie, to nie wiem co zrobię. Utrzymywał mnie przy zmysłach przez te wszystkie lata. A teraz miałam szansę wreszcie go spotkać. 

Nie odpuszczę.

Biegłam tak, aż zupełnie nie opadłam z sił. Bieganie z siedmiomiesięcznym dzieckiem w brzuchu nie jest zbyt wygodne. W końcu usiadłam na ziemi.

Nie mogłam w to uwierzyć. Tyle czasu go szukałam, a tu nagle takie coś. On po prostu do mnie przyszedł. Czy mnie poznał? Czy mnie pamięta? Co robił przez ten czas? Gdzie był? Kim został?

"Teraz to nieważne. Ważne, że jesteś gdzieś blisko, braciszku"

***

Szłam za całą klasą, ale myślami byłam daleko. Dopiero gdy wróciłam zorientowałam się, co się stało. Mój brat porwał naszą nauczycielkę. Mój brat jest zabójcą. Mój brat jest taki jak ja.

Nie chciałam z nim walczyć. Nie wiedziałam, czy byłabym w stanie.

Musiałam zadać sobie pytanie.

Bo wspomnienia tak cholernie bolą!Where stories live. Discover now