Rozdział 12

2.2K 207 23
                                    

Leżałam na złączonych ławkach i próbowałam zasnąć. Niestety, nie opanowałam jeszcze sztuki spania z otwartymi oczami. Przewracałam się więc tylko z boku na bok, próbując znaleźć jakąś wygodną pozycję. "Źle ci pójdzie na sprawdzianach, jeśli się nie wyśpisz" pomyślałam, ale chwilę potem uznałam, że i tak nie dam rady się dziś zdrzemnąć. Z westchnieniem wyciągnęłam więc podręczniki i zaczęłam powtarzać.

Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. "Tylko nie on". Podniosłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. 1 nowa wiadomość od Michael.

Michael: Nie rozumiem po co się uczysz. Przecież nie przyda ci się to w życiu.

Nie wiem dlaczego, ale zdenerwował mnie ten SMS. Wkurzona wzięłam komórkę i napisałam.

Ja: Skoro już mnie stalkujesz to powinieneś wiedzieć, że jutro mam sprawdzian, ciulu.

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź

Michael: Po co ci dobre wyniki ze sprawdzianu, kuzyneczko?

Jak zwykle ma lekceważący stosunek do nauki. Nigdy nie zrozumiał po co były te wszystkie dobre oceny.

Ja: Żeby dostać się do dobrej szkoły? Dostać dobrą pracę? Tak na przykład?

Michael: Jeszcze nie zrozumiałaś? Poza mną nie masz przyszłości. Jeśli ta wiedza nie przyda ci się do walki ze mną... To do niczego ci się nie przyda. Bo nie będzie już nic dalej

Przełknęłam ślinę. Dlaczego poczułam się niekomfortowo?

Ja: Nie zamierzam tak po prostu dać ci się zabić. Jeśli chcesz odebrać mi życie będziesz musiał się trochę postarać

Michael: Trochę więcej wiary w swoją rodzinę!

Ja: Nie uznaję cię za swoją rodzinę. Coś mi mówi, że ty mnie też.

Michael: Wręcz przeciwnie. Jesteś cennym członkiem mojej rodziny. 

Ja: I dlatego chcesz mnie zabić, tak? Nie ma to jak miłość rodzinna.

Michael: Kuzyneczko, rodzina jest nam potrzebna, żeby nas uczyć, prawda? A ty nauczyłaś mnie tylu rzeczy...

Ja: Na przykład?

Michael: Na przykład, że nic nie trwa wiecznie. I tej wiedzy użyję, żeby cię zabić. 

Ja: Czyli jednak wiedza może się przydać?

Michael: Na pewno nie tobie. Koszmarnych snów, kuzyneczko.

Odłożyłam telefon. To było normalne? Tak wygląda normalna rodzina z kimś, z kim łączą cię więzy krwi? Chyba nie. W sumie czy można nazwać mnie albo jego normalną osobą? Wątpię.

Położyłam głowę na ławce. Zimno mi. Ostatnio spadł deszcz, gdy byłam na dworze. Nie mam ubrań na przebranie. Mam nadzieję, że... Kichnęłam. A jednak. Przeziębiłam się. "Ja pierdole, jak ja cię nienawidzę, Michael"

Z tą myślą zasnęłam. Chociaż... snem bym tego nie nazwała. Raczej koszmarem. Chociaż w moim przypadku to ostatnio żadna różnica.

Stoję na środku białego pokoju. Wygląda dokładnie jak te z ośrodka psychiatrycznego. Pokój bez klamek. Dlaczego znów tu jestem? Podchodzę do drzwi i napieram na nie z całych sił. Nie ustępują. Słyszę za sobą śmiech. Odwracam się szybko i widzę Michaela. Nawet we śnie? Czy już nigdy nie będę mogła spokojnie zasnąć? Podchodzi coraz bliżej. Jeszcze raz napieram na drzwi. Otwierają się. Wybiegam na korytarz. Każdy mój krok jest sto razy głośniejszy niż w rzeczywistości. Dźwięk wwierca się w mój mózg. Gdzieś z tyłu słyszę głos mojego kuzyna "I tak nie uciekniesz... W sumie po co uciekasz?" Po co? Po co się staram? Nie wiem... Ale wiem, że na pewno teraz się nie zatrzymam.

Czemu ten korytarz jest taki długi? Biegnę, a czuję jakbym stała w miejscu. Co się dzieje? Widzę jakiś otwarty pokój wbiegam do niego i zatrzaskuję drzwi. "Nie wejdzie tutaj. Spokojnie, on tu nie wejdzie." Opieram się o drzwi oddychając ciężko. Podnoszę wzrok.

Otwieram szerzej oczy, a serce zaczyna mi szybciej walić. "Przecież... przecież to niemożliwe! Jak... jak to się mogło stać?!

Na podłodze leży Karma. Jego oczy są puste, z głowy cieknie strużka krwi. On... nie może być martwy! Podbiegam do niego. Biorę jego głowę na kolana. Ręce są całe w jego krwi. 

- Karma! Proszę nie! Tylko nie to! Nie mogę cię stracić! Ja... nie mogę! Karma, proszę żyj!

Czy on się poruszył? Jeśli to nie moja halucynacja to... tak rusza się! Ale... dlaczego patrzy na mnie z obrzydzeniem? Dlaczego...

- Myślałem, że ci na mnie zależy [Nazwisko]. Myślałem, że nie będziesz wstanie tak po prostu mnie zabić. Ale w sumie... skoro tak łatwo idzie ci zabijanie rodziny, to jakie ja miałem szanse? Byłem głupi myśląc, że mogę ci zaufać.

- Karma, przestań! To nieprawda! Nie mów tak! Ja... ja nic nie zrobiłam!

- Czego mogłem się spodziewać? Jesteś tylko nic nie wartą suką, dla której zabijanie to zabawa, prawda? Pewnie jutro zapomnisz kim byłem. 

- Nieprawda! Karma, ja... Ja nigdy...

- Jego też zabiłaś? Już przed niczym się nie wahasz?- rozległ się głos za mną. Znowu oni. Moi rodzice.

- Ale... Ja go nie zabiłam.

- Brzydzę się tobą. Nie mogę uwierzyć, że jesteś moim dzieckiem- powiedział mój ojciec

- Tato...

- Nie nazywaj mnie tak, [Imię]! Nie zasłużyłaś na to by mnie tak nazywać!

- Żałuję, że cię urodziłam.- Moja matka odwraca się ode mnie- Urodziłam potwora.

Kula w sercu bolałaby mniej.

Budzę się z szybko bijącym sercem. Patrzę na zegarek. Jak to możliwe, że spałam tylko trzy godziny? Czuję jakby ten sen trwał całą wieczność. Patrzę przez okno. Słońce właśnie wschodzi. Dzień bitwy nadszedł.

[Time skip]

Nie wiem jakim cudem odpowiedziałam na wszystkie pytania. Przez większość czasu byłam nieprzytomna. Jestem pewna, że gdyby nie całe noce kucia, to nie było by tak kolorowo. Z tego co się zorientowałam, innym też dobrze poszło. Teraz możemy tylko trzymać kciuki, żebyśmy byli lepsi od klasy A. Dzięki ośmiornicy to jest nawet możliwe. Mam nadzieję, że nam się uda. W zakładzie i zabójstwie.

[Time skip]

Wygraliśmy! Jesteśmy lepsi od klasy A! Wszyscy są szczęśliwi... wszyscy oprócz Karmy. Mam mieszane uczucia gdy na niego patrzę. Ten sen... "To tylko sen [Imię]. Tylko sen" Pośród ogólnej radości podchodzę do niego i patrzę na jego kartkę wyników. 10 z matematyki i 13 na roku. Czy on... naprawdę wypadł tak słabo? Zaczynam się śmiać:

- Uważasz, że to śmieszne [Nazwisko]?- Patrzy na mnie zabójczym wzrokiem.

- Owszem, nawet bardzo. Miałeś szansę być pierwszy z matematyki. Realną szansę i zmarnowałeś ją.

- A ty? Z tego co słyszałem, też się nie popisałaś, skoro nigdzie nie byłaś pierwsza, prawda?- powiedział i uśmiechnął się złośliwie

Wzruszyłam ramionami.

- Jestem zadowolona ze swojego wyniku- Nie popełniłam żadnego błędu.

- Naprawdę? To którą pozycję zajmujesz?

- Żadną. Moje wyniki nie są podawane w ogólnej punktacji.- I po co to mówiłaś debilko?

- A to niby czemu?- Zainteresował się Karma

- Pewna umowa mi to umożliwia. Ale nic ci o niej nie powiem.

- I tak się dowiem, [Nazwisko].

- Powodzenia.

***

Kolejny rozdział za nami! W następnym rozdziale nastąpi przełomowy moment! #spoiler 

Macie jakiś przedmiot, w którym moglibyście być pierwsi na takim sprawdzianie?

Mam nadzieję, że wam się podobało. 

Do napisania!

Bo wspomnienia tak cholernie bolą!Where stories live. Discover now