Rozdział 19

9.3K 1K 332
                                    

Mimo usilnych prób nie zasnęłam ponownie. Niemalże całą noc spędziłam na przemyśleniach i tworzeniu w swojej głowie różnych wariantów mojej historii, które mogły, ale finalnie nigdy się nie wydarzyły. Niekiedy mój wzrok nieświadomie uciekał w stronę wypranej koszuli, ale jak tylko się zorientowałam, że sama nakręcam swoje poczucie winy, wstałam i wepchnęłam koszulę w głąb szafy, nie przejmując się, że pewnie nadal była wilgotna.

Kiedy zaczęło świtać, zrezygnowałam z przerzucania się z boku na bok. Usiadłam na krawędzi łóżka, zawijając pierzynę wokół siebie niczym ciasny kokon. Wlepiłam wzrok na podwórko, którego spory fragment widziałam z okna. Tym razem nie kwapiłam się, żeby pospieszyć do łazienki w celu uniknięcia potencjalnej konfrontacji z gospodarzem. Nie miałam ani ochoty ani siły, by ruszyć się z miejsca.

Czułam się nieswojo z myślą, że zmienny był świadomy moich problemów z koszmarami i jakoś dziwnie mnie ta myśl zawstydzała. Wcześniej byłam pewna, że wszystkie te nieprzyjemne obrazy tkwiły szczelnie zamknięte w mojej głowie, że nikt nie miał do nich dostępu, ale byłam w błędzie. Zdradzały mnie bezwarunkowe reakcje mojego organizmu, przez co spora część mojej historii mogła zostać w ten sposób szybko odsłonięta przed Blake'iem, a wcale nie chciałam się z nim tym wszystkim dzielić. Wystarczająco już wiedział..

Tkwiłam w tej pozycji tak długo, dopóki po pokoju nie rozniósł się odgłos pukania. Drgnęłam wyrwana z transu. Spojrzałam na drzwi, ale nic się nie wydarzyło.

Wyprostowałam się jak struna, po czym cicho zaprosiłam zmiennego do środka.

Dopiero, gdy rozbrzmiał mój głos, drzwi się otworzyły, w progu stanął Blake.

Mieszkałam z nim już jakiś czas, ale pierwszy raz czekał, aż sama pozwolę mu wejść. Wcześniej pukanie było wyłącznie informacją dla mnie, że w ciągu kilku sekund dojdzie między nami do konfrontacji. Już to wydawało mi się lekkim przełomem, ale tego dnia dodatkowo poczułam, że mam jakąkolwiek kontrolę nad sytuacją.

Widząc ciemnowłosego ubranego w znajomy zielony mundur, poczułam nieprzyjemne drapanie w gardle. Nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Przed oczami zaczęły przelatywać mi chwile z obozu, godziny rozpaczy i napiętnowane bólem wspomnienia.

Dopiero gdy chłopak pomachał mi przed twarzą dłonią, wróciłam na ziemię. Potrząsnęłam głową i uniosłam wyżej brodę, próbując sprawiać wrażenie, że cały czas słuchałam, mimo że przez chwilę kompletnie się wyłączyłam.

– Nie byłem pewny, czy już nie śpisz – ponowił. – Wychodzę zgodnie z tym, co ustaliliśmy wczoraj. Podejdź na chwilę do salonu, chcę ci coś pokazać. – Skinął głową w stronę korytarza.

Bez dodatkowego tłumaczenia wymaszerował z pokoju.

Odrzuciłam od siebie kołdrę i spuściłam bose stopy na podłogę. Czułam delikatnie mrowienie w kończynach na myśl, że już za moment chłopak wyjdzie, a ja zostanę sama bez nadzoru. Przeszłam do salonu, gdzie Blake zdążył usiąść na kanapie. Sięgał akurat po długopis leżący na stoliku.

Z zaciekawieniem próbowałam zajrzeć mu przez ramię, ale jak tylko odwrócił głowę w moją stronę, uciekłam wzrokiem w bok.

– Gdyby coś się działo, zadzwonisz – oznajmił po chwili. – Korzystałaś kiedyś z telefonu stacjonarnego?

Pokręciłam głową.

W Crossfare były dwie stacje, z których wykonywano połączenia i to wyłącznie w nagłych przypadkach, bo było to zbyt kosztowne na co dzień. Osobiście nigdy nie miałam okazji skorzystać z tych usług. Jeżeli już była taka potrzeba, robił to Klaus.

Dirty BloodWhere stories live. Discover now