Rozdział 20

10.8K 935 350
                                    

Niesprawdzony!!!

-------------------------------------------------------------------------------

Myślałam, że sprawa z kotem została zamknięta, ale kiedy dwa dni później Blake wrócił w pracy wydawał się bardziej drażliwy i nabuzowany. Nie znałam przyczyny takiego zachowania, więc najbezpieczniej było założyć, że mogło chodzić o sytuację ze zwierzakiem. Starałam się nie wchodzić mu w drogę, by nie prowokować dodatkowych zgrzytów. Wystarczającym stresem było dla mnie odliczanie do spotkania z jego znajomymi.

Dopiero w sobotę zmienny zdecydował się zejść nieco z tonu, dlatego zamiast jeść śniadanie w pokoju na łóżku, przeniosłam się do kuchni. W ciszy jadłam kanapkę, podczas gdy Blake przygotowywał wszystko na wieczór. Ze strychu, znajdującego się na poddaszu, zaczął wyciągać składane krzesła, a ja zastanawiałam się, jak mogłam wcześniej nie zauważyć drewnianej klapy w suficie, skoro mieszkałam w tym domu prawie trzy miesiące.

Blake nawet nie próbował ukryć, że wieczorne spotkanie nie jest mu na rękę, ale podejrzewałam, że zgodził się na nie dla świętego spokoju.

– Może mogę pomóc? – zapytałam cicho, kiedy znowu pojawił się w korytarzu. Czułam się nieswojo z faktem, że szykował wszystko sam, a ja bezczynnie patrzyłam.

– Poradzę sobie – Znajdował się na strychu, więc jego głos był przytłumiony.  – Za to możesz iść się pakować.

Zmarszczyłam brwi.

– Pakować? – powtórzyłam głośniej, żeby mnie usłyszał.

Dobiegło mnie głośne szuranie, a chwilę później mój rozmówca stanął w wejściu do kuchni. Miał na sobie granatowy podkoszulek, uwydatniający jego atletyczną budowę i krótkie szorty, choć na dworze nie było zbyt ciepło. Mimo kilku zasklepionych szram na ramionach wyglądał dobrze i był kompletnym przeciwieństwem mnie, której blizny niezbyt służyły. Jemu dodawały charakteru, waleczności, a ja mi przypominały o wszystkim i szpeciły.

W ogólnym rozrachunku powinnam się cieszyć, że przeżyłam, ale patrzenie na swoje ciało nie należało do moich ulubionych zajęć.

– Słuchasz mnie?

Wzdrygnęłam się, ale od razu pokiwałam głową, chcąc zatuszować swoją nieuwagę.

– Myślę, że wcale nie. – Skrzyżował ręce na piersi i uniósł brew ku górze. – Jakbyś słuchała, to nie siedziałabyś tu teraz tak spokojnie bez żadnej reakcji.

Zmieszałam się, gdy zdałam sobie sprawę, że umknęło mi coś naprawdę istotnego. Czekałam, aż ciemnowłosy powtórzy to, czego nie wyłapałam, ale celowo trzymał mnie w niepewności.

– O co chodzi? – zapytałam zniecierpliwiona, zaciskając mocniej palce na kubku z herbatą.

– Znalazłem miejsce, w którym możesz zostać. Byłem tam ostatnio i jest spora szansa, że nikt cię nie rozpozna.

Rozchyliłam usta, a moje oczy przybrały rozmiar spodków.

– Ty... ale co... – Nie mogłam wyartykułować swoich myśli, które przybrały formę splątanego kłębka. Wyrzuciłam z siebie tylko krótkie: – Serio?

– Yhym – potaknął nieco zbyt ponuro jak na mój gust. – Jutro możemy jechać zobaczyć, czy faktycznie będziesz tam bezpieczna i jeżeli będzie wszystko w porządku, to zostaniesz. – kontynuował. – Dlatego możesz przygotować swoje rzeczy, bo podejrzewam, że to ostatnie dni, kiedy mnie widzisz.

– Dobrze, ale jak...

– Jutro dowiesz się wszystkiego – uciął. Odniosłam wrażenie, że rozmowa ze mną go nudziła, mimo że właśnie przekazywał mi piekielnie ważną wiadomość. – Teraz idź się spakuj, bo później zwalą nam się na głowę te czubki, a prawdopodobnie ruszymy z samego rana. Później możesz nie mieć czasu.

Dirty BloodNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