Rozdział XXXIV - "Spk rozumiem jestem mało kobiecy"

1.5K 59 12
                                    

Obudziłam się o 7.30, a przy mnie nie było już Grześka. Szkoda, pewnie poszedł się ogarnąć przed śniadaniem. Wstałam i podeszłam do szafy gdzie leżał test. Odrazu wydarzenia wczorajszego wieczoru uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Kilka łez pociekło, ale nie chciałam się łamać, więc wyjęłam ubrania i poszłam do łazienki. Wybrałam typowy strój kadry reprezentacji. Wykonałam całą poranną rutynę i wyszłam po drodze biorąc telefon i zakładając buty. Szłam właśnie korytarzem w stronę stołówki kiedy zagadał do mnie Krycha:
-Hej Kasia jak się czujesz? Przepraszam, że tak rano poszedłem, ale wiesz dziwnie by było gdyby ktoś nas tak rano zobaczył.
-Rozumiem - odparłam.
-A no i zadzwoniłem rano do ginekologa i umówiłem cię dzisiaj na 13.40. Pasuje?
-Tak dziękuje ci - przytuliłam go i weszliśmy do stołówki. Poszliśmu do stolika gdzie siedział Wojtek, wujek i Grosik. Przywitałam się z nimi zwykłym "Hej" co ich zdziwiło, bo zawsze gadałam z nimi dłużej. Oczywiście zaczęli wypytywać Grześka o co chodzi, ale ten na szczęście nie puścił pary z ust. Poszłam do swojego oraz dziewczyn stolika i przywitałam się z nimi. Też pytały czemu jestem taka smutna, ale grzecznie przeprosiłam i powiedziałam, że nie moge im powiedzieć.
-Ciociu możemy porozmawiać po śniadaniu? - zapytałam kiedy podano naleśniki.
-Tak oczywiście kochanie, przyjde do ciebie do pokoju - powiedziała i w tym samym czasie dostałam sms.
-Przepraszam - powiedziałam i odczytałam wiadomość od Grześka.
"Od Krycha"
Powiesz Anii?
"Do Krycha"
Tak po śniadaniu. Nie obraź się, ale potrzebuje jakieś kobiecej rady
"Od Krycha"
Spk rozumiem jestem mało kobiecy 😂

W tym momencie oboje wybuchliśmy śmiechem, a wszsycy patrzyli to na mnie, to na Grzegorza. Krycha potrafi rozbawić nawet przez sms.
-Zdecydowanie za mało - powiedziałam do niego już na głos.
-No dzięki wiesz - udawał oburzonego i na tym zakończyło się śniadanie.
-Kasia! - zawołał mnie... Tylko nie on... Ugh... Wojtek.
-Co? - zapytałam.
-Możemy pogadać?
-Nie za bardzo teraz moge, bo umówiłam się z ciocią na rozmowe - powiedziałam i żeby więcej nie pytał pocałowałam go.

Siedziałam właśnie w pokoju kiedy usłyszałam pukanie do drzwi, a zaraz za nimi wyłoniła się ciocia.
-Hej - przywitała się.
-Hej - odpowiedziałam.
-To o czym chciałaś porozmawiać? - zapytała siadając na łóżku.
-Nie wiem jak ci to powiedzieć - wypuściłam głośno powietrze, ciocia o nic nie pytała tylko czekała, aż sama to z siebie wydusze. Za to ją kocham nie zmusza i nie naciska. Postanowiłam nic nie mówić tylko pokazać jej test, więc podeszłam do szafki i go wyjęłam, a później dałam cioci. Patrzyła na niego z wytrzeszczonymi oczami.
-To twój? - zapytał, a ja pokiwałam delikatnie głową i poczułam jak mi się oczy szklą. Kobieta wstała i mnie przytuliła.
-Nie przejmuj się wszystko będzie dobrze. Mówiłaś już Wojtkowi?
-Nie, wie tylko Grzesiek i ty. Nie wiem jak mu powiedzieć to, że to dziecko może nie być jego tylko Arka - wydukałam już cała zapłakana - ide dzisiaj do ginekologa. Pójdziesz ze mną? - zapytałam z nutką nadziei.
-Pewnie tylko już nie płacz. Wojtek cie kocha i świata poza tobą nie widzi. Na pewno wszystko się ułoży zobaczysz - pocieszała mnie - A na którą?
-Na 13.40 - odpowiedziałam.
-To się szykuj, bo jest 12.40. Spotkamy się na dole, zgaduje, że Grzesiek też idzie?
-Tak to on mi to załatwił.

