Rozdział 2

14.7K 1.1K 497
                                    

Wsparta – lub precyzując – ciągnięta przez zmiennego, zostałam zaprowadzona do obozu pełnego wilkołaków. Spełnienie najgorszego koszmaru. Grupa zmiennych to już sporo, ale całe stado?

Rejestrowałam jedynie niektóre obrazy, ale mnogość wgapionych w moją osobę ślepi pełnych nienawiści wryła mi się najbardziej w pamięć zanim kolejny raz straciłam przytomność. Kiedy się ocknęłam, leżałam na plecach, a nad moją głową znajdował się szmaciany dach.

Zanim zrozumiałam, gdzie się znajduję, minęła długa chwila. Był to ostatni moment błogiej nieświadomość, nim wspomnienia wtargnęły do mojej głowy.

Natychmiast spróbowałam podnieść ciężar swojego ciała na nadgarstkach, ale od razu tego pożałowałam. Z moich ust uleciał krzyk spowodowany porażającym bólem. Nadal odczuwałam zawroty głowy, ale nie na tyle silne, żeby pozostać bierną w działaniu. Miałam problem z przywołaniem w myślach wszystkiego, co się ze mną działo, ale jednego byłam pewna, nadal żyłam.

Spróbowałam podnieść się jeszcze raz, tym razem oszczędzając jedną rękę, ale rezultat był fatalny. Mój organizm po prostu mówił nie.

Zakaszlałam w przypływie wysiłku, co spotęgowało ból klatki piersiowej. Duszności były tak silne, że nie mogłam ich powstrzymać, przez co byłam pewna, że cały obóz już wie, że się ocknęłam.

– Uspokój się, bo się udusisz. – Twardy głos dobiegł do moich uszu, a zaraz po tym w wejściu do namiotu pojawił się chłopak, którego od razu rozpoznałam.

Mój oddech przyspieszył, widząc, że trzymał w ręce mój własny nóż. Moje oczy lekko się zeszkliły, bo już wiedziałam, dlaczego zmienny zadał sobie tyle trudu, żeby mnie tu ściągnąć. Nie byłam w stanie uciec ani nawet się bronić, ale nie zamierzałam czekać na jego ruch.

Ostatkiem sił zaczęłam powoli odsuwać się w tył. Chłopak widząc to, spojrzał na mnie pogardliwie i chwytając wolną ręką za jedną z moich nóg, przyciągnął mnie z powrotem na miejsce.

– Masz się kurwa nie ruszać. – Nie krzyknął, ale powiedział to tak stanowczym głosem, że znieruchomiałam. Załkałam, kręcąc głową zdesperowana.

– Ja... nic nie wiem – wychrypiałam. – Proszę...

Zmienny nie wyglądał na przejętego moimi słowami. Zacisnął palce na nożu i podszedł bliżej, a następnie ukucnął tak, że nasze twarze były bardzo blisko siebie. Tym razem widziałam go o wiele wyraźniej niż w lesie, ale dalej budził we mnie wstręt i obrzydzenie, biorąc pod uwagę kim był.

– Wystarczająco już pokomplikowałaś, więc jeżeli w tym momencie się nie przymkniesz, to obiecuję, że zaboli – powiedział, nie spuszczając ze mnie wzroku.

Przełknęłam ślinę z myślą z tyłu głowy, że bez względu na wszystko nie mogę mu niczego powiedzieć o ludziach, o ich strategii ani o położeniu. Czekał mnie ostatni sprawdzian odwagi i zamierzałam go zaliczyć.

Brak odpowiedzi z mojej strony chłopak przyjął z aprobatą. Odsunął się i usiadł na skraju materaca. Nóż przełożył do prawej ręki. Miałam ochotę krzyczeć i wołać o pomoc, ale było to bezcelowe, ponieważ nikt w tym miejscu nie stanąłby w mojej obronie.

Szybkim ruchem chwycił moją nogę, po czym jednym pociągnięciem noża rozciął nogawkę spodni. Następnie rękami rozdarł materiał aż po kolano. Poczułam ciepły płyn, spływający po moim udzie, co oznaczało, że oderwał fragment spodni od mojej rany i ta znowu się otworzyła.

Cała drżałam. Bacznie śledziłam działania zmiennego, które choć nie były ani trochę delikatne, to zdawać by się mogło były częścią opatrywania moich dolegliwości. Chłopak wyciągnął z kieszeni munduru jakąś butelkę i zimnym płynem zaczął polewać ranę. Syknęłam i odruchowo chciałam przyciągnąć nogę do siebie, ale on to przewidział i przytrzymał ją z taką siłą, że nie byłam w stanie nią ruszyć.

Dirty BloodWhere stories live. Discover now