1. Exit Wounds

350 49 4
                                    

Skończyliśmy kręcić, praca wykonana. Czas ruszyć dalej. Muszę nauczyć się znów być sobą. Zwykły stary ja, który chodzi do szkoły, spotyka się z kumplami, czasem upija się trochę za bardzo i robi niedorzeczne, dziecinne rzeczy.

Rzecz w tym, że trochę jakby przejrzałem się w ciągu kilku ostatnich tygodniu i to trochę popaprane. Bo niby jak mam się w kimś odkochać?

Poznałem Henrika, gdy mieliśmy pierwsze spotkanie jako obsada. Było kilka nowych twarzy ale robiliśmy to co każda inna grupa, siedzieliśmy i rozmawialiśmy.

Znałem fabułę serialu, sam po części ją kształtowałem. Wiedziałem, że znajdą mi kogoś do roli chłopaka, nawet pytali czy mam jakieś upodobania do wyglądu. To było całkiem zabawne wymyślać sobie jak ma wyglądać facet, w którym miałbym się zakochać. Powiedziałem, że chcę by to była osoba przyjazna, otwarta. Pomyślałem, że byłoby to łatwiejsze gdyby był zabawny i nas rozśmieszał.

Ale nie spodziewałem się jego. Musiałem zakochać się w Henriku jak tylko wszedł do środka. Stał tylko w wejściu wyglądając na przestraszonego. Obrzucał pokój spojrzeniem chcąc nas wszystkich zgarnąć wzrokiem. Wyglądał niepewnie ale ja nie mogłem oderwać od niego wzroku. H już po prostu taki jest. Wchodzi do pomieszczenia i nagle wszyscy na niego patrzą. Jest tylko za wysoki, za przystojny, za zabawny.

Znacie ten typ człowieka? Taka osoba, która imponuje wszystkim w pokoju tylko przez siedzenie tam i wdychanie całego tlenu, aż wszystkim brakuje tchu?

Ja znam dokładnie taką osobę. Stał tam oparty o framugę wyglądając niepewnie i trochę się wstydził, aż jego spojrzenie wylądowało na mnie. Jego twarz po prostu przeistoczyła się w jeden, ogromny uśmiech i nie mogłem nie uśmiechnąć się do niego. Oczywiście musiał wiedzieć kim byłem. Wiedział też po co to wszystko było.

Nie przerywając kontaktu wzrokowego podszedł do mnie i wyciągnął dłoń na przywitanie.

-Cześć, jestem Henrik i o ile mi wiadomo jestem twoim chłopakiem -wybuchnąłem śmiechem.

-To trochę słaba opcja na przywitanie swojego chłopaka -powiedziałem nieco zarozumiale i pełny adrenaliny.

Otwarłem ramiona wykonując teatralny gest do przytulenia go, a on poleciał prosto w moje objęcia z głośnym pocałunkiem na czubku mojej głowy.

-Witaj ukochany -zaśmiał się głosem pełnym chichotu.

-Już lepiej kotku -zażartowałem pozwalając rękom wślizgnąć się na jego talię.

Sposób w jaki na mnie patrzył, jak jego oczy się uśmiechały kiedy przyłapywał mnie na oddawaniu spojrzenia. Rumieniłem się, kompletnie, traciłem luz. Stałem tam po prostu z rękoma owiniętymi wokół niego pozwalając mu śmiać się z mojej niezręczności. A później stałem tam opłakując utratę jego ramion, gdy przemieszczając się po pokoju witał się ze wszystkimi i podawał im dłoń.

I tak to wszystko się zaczęło, nigdy nie miałem szans na wygraną.

Wracam do domu ze szkoły, a w słuchawkach znów męczę The Script. To zawsze będzie The Script kiedy jestem przybity. To niefajne wiem, ale jest w nic coś co potrafi mnie uspokoić. Pomagają mi się skupić i są dzisiaj wyjątkowo trafnym wyborem.

Pociągnąłem beanie w dół na loczki, a na to postawiłem kaptur. W słuchawkach, pewnym krokiem bez nawiązywania kontaktu wzrokowego. Tak nikt mnie nie rozpozna. Idę do domu, gdzie położę się na łóżku pławiąc w nieszczęściu przez kolejny wieczór udając, że robię pracę domową.

Tęsknię za nim, to wszystko. Tęsknię za udawaniem bycia chłopakami. Tęsknię za tym kiedy mnie całował.

Patrzyłby się na mnie z uśmiechem, by zaraz nachylić się nade mną

-To do serialu -szepnąłby i delikatnie pocałowałby moje usta.

-To była tandeta Henrik, straszna tandeta -marudziłbym -Potrzebujesz poćwiczyć. Włóż w to więcej emocji.

H spojrzałby na mnie poważnie udając, że nie jest dobity.

-Nie dobrze?

-Żadnych w tym uczuć H. Postaraj się bardziej. Chodź tu, musimy to naprawić

-Twierdzisz, że jestem słaby w całowaniu T?

-Nah, tylko trochę niedbały -wzruszyłbym ramionami udając obojętnego, podczas gdy moje serce wyrywałoby mi się z piersi, a motylki w brzuchu nie dawałyby spokoju.

-Spróbować jeszcze raz? -spytałby i mrugnął do mnie

I pocałowałby mnie. Pocałowałby mnie jakby tego pragnął. Jego dłonie obejmujące moją twarz, nos pocierający mój, jego usta współpracujące z moimi. Zawsze miał zamknięte oczy, sprawdzałem. 

A po tym trochę umierałbym w środku. Pieprzę to, umierałbym i to bardzo w środku. Jedne wielkie umieranie. Dlatego chodzę teraz jak nieżywy. Jestem martwy od środka, ponieważ to nie było prawdziwe. Tylko pracowaliśmy, ćwiczyliśmy. Tym właśnie jest aktorstwo. Wchodzisz w rolę, a kiedy jest skończone, wychodzisz z niej. 

Tylko, że tak strasznie nie chciałem z niej wychodzić. Chciałem, żeby to było prawdą, chciałem całować H, aż do utraty tchu. 

Więc idę dalej. Śnieg pada powoli w zanikającym świetle latarni, a moje buty zostawiają dziewicze ślady w białym puchu, który zbiera się na ziemi przede mną. Nie chcę się tak czuć. Byłem tak cholernie szczęśliwy przez ostatnie kilka miesięcy. Nie miałem żadnych zmartwień, żywiłem się adrenaliną, ćwiczyłem na siłowni jak szalony, chodziłem do szkoły, pracowałem. Spałem. Oddychałem. Kochałem H.

Co mam teraz zrobić? Żyć jak nieżywy? 

Zatrzymuję się na rogu i oddycham głęboko. Sprawdzam w telefonie ostatnie wiadomości, by odwrócić się i wrócić z powrotem do miasta. 

Dead Man Walking /tłumaczenie plWhere stories live. Discover now