Szłam właśnie w kierunku holu kiedy zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Kamilcia".
-Cokolwiek chcesz powiedzieć nie mów tego teraz, bo nie moge rozmawić. Zadzwoń wieczorem. Tak, tak też cie kocham - powiedziałam na jednym wdechu.
-Oookej to do wieczorem - odparł i się rozłaczyła, a ja właśnie doszłam do holu gdzie czekali na mnie ciocia i Krycha. Wsiedliśmy razem do taxi, którą zamówił pomocnik Sevilli. Po ok. 20 minutach byliśmy na miejscu, wysiedliśmy i skierowaliśmy się w stronę ośrodka. Poczekaliśmy chwilę i zaraz pani zawołała nas do gabinetu.
-Dzień dobry, po pani imieniu i nazwisku śmiem twierdzić, że jest pani z Polski i mnie rozumie - powiedziała pani na oko w wieku mojej mamy.
-Dzień dobry, tak jestem z Polski - odpowiedziałam.
-To dobrze. Proszę się położyć i podwinąć koszulke. Aha robił pani test?
-Tak wyszedł pozytywnie, ale słyszałam, że testy mogą się mylić - powiedziałam kiedy pani zaczęła mi jeździć tym takim czymś dziwnym, ale łaskoczącym po brzuchu.
-Niestety albo i stety test się nie pomylił i jest pani w szóstym tygodniu ciąży. Gratuluję - powiedziała, a ja wtuliłam się w ciocię, która cały czas była obok mnie i zaczęłam płakać. Kiedy trochę się uspokoiłam mogliśmy jechać do hotelu. Po drodze Grzesiek na zmiane z ciocią mówili mi, że musze powiedzieć o tym Wojtkowi.
-Kasia musisz mu powiedzieć on wariuje nie wiedząc czemu tak się zachowujesz - mówił Grzesiu. Postanowiłam, że jak przyjedziemy to zbiore w sobie całą odwage i powiem mu o dziecku. Dojechaliśmy... Odrazu skierowałam się do pokoju Szczęsnego. Weszłam i zaczęłam:
-Możemy porozmawić?
-Tak pewnie coś się stało? - spojrzał na mnie zmartwiony.
-Ale u mnie - powiedziałam i skierowaliśmy się do mojego pokoju.
-No więc powiesz mi wreszcie co się stało? - zapytał zniecierpliwiony.
-Jestem w ciąży - powiedziałam na jednym wdechu.
-Co!?! Ale jak to?! - aż usiadł.
-Normalnie - odpowiedziałam patrząc się w jeden punkt przed sobą.
-To nie może moje dziecko. Minęło by za mało czasu odkąd jesteśmy razem. Ku##a to dziecko jest Arka!! - powiedział, a raczej wykrzyczał o wyszedł. Po porostu wyszedł. Spodziewałam się wszystkiego, że ze mną zerwie, nakrzyczy, zostawi, ale nie że wyjdzie bez słowa....

################
Hejcia! Będą razem? Wojtuś wróci? Piszcie co wy myślicie :-)

U góry znowu piosenka Mariny Szczęsnej <3 Uwielbiam jej nuty :-D

Możemy spróbować || W. Szczęsny  Where stories live. Discover now