Rozdział 22

6.3K 587 89
                                    

Odwróciłam się plecami do źródła światła, które natarczywie wdzierało się pod moje powieki. Wzięłam głębszy wdech, podkładając ramię pod głowę, żeby ułożyć się wygodniej, po czym wciąż nieco zaspana podrapałam się po policzku. Po dłuższej chwili byłam jednak zmuszona otworzyć oczy, bo mimo przyjemnego ciepła i miękkiego materiału otulającego moje ciało, nie odpłynęłam ponownie.

Szok, jakiego doznałam, sprawił, że zaczęłam panicznie odpychać się rękami w tył. W rezultacie spadłam z łóżka na drewnianą podłogę.

Jęknęłam przeciągle.

Spadając, uderzyłam łokciem o pobliską szafkę, z której o mały włos nie spadła na mnie włączona lampka. Z przerażeniem patrzyłam, jak urządzenie chwieje się na krawędzi mebla. Ku mojej uldze nie zleciało.

Przymknęłam oczy nadal obolała.

– Wszystko w porządku? – Padło nagle. Zerknęłam w górę. Z nad materaca wychylił się Blake.

– Tak. – Sięgnęłam ręką do tyłu głowy, żeby rozmasować bolące miejsce. – Tylko się zapomniałam.

Zmienny wyciągnął do mnie rękę i pomógł mi wstać. Uwolniłam nogi z koca. Czułam się nieco zakłopotana swoją widowiskową pobudką.

– Wydaje mi się, że zasnąłem przed tobą – zagaił, przerywając niezręczną ciszę swobodną uwagą. – Nie chciałem cię wystraszyć, wybacz.

– Nic się nie stało. – Założyłam odstający kosmyk włosów za ucho. Podeszłam do szafki nocnej, gdzie nadal na brzegu stała lampka, która wcześniej nieomal nie zmasakrowała mi twarzy. Wyłączyłam ją jednym pstryknięciem i przesunęłam bardziej na środek.

Stałam tak jeszcze przez chwilę, bo moja uwaga skupiła się na lewej dłoni, która zawisła w powietrzu. Zapatrzyłam się na nią, przypominając sobie, jak zeszłej nocy ciemnowłosy dodawał mi otuchy. Zacisnęłam ją w pięść i odchrząknęłam.

– Jeszcze jest wcześnie, ale przyniosę coś do jedzenia i dopiero wyjdziemy, co? – ciągnął Blake. Czułam jego wzrok na sobie, ale nie odwróciłam się ku niemu.

– Pójdę się uszykować w takim razie – poinformowałam tylko.

Wymknęłam się z sypialni, po drodze odnalazłam torbę z naszymi rzeczami. Zabrałam ją do łazienki. Standardowo pierwszym, co zrobiłam, było odszukanie swojego odbicia w lustrze. Patrzenie na to, jak się zmieniałam, sprawiało mi dziwną satysfakcję. Już nie czułam przejmującego wstrętu ani żalu. Czułam się, jak gliniana masa, której kształt nadal nie był zdefiniowany, by kiedyś stać się kiedyś trwałą rzeźbą o trwałej formie.

Przez wzgląd na swoją kobiecą przypadłość, zdecydowałam się skorzystać z niewielkiej wanny stojącej w kącie. Umyłam się szarym mydłem, które znalazłam w szafce, po czym zupełnie naga stanęłam przed umywalką. Nie musiałam już nawet patrzeć na swoje ciało. Badałam każdy cal swojej skóry palcami, przemykając po jej powierzchni jak po mapie. Znałam każdą jedną bliznę i szramę na pamięć.

Zerknęłam raz jeszcze w swoje odbicie i odruchowo sięgnęłam do znamienia po ugryzieniu. Wyciągnęłam z plecaka brunatny, gruby golf i go włożyłam. Uniosłam ponownie głowę. Ślad nie był już widoczny.

Uśmiechnęłam się sama do siebie.

Zaczynało się coś nowego. Coś dobrego.

Przebrałam się do końca, włosy związałam w ciasnego warkocza, żeby nie wyglądać jak upiór z bagien. Ochlapałam twarz zimną wodą i dopiero wróciłam do salonu. Zmiennego nie było, więc miałam jeszcze chwilę dla siebie.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 26 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Dirty BloodWhere stories live. Discover now