Rozdział 3

13.1K 1.1K 218
                                    

– Cholera! Nie odlatuj, słyszysz?!

Słyszałam ten głos w swojej głowie, ale nie mogłam ocenić skąd dobiegał. Próbowałam powiedzieć, że boli i żeby mi ktokolwiek pomógł, ale nie potrafiłam. Krzyczałam, ale nikt nie słyszał. Czułam jedynie swój płytki oddech i nawoływania, które nie ustawały. Było mi na przemian zimno i wręcz gorąco.

Zobaczyłam strumień jaskrawego światła. Naszły mnie wątpliwości, czy powinnam sprawdzić co to, ale tkwienie w ciemności, to nic przyjemnego. Dlatego po chwili wyciągnęłam dłoń w kierunku jasnej plamy i z zadowoleniem stwierdziłam, że nie odczuwam bólu. Mój nadgarstek był sprawny, nie utykałam i mogłam swobodnie oddychać.

Zwabiona ukojeniem zaczęłam sunąć naprzód. Czułam, że mój oddech z każdym krokiem słabnie, a mimo to nadal parłam przed siebie. Nic nie wskazywało na to, że umierałam, wręcz przeciwnie. Im bliżej światła byłam, o wiele lepiej się czułam.

– Otwórz oczy!

Poczułam na swoim policzku bolesne pieczenie. Rozejrzałam się dookoła, ale byłam sama.

W pewnym momencie zalała mnie fala bólu. Skuliłam się, chcąc złagodzić dyskomfort, ale każda część mojego ciała silnie promieniowała. Byłam pewna, że zbyt długo tak nie wytrzymam, ale kiedy wzięłam ostatni wdech, jasność wokół mnie zaczęła znikać...

Przed oczami rozciągnął się zamazany świat i jakieś niewyraźne kształty ludzi. Zaczęłam kaszleć.

– Boli – wymamrotałam.

Wszystko widziałam jak przez mgłę. Słyszałam jakieś wyzwiska, śmiechy, ale jakby zza ściany. Nie potrafiłam logicznie myśleć. Ktoś uderzał mnie po policzku, żeby mnie ocucić.

Dlaczego nie dał mi po prostu odejść.

– Kurwa same problemy. – Usłyszałam nad sobą. Ktoś wsunął ręce pod moje kolana i podniósł mnie do góry. Nie mogłam pojąć, dlaczego ktokolwiek w tym obozie miałby się mną aż tak przejmować. Były bardziej znaczące jednostki wśród ludzi, które wiedziały znacznie więcej ode mnie. Ja nie miałam tak naprawdę żadnej większej wartości. – Wasza trójka ma do mnie przyjść przed obchodem, jasne?! Wcześniej nawet się tu nie pokazujcie.

Próbowałam otworzyć oczy, ale bezskutecznie. Pragnęłam wrócić do światła, które koiło mój ból i które zostało mi odebrane, ale i ono stało się nieosiągalne.

Moje ciało zostało ułożone na czymś miękkim.

– Nie zasypiaj mi tu teraz. – Dotarło do mnie. – Po prostu się ocknij.

Usłyszałam dźwięk rwanego materiału, a chwilę później poczułam uścisk na ramieniu. Kolejny raz, ktoś za wszelką cenę ratował mi życie, mimo że nawet o to nie prosiłam.

– Zostaw... mnie – wychrypiałam.

Nie posłuchał. Na moje czoło położył zwilżoną szmatkę i klnąc pod nosem, opatrywał dalej moje rozcięte ramię.

– Dlaczego to robisz? – kontynuowałam, walcząc z sennością. Choć dla mojego ciała była to swojego rodzaju ulga, psychicznie dezorientowało mnie to jeszcze bardziej. Potrzebowałam jakichkolwiek odpowiedzi.

– Najwyraźniej popierdoliło mnie do reszty – rzucił krótko, nie przerywając opatrywania.

Zaczęłam otwierać ociężałe powieki, żeby spojrzeć na zmiennego.

– Ja niczego nie wiem. Byłam tylko łączniczką, niczego mi nie mówili, naprawdę...

– Mam to gdzieś – przerwał mi. Odsunął się, po czym przedramieniem wytarł pot z czoła. Obie dłonie miał poplamione moją krwią, dlatego chwilę później sięgnął po czysty ręcznik, żeby je wytrzeć. – Słuchaj, już mówiłem, nie potrzebuję od ciebie żadnej informacji. Gdyby tak było, to uwierz mi, błagała byś o śmierć w każdej minucie, więc ucisz się i nie paplaj.

Dirty BloodWo Geschichten leben. Entdecke jetzt