Rozdział 9 + info

2.6K 218 19
                                    

- Co? Chyba wam do reszty odbiło.- Popatrzyłam się na nich jak na idiotów

- Ale [Nazwisko] prosimy!

- Po pierwsze nie mam nawet najmniejszego pojęcia o zasadach tej szatańskiej gry. Po drugie chyba nie jesteście tak głupi, żeby pomyśleć, że nikt nie rozpozna, że jestem dziewczyną. Po trzecie sami się w to wkopaliście, to sami sobie radźcie- powiedziałam i zasłoniłam sobie oczy książką kończąc rozmowę.

Nie dość, że postanowili koniecznie udowodnić coś drużynie baseballowej naszej szkoły, to koniecznie chcieli mnie w to wplątać. O, co to to nie! Nienawidzę tego sportu. Próbowałam zrozumieć jego zasady chyba milion razy, ale nigdy mi nie wyszło. W sumie dalej próbuje je przyswoić. A to wszystko jego wina! Gdyby nie lubił tak tego sportu... 

Nieważne. Odcięłam od siebie te myśli. Najlepiej skupić się na teraźniejszości. A konkretniej na zbliżającym się meczu koszykówki. Kolejny sport, którego nie lubię. Preferuję sporty indywidualne. Po prosu nie lubię na nikim polegać. Odchyliłam się na krześle, nawet nie próbując skupić się na wywodzie Koro-senseia. Ile czasu już tu jestem? Nawet nie zauważyłam jak szybko płynie tu czas. Sprawdziany, powrót starego nauczyciela dwójka nowych uczniów i po drodze wycieczka. Wycieczka...

Wciąż nie mogę uwierzyć w to co się tam stało. Nie dociera do mnie, jak mógł mnie znaleźć. Ale od tego czasu nic się nie stało. Czyżby blefował? A może to tylko gra psychologiczna? W każdym razie liczy się to, że do tej pory nic się nie stało. I mam nadzieję, że już się nie stanie.

[Time skip]

Dziewczyny przegrały grę w kosza, ale chłopcy pokonali naszą drużynę baseballa. Cała szkoła była tym strasznie zawiedziona. No ale mówi się trudno, jak to powiedział Stanisław Sojka "Życie nie tylko po to jest by brać". W każdym razie gra z pewnością byłaby ciekawsza, gdybym wiedziała CO TAM DO CHOLERY SIĘ DZIAŁO!!!

W każdym razie wracałam do domu w całkiem dobrym humorze. Słońce świeciło, nie było dzisiaj lekcji i nasza klasa utarła nosa tym z głównego kampusu. Czego można chcieć więcej?

Kto by pomyślał, że mój dobry nastrój tak szybko pryśnie.

Gdy doszłam do mojego drzewa, zauważyłam coś niezwykłego. Pod moim domem stali funkcjonariusze policji i najwidoczniej właśnie go sprawdzili. Próbując zachować naturalność podeszłam do najbliższego policjanta.

- Dzień dobry, proszę pana. Czy mogłabym się dowiedzieć co tu się tu dzieje?

Mężczyzna spojrzał na mnie po troch podejrzliwie, po trochu z rozdrażnieniem.

- Nie mogę rozpowiadać takich informacji. Nie powinno cię to interesować.

- Ależ proszę pana! Muszę wiedzieć co się tu dzieje. Moja czteroletnia siostra często tu się bawi z koleżankami. Akurat po nie szłam, bo dzisiaj miały się tu spotkać i poudawać dom. Przecież ich tu nie przyprowadzę, ale muszę im powiedzieć dlaczego.

- To nie jest punkt informacyjny, młoda damo! Uciekaj zanim będę musiał użyć siły- ofuknął mnie i odwrócił się swojego kolegi.

"Nie miałbyś szans" przemknęło mi przez myśl, ale postanowiłam nie robić zamieszania. Zamiast tego postanowiłam się trochę rozejrzeć, ale niestety nie dowiedziałam się niczego konkretnego. Jedynie z jednej rozmowy policjantów wywnioskowałam, że ktoś anonimowo przesłał im informację, że w tym domku można zaleźć broń. I najwyraźniej jakąś znaleźli. Kurwa mać. Oczywiście, była to moja wina. Powinnam ukryć lepiej broń, ale kto by pomyślał, że ktoś znajdzie ten dom, a co więcej postanowi go przeszukać? 

Gdybym miała znaleźć jakiekolwiek plusy tej sytuacji, to zaliczyłabym do nich, to że nie straciłam swojego ulubionego pistoletu. Niewielka to pociecha, ale zawsze coś...

Usłyszałam nagle dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyjęłam telefon, zaskoczona. Kto mógł do mnie napisać? Raczej nikt z klasy, widziałam się z nimi jakąś godzinę temu.

Przeczytałam wiadomość i telefon wypadł mi z rąk. Na pękniętym ekranie nadal można było przeczytać tekst SMS'a:

Jakie to przykre, straciłaś już tyle... Rodziców, dzieciństwo, normalne życie, teraz dom. Ile jeszcze ci zostało? Ile jeszcze wytrzymasz? Nie mogę się doczekać.

Nie musiał się podpisywać. Wiedziałam kto to. I dlatego właśnie byłam tak bardzo przerażona. "Muszę uciec. Jak najdalej, gdzieś gdzie mnie nie znajdzie. On nie może mnie znaleźć." Nie zastanawiałam się skąd ma mój numer. Nie obchodziło mnie to. W tym momencie obchodziło mnie tylko to by znaleźć się jak najdalej stąd.

Nie wiem, ile czasu biegłam. Wiem, że w pewnym momencie się zgubiłam, ale biegłam dalej, nie zważając na zaskoczone spojrzenia przychodniów. Ile jeszcze wytrzymasz?  Płuca mnie paliły, ale nie przestawałam biec. Ile jeszcze wytrzymasz?  Nie miałam już siły. Chciałam płakać, krzyczeć, biec dalej, ale nie mogłam zrobić żadnej z tych rzeczy. Czułam się bezsilna.

Rozejrzałam się dookoła. Był już wieczór, ale tu gdzie się znalazłam drzewa przysłaniały nawet mdłe światło resztek księżyca. Las, w którym przebywałam wydał mi się znajomy. Przeszłam jeszcze kawałek i zobaczyłam, że drzew jest coraz mniej. Wzięłam to za dobrą monetę i szłam dalej.

W końcu doszłam do rozwalonego budynku, w którym z trudem rozpoznałam własną szkołę. 

Oczywiście. Widocznie podświadomie postanowiłam udać się w miejsce, które znam. Weszłam do sali lekcyjnej. Było tak cicho, że czułam się nieswojo. Deski skrzypiały pod moimi nogami. "Jak w horrorze" przeszło mi przez myśl "Ale lepsze to niż spać na dworze". 

Podeszłam do swojej ławki i złączyłam ją z drugą. Nie było to może łoże godne króla, ale zdarzało mi się już sypiać w gorszych warunkach. Położyłam się na na "łóżku" i zamknęłam oczy. Coś mi mówiło, że dzisiaj nie będę miała spokojnych snów. 

To była jedna z najgorszych nocy w moim życiu. Budziłam się co chwilę, koszmary nie dawały mi zasnąć na dłużej niż kilka minut. W końcu słońce zaczęło wschodzić i mogłam uznać, że noc mam zaliczoną. Przynajmniej technicznie.

To będzie chyba pierwszy raz kiedy jestem pierwsza w szkole.

***

Po pierwsze przepraszam, że nie było rozdziału tydzień temu.

Po drugie, to nie dlatego, że mi się nie chciało, ale dlatego, że był to rozdział z Itoną.

Po trzecie nie wstawiłam rozdziału z Itoną, ponieważ on nie wprowadzał nic nowego i uznałam, że jeśli mam wam opisać po prostu co się działo w odcinku, to jest to bez sensu.

Więc no mam nadzieję, że rozdział wam się podoba i do napisania.

Info!

Niektóre odcinki (jak ten z Itoną) będą pomijane, jeśli nic nie wnoszą do historii i uznam, że będzie to po prosu opis odcinka.

Bo wspomnienia tak cholernie bolą!Where stories live. Discover now