Rozdział 12

9.2K 936 237
                                    

Wybaczcie zwłokę. Zdecydowanie brakuje mi czasu ;c

---------------------------------------------------------------------------

Krzątałam się po swoim pokoju w poszukiwaniu ubrań na przebranie, ponieważ w całym domu było niesamowicie zimno – dawno nikt nie palił w kominku, więc cały budynek był zwyczajnie wychłodzony.

Tuż po przebudzeniu myślałam, że się popłaczę. Dawno nie miałam tak spokojnego snu i mimo że minęło zaledwie kilka godzin, czułam się niesamowicie wypoczęta.

Ściągnęłam skórzaną kurtkę wraz z ubraniami pod spodem, które odrzuciłam na łóżko, a na wierzch wciągnęłam gruby, wełniany sweter. Zaburczało mi w brzuchu, dlatego powtórzyłam zagranie z lasu i wygrzebałam ostatni kawałek sera, żeby zagłuszyć głód. Wiedziałam, że prędzej czy później, będę zmuszona zdobyć trochę jedzenia, bo w domu nic już nie nadawało się do spożycia. Musiałam jednak odłożyć to na później, bo nadal pozostawało otwarte pytanie, jak powinnam to wszystko rozegrać.

Bardzo chciałam zostać. Mogłabym pójść do pracy w lesie lub poszukać zajęcia na Czarnym Rynku. Z pewnością jakoś bym sobie poradziła – o to się nie martwiłam. Pozostawała jednak kwestia wilkołaka, który mógł w każdej chwili dotrzeć do Crossfare, żeby mnie zabrać lub co gorsza ukarać za ucieczkę. W takim wypadku pozostanie w domu rodzinnym byłoby lekkomyślne. Musiałam znaleźć inne miejsce, gdzie nie mógłby tak łatwo mnie znaleźć. To z kolei oznaczało, że muszę zabrać z domu najpotrzebniejsze rzeczy, bo mogłam nieprędko do niego wrócić.

Spod łóżka wyciągnęłam materiałowy plecak należący niegdyś do Klausa i spakowałam do niego kilka ubrań. Wybrałam dosłownie dwie lniane koszule, nieco wyblakniętą kurtkę po mamie i parę spodni. Musiałam ograniczyć się niestety do minimum.

Chciałam spakować jeszcze jakąś chustę, ale usłyszałam dźwięk dochodzący od strony drzwi wejściowych. Zatrzymałam dłoń w powietrzu, nasłuchując niespokojnie.

Do moich uszu dotarł szczęk zamka.

Miałam dosłownie kilka sekund na reakcję. Nie wiedziałam, kto próbował wejść do środka, ale musiałam założyć najgorsze, dlatego rzuciłam się w stronę stojącej szafy i weszłam do niej, zamykając za sobą oba drewniane skrzydła. Dosłownie chwilę później po domu rozniósł się odgłos ciężkich kroków.

Przymknęłam oczy, mając nadzieję, że nie jest to żaden wilkołak. W przeciwnym razie znalezienie mojej marnej kryjówki byłoby tylko kwestią czasu.

– Uważaj, żebyś niczego nie zepsuł – odezwał się jakiś mężczyzna. Przełknęłam ślinę, zdając sobie sprawę, że nie przyszedł tu sam. – Razem z Judith chcemy się wprowadzić w przyszłym miesiącu, jak dostaniemy zezwolenie z ratusza, więc niczego nie dotykaj, jasne?

Zmarszczyłam brwi, słysząc te słowa. Ścisnęło mnie w klatce piersiowej na myśl, że ktoś mógł zająć mój dom. Poczułam ogromny żal. Nie dziwiło mnie, że ktoś chciał poprawić warunki życia swojej rodziny i przejąć czyjąś własność, ale było to niezgodne z prawem, bo ja, jako ostatni członek rodziny Sallivan, nadal żyłam. Niestety nie mogłam zaprotestować, ponieważ zdradziłabym swoją lokalizację, a nie wiedziałam, czy aby na pewno było to dla mnie bezpieczne.

Zdusiłam w sobie chęć walki o to, co było moje i czekałam, aż obcy odejdą.

– Po prostu to załatw i tyle – odezwał się drugi mężczyzna. – Ta mała pewnie już nie żyje a nawet jeśli, to nie jest tutaj mile widziana. Nie zwlekaj, bo kto inny zabierze ci ten dom sprzed nosa, a słyszałem pogłoski, że Sallivanowie mieli gdzieś ukryte złoto, więc warto, przyjacielu.

Dirty BloodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz