Rozdział 7

17 1 0
                                    

W skrócie: leżałam w szpitalu , przez głupią sukę , miałam złamaną/skręconą/zmiażdżoną (?) kostkę, najprawdopodobniej był to koniec mojej kariery tanecznej, Justin miał przeze mnie problemy , ponieważ wszystkie media stały pod szpitalem i największym newsem było to, że (cytuję) : ,, Justin zatrudnił nową tancerkę, która od razu po castingu została zabrana przez pogotowie!!!Co tam się stało?? Czy Justin jest aż tak wymagający??''. Dodatkowo wszyscy mówili o tym ,że Justin pozwał tą ... ah. Szkoda gadać.
Leżałam na łóżku od 2 godzin, bo lekarz kazał mi odpoczywać. Nie miałam gipsu ,tylko usztywniacz, a noga dalej bolała jak cholera. Dean ,po naszej rozmowie ,powiadomił mnie ,że jak będę w lepszym stanie to Justin chce się ze mną zobaczyć. Bałam się. Pewnie mnie wywali.
Od myśli oderwało mnie pukanie do drzwi.
- Proszę.- pozwoliłam.
- Hej Sel, i jak? - zapytał Roger.
- O hej. Już lepiej. Słuchaj chciałam ci ogromnie podziękować ...
- Nie ma sprawy. To moja robota.- przerwał mi.
- Nie ... Twoją robotą jest ochrona Justina, a mnie nie musiałeś przecież ratować, ale to zrobiłeś.
- Nie. Nie .Nie. - wzniósł palca wskazującego w powietrze i pokiwał nim- Moim obowiązkiem jest ochranianie Jusa i osoby z ekipy ,KTORA ZOSTAŁA MI PRZYDZIELONA.
- Jak to... przydzielona?
- No od teraz jesteś członkiem zespołu , a każdy członek ma swojego ochroniarza.
- Łał. - zaskoczył mnie.- Ale każdy?
- Bez wyjątku. Justin traktuje każdego z ekipy ,jak swoją rodzinę. Troszczy się i dba o wszystkich i o wszystko.
Kurczę.Szacun. Ale po co mi ochroniarz?
- Słyszałam ,że Justin , chce się ze mną spotkać... pewnie chce mnie wywalić.
- O nie .- zaśmiał się- Justin tak nie robi. Chyba ,że takim sukom jak ta co ci to zrobiła. Ona juz siedzi w pace...Ja właśnie w tej sprawie przyszedłem. Jeżeli już ci lepiej to możemy się zbierać.
- A gdzie?
- Najpierw do Jusa , a potem zobaczymy. Od teraz będziemy spędzać mnóstwo czasu razem.- uśmiechnął się.- To jak?
- Jedziemy.
Roger pomógł mi wstać i zebrać sie do kupy. Wziął moje rzeczy ,a ja zabrałam kule. Szedł przede mną. Nagle sie zatrzymał.
- Poczekaj. Tędy napewno nie wyjdziemy, bo mówią ,że wejście jest zamknięte. Jest tyle ludzi ,bo myślą ,że Justin tutaj jest.
- Ale go nie ma.
- Ale oni o tym nie wiedzą i myślą , że ich okłamujemy. - odebrał łoki toki- Otworzą tylne wyjście i podjadą 2 jeepy. Dla zmyłki. Wyjedziemy przez podziemia i bramą główną. Musimy się pośpieszyć, bo jest coraz więcej ludzi.
Starałam się jak mogłam. Gdy widziałam tych wszystkich ludzi za oknami, czekających na Justina, to było mi ich żal. PRZECIEŻ GO TUTAJ NIE MA. Ale oni i tak tutaj stoją.
Byliśmy już przy wyjściu. Było tam pełno ludzi. Roger zarzucił na mnie bluzę. Czemu? Robią zdjęcia? Mi??? Co sie tu dzieje?? Z trudem weszłam do auta. Szyby były przyciemniane i na szczęście nic nie było widać z zewnątrz. Patrzyłam przez chwile na te dziewczyny. Płakały ,bo myślały ,że to Justin.
Jak to możliwe ,że jeden chłopak jest kochany przez tyle nastolatek? Magia? No chyba.
***
Po drodze rozmawiałam z Rogerem o technikach ,, unikania paparazzi''. Jest doświadczonym ochroniarzem i wie co robić w takich sytuacjach. Polubiłam go. Chyba lepiej trafić nie mogłam. Rozmawialiśmy i śmialiśmy sie dopóki samochód nie stanął przed wielkim domem. Była to rezydencja, w której znajdowało się studio i główna siedziba posiedzeń całej ekipy. Efekt: niesamowity.
- Wysiadamy.- powiedział Roger.
- Okej. - powiedziałam staczając się z fotela.

Just Friends, Right?Where stories live. Discover now