Rozdział 12

6 0 0
                                    

Wyjeżdżając z parkingu zastanawiałam sie gdzie właściwie jedziemy.
- Dean?
- Hm?
- Gdzie jedziemy?
- Nie mam pojęcia, ale cos sie wymyśli.
Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem. Nie wie gdzie? Fajnie. Trzymał stanowczo jedna rękę na kierownicy , a druga spoczywała przy oknie, tak ze łokieć wystawał poza auto. Biegi rownież zmieniał stanowczo, ale widziałam w tym delikatność.
- Coś robię nie tak?- zauważyłam ze parzy na mnie z uśmiechem. Śmiał sie ze mnie.
- Nie, nie. Po prostu... przypominasz mi mojego tatę. Jeździł podobnie.
- Jeździł?
- Odszedł od nas jak mialam 15 lat.
- Przykro mi.
- Nie, luz. Juz sie przyzwyczaiłam. Od tamtej pory nie widziałam go ani razu. Jedyne co pamietam, to jak uczył mnie jeździć. Miał cos takiego ,ze jak prowadził to jakby to było najłatwiejsza rzecz na świecie. Imponował mi tym.
- Nauczył Cię jeździć?
- Tak, ale nie mam prawa jazdy. Miałam zapisać sie na kurs, ale wybrałam ten konkurs.
- Uważasz ze to był zły wybór?
- Nie .. nie wiem. Na prawdę mam juz wszystkiego dosyć. Myślałam, ze to bedzie proste. A jest wręcz przeciwnie.
- Życie nie jest łatwe. Tez nie było mi łatwo. - odwrócił wzrok i popatrzył w okno. Widziałam ,ze cos go blokowało.
- Nie musisz...
- Straciłem rodzine w wieku 9 lat. - przerwał mi- do 18 roku życia byłem przekładany z rodziny do rodziny, jak jakaś zabawka. Potem zamieszkałem sam i zacząłem tańczyć. I tak do teraz.Taniec mi pomógł.
Nic nie powiedziałam. Wolałam to przemilczeć.
- Ale jak widać wyszedłem na prostą. Teraz jestem szczęśliwy. Dzięki Scooterowi. On mnie zatrudnił i dzięki niemu mam takie możliwości. Jako pierwszy widział we mnie talent. Chciały mnie różne agencje i proponowały ogromne zarobki, ale mimo to nie byłem w stanie zostawić Scootera. Traktuje go jak rodzine. Justina rownież.
- Justin ?
- On tez zawdzięcza wszystko Scooterowi. To dobry chłopak. Ma 20 lat, ale nadal zachowuje sie jak piepszony małolat.
- To prawda.
- Juz zdążyłaś go poznać?
- Czekałam na Scootera w pokoju i nagle wpadł Justin. Był zakrwawiony i miał podbite oko. Chciałam mu pomoc, a on sie wydarł ze mam spiepszac.
- Ode mnie tak dostał. - zatkało mnie -Zagubił sie ostatnio. Znalazł sobie kolegów, którzy go niszczą,ale on tego nie widzi. Trzeba mu pomoc, ale juz sam nie wiem jak. Zaczyna sie buntować. Mimo to jest dobry. Potrzebuje osób którym bedzie mógł zaufać.
- Ma was.
- No...- znowu spojrzał w boczna szybę- nie ważne. Przejął sie tobą.
- Co?
- Widział jak wiozą cię do karetki. Musiał udzielić kilka wywiadów zeby sprawę uciszyć. Nie chciał zeby gadali. Chciał z tobą pogadać... ale w miedzy czasie dostał w ryja i sie wkurwil. Nie wiń go. Naprawdę jest inny niż sie wydaje. Inni go widza jako wzór i oczekują zeby był perfekcyjny. Ma juz tego dosyć wiec sie buntuje. Potrzebuje wsparcia. Poznaj go bliżej.
- Dean, bo ja chciałam zrezygnować...- odważyłam sie mu to powiedzieć. Nie chciałam zeby ktoś oprócz Scootera o tym wiedział, ale Dean był inny. Czułam, ze jakos inaczej mi sie z nim rozmawia.
- Z czego zrezygnować?- odpowiedział głośniejszym tonem.
- Z tego wszystkiego.
Nagle Dean zachamowal i zjechał w jakaś boczna drogę . Po chwili sie zatrzymał.
- Żartujesz prawda? - spytał gasząc silnik i odwracając sie do mnie twarzą.
- Nie. Nie wiem co ...
- Nie możesz mi tego zrobić. Znaczy nam. Nam wszystkim. Szukamy genialnych tancerzy, którzy zasługują na to miejsce.
- Nie nadaje sie do tego ,rozumiesz??- balam sie, ze emocje znowu przejmą górę.
- Sel, jak możesz tak mówić? Widziałem jak tańczysz. Widziałem jak sie w to wczuwasz. Nie możesz odpuścić. Rzadko sie zdarza zeby ktoś miał taki talent.
- I co? Myślisz ze jak zostanę, to wszystko sie ułoży? A jak zdarzy sie cos i wyląduje na wózku? Nie będę miała nic, rozumiesz. Wszystko przepadnie.
Nagle zauważyłam, ze łzy znowu napłynęły mi do oczu.
- Wiem jak sie czujesz. Ale pomogę ci. Będę z tobą na rehabilitacji. Napewno to ci pomoże.
- Ale...
- Dasz radę. - złapał moją rękę i oplótł ją swoimi.
- Wierze w ciebie. Pomogę ci.

Just Friends, Right?Where stories live. Discover now