Rozdział 6

17 1 0
                                    

-Zaczekaj!!
Odwróciłam się i zauważyłam biegnąca w moja stronę blondynę. Zatrzymała się kilka kroków przede mną.
- Chciałam ci pogratulować. Mało dziewczyn ma szanse na to, aby Justin je zauważył.- uśmiechnęła się.
- Dzięki... Myślałam ,że ...
- Ja też myślałam ,że to ja wygram.... ale pomyliłam się.
  Nie ogarnęłam za bardzo o co jej chodziło.
- Myślałam , że to prawdziwy konkurs. Że to wszystko na poważnie...
- O czym ty mówisz?
-O tobie suko! To było moje miejsce!!! - poczerwieniała ze złości- Justin wybrał ciebie tylko dlatego, że upadłaś podczas występu. Biedne niewiniątko!
- Słucham??
- Sama dobrze wiesz ,że nie wybrałby takiej pokraki jak ty! Kto wywala się na scenie podczas swojego występu??
Krzyczała tak głośno, że chyba nie było  osoby ,która by tego nie słyszała. Słychać było stłumione kroki, zamieniające sie w bieg. Byli to ochroniarze. Odwróciłam sie i zaczęłam iść w ich stronę. Nagle poczułam ,że ktoś szarpnął mnie za włosy.
- Jeszcze nie skończyłam!!Nie zasługujesz na tą nagrodę !!!
Blondyna popchnęła mnie tak mocno ,że straciłam równowagę i wylądowałam na podłodze. I właśnie w tym momencie poczułam największy ból w moim życiu. Moja boląca i spuchnięta kostka została zmiażdżona. Nadepnęła na nią z całej siły.
Zaczęłam płakać.
- Masz za swoje głupia krowo!
Kiedy zauważyła ze ochroniarze biegną w nasza stronę zaczęła uciekać. Było ich 5 i byli ogromni. Skąd oni biorą takich ludzi? Czterech ruszyło za nią w pogoń , a jeden przykucnął nade mną. Byłam na skraju wytrzymałości.
- Błagam pomóż mi.- łzy lały sie strumieniami po moich policzkach.
- Spokojnie, juz dzwonię po karetkę. Jak się nazywasz ? - spytał spokojnie ogromny czarnoskóry mężczyzna.
- Selena .- odpowiedziałam niewyraźnie.
- Wytrzymaj , wszystko bedzie dobrze.
Kiedy usłyszałam , jak ochroniarz udziela informacji o naszym położeniu zamknęłam oczy i najprawdopodobniej zemdlałam.
***
- Podaj mi usztywniacz!
- Bandaż !
- Nosze!
-Do karetki!
- Szybciej!
- Biegnij po ordynatora!
- Szykuj sale !
  Wszystkie te głosy huczały mi w głowie. Otworzyłam oczy. Byłam w małej sali , w której znajdowały sie 2 krzesła ,stolik i łóżko na którym właśnie leżałam. Zaczęłam się rozglądać . Nagle zauważyłam postać stojąca przy oknie. Przestraszyłam sie.
- No w koncu. Jak sie czujesz?- zapytał. Nie widziałam ,kto to.
- Chyba dobrze . - powiedziałam zachrypniętym głosem.
Postać stanęła naprzeciwko łóżka. Teraz widziałam. Był to Dean.
- Jestem w szpitalu prawda?
- Tak. Nie pamietasz co sie stało?- zdziwił sie.
- Jedynie to ,że zemdlałam na rękach ochroniarza ,ktory najprawdopodobniej uratował mi życie ,bo przestraszył ta suke ,która chciała mnie zabić.
- W skrócie to tak. - uśmiechnął sie. Był trochę starszy ode mnie. Strzelam że miał około 26 lat. Widać było ,ze był doświadczonym tancerzem, po jego sposobie chodzenia. Był też nieziemsko przystojny. Fajny mógłby byc z niego przyjaciel.
- A co było potem? - spytał.
-Tego juz nie.- odpowiedziałam kiwając głową.
- Roger , znaczy ochroniarz ktory ,,uratował ci życie'' wezwał karetkę i zajął sie tobą. Opatrzył ci nogę i pilnował cię aż do przyjazdu karetki. Potem lekarze sie tobą zajęli i wylądowałaś tutaj.
- Yhm....
- O tamta suke juz sie nie martw, Justin wniósł pozew.
-Co??? Ale jak Justin??
- To znaczy jego menager, Scooter. Ale on o tym wie.
- Skąd?
- Bo widział jak wsadzają cię do karetki i jak tamta suka w kajdankach idzie do radiowozu. Troche namieszałeś młoda. Szczególnie w mediach.
- Kuźwa. - złapałam sie za głowę.- Jestem chodzącym, znaczy kuśtykającym problemem.
- Nie mów tak.
- Jak to prawda! Ona miała racje ! Jestem sierotą!! Spiepszylam przedstawienie i Justin wybrał mnie tylko dlatego ze było mu mnie żal!
- To nie prawda !! Byłaś genialna!!!
- Teraz to nie ma znaczenia!!! To juz koniec!! Juz nie będę mogła tańczyć , bo ledwo co chodzę! - łzy zaczynały spływać po moich policzkach.
- Będziesz, będziesz. Masz juz załatwiona rehabilitacje , bo niedługo trasa i musisz sie wykurować.
- Jak to rehabilitacje?
- Justin ci wszystko opowie....
  Cooo? Jak to Justin??

Just Friends, Right?Where stories live. Discover now