6. Breakeven

282 43 13
                                    

H

Obudziłem się rano ze wściekłym kacem. To już dziś Wigilia. Ubiegła noc naprawdę się udała i dobrze było spędzić czas ze starymi znajomymi. Czułem się jakbym znów miał 16 lat i ciągle z siebie żartowaliśmy i robiliśmy kawały. Wypinaliśmy tyłki i kłóciliśmy się z bramkarzami z klubu nocnego. 

Pamiętam jak w połowie drogi do domu T, przypomniało mi się, że miałem sprawdzić czy umiem bez niego żyć. To był mój plan tygodnia, sprawdzić siebie samego czy będę umiał się od niego odzwyczaić. Czy dam radę bez spania przy nim każdej nocy. 

Usiadłem na jakimś przystanku autobusowym paląc papierosa i zastanawiając się, co ja do cholery robię. Jedyne czego wtedy chciałem to skulić się na łóżku T. To dobre łóżko, gruby materac, wygodne poduszki. Nie jakiś badziew z Ikei. Miał porządne poduszki i ten puszysty kocyki, które był naprawdę cieplutki. Musiałem jednak przestać o nim myśleć. Po pierwsze byłem wkurzony. Pijany jak bela. Nie jestem dobry, kiedy jestem pijany. Mówię głupoty i robię się namolny i emocjonalny. Dobrym rozwiązaniem było odwrócenie się i powrót do domu. Pamiętam także, że zostawiłem rower w domu jednego z moich kumpli po drugiej stronie miasta, co oznacza, że kiedyś będę musiał tam po niego wrócić. 

Mój brat przylatuje do mojego pokoju w podskokach, kwicząc o świętach, prezentach, owsiance i pierdołach, a ja tylko burczę na niego, prosząc o chociażby jedną godzinę spokoju. W końcu udaje mi się przekupić tym, że dam mu otworzyć swój prezent, jeśli przyniesie mi kawę, tabletki i wodę. W tej kolejności, już.

Kocham mojego brata, kocham moją mamę, która przychodzi do mnie z kawą i tabletkami na ból głowy. Nie tymi słabymi, a tymi mocnymi, które postawią mnie na nogi w ciągu godziny. Zamknęła też drzwi i kładzie się wygodnie na łóżku obok mnie, upijając łyk kawy. 

-Udana noc? -pyta z podstępnym uśmieszkiem. Wie, że czuję się fatalnie. Ona czuje się dokładnie tak samo po ginie z tonikiem. Emocjonalnie z kacem jak cholera następnego ranka. 

-Gin z tonikiem mamo 

-O cholera -śmieje się -Nigdy się nie nauczymy, co? 

Burknąłem w odpowiedzi. 

-Gdzie jest T? -mama nie przebiera w słowach. Zawsze mówi prosto z mostu.

-W domu jak mniemam. -mój głos jest słaby i znów czuję się jak dziecko.

Sięga dłonią i głaska moją twarz. 

-Musisz się z nim dzisiaj spotkać, żebyś przestał być zrzędliwy. 

-Nie jestem. -jestem. I jestem beznadziejnym kłamcą. 

-Nie widziałeś się z nim od kilku dni. Nie wiem co się dzieje, ale musisz się z nim spotkać i to naprawić. Jest Wigilia H. Nie martw się o nas. Idź do niego. 

-Spędza czas z rodziną, nie chcę mu przeszkadzać. 

-Wymyślasz H. Teraz wypij swoją kawę i choć do nas trochę na kanapę. leci stary świąteczny film i jest mnóstwo, napakowanych chemią, cukierków od Mikołaja. Zrobiłam toffee no i mamy owsiankę 

Udaję, że mi niedobrze, a ona się śmieje. 

-No chodź mój ukochany pierworodny synu. Światło mojego życia, najpiękniejszy chłopcze na świecie -pozwalam przyciągnąć się o uścisku, to atut mojej mamy. Całuje czubek mojej głowy i podaje mi kawę. 

-Pij. Weź leki i chodź na kanapę. To rozkaz. -salutuję jej i połykam tabletki. 

Niedługo potem czuję się już lepiej. T wysłał mi w nocy niebieskie serduszko. Wysłałem mu mnóstwo zielonych w odpowiedzi. Policzyłem je, 16. Świetna robota H. Pijany H powinien mieć zakaz używania telefonu. Przynajmniej nic mu nie pisałem, bo mogło być gorzej. Wysłał mi kolejne niebieskie serce rano. Nawet nie zastawiam się przed wysłaniem mu zielonego. 

Mama ma rację. Powinienem się z nim zobaczyć. Nie widziałem się z nim 4 dni i 3 noce i do tego czasu powinienem wiedzieć, że umiem bez nie żyć. Jednak to nie sprawiło, ze byłem szczęśliwy. Sprawiło, że jest mi niedobrze na samą myśl, że teraz będę mu musiał mu się ze wszystkiego tłumaczyć, a on bez wątpliwości będzie na mnie zły. 

Wiem, ze powinienem był z nim porozmawiać. Powinienem był napisać i powiedzieć, żeby się nie martwił, że byłem zawalony sprawami i musiałem zobaczyć się z kumplami. On też miał wczoraj imprezę, pamiętam jak mówił mi o niej. Wszystko powinno więc być w porządku. Tylko to, że o tym nie mówiliśmy sprawia, że czuję się do bani, niezręcznie. Miało nie być niezręcznie. Jednak to ja okazuję się bym powodem niezręczności między nami. Nie robię tego specjalnie, ale jednak. 

Raptem mamy już świąteczny obiad. Całą rodzina się zebrała. Przebrałem się jeszcze, żeby nie powitać babci w samych bokserkach. Moja babcia jest całkiem w porządku. Całuje mnie w policzek i pyta gdzie jest mój przystojny chłopak. 

-T nie jest moim chłopakiem babciu. -biorę ją pod ramię i prowadzę do salonu.

-Widziałam waszą dwójkę w telewizji -babcia krzepiąco klepie moją rękę. -Jesteś dobry na ekranie, lubię też tego chłopaka Jonasa -kiwa głową 

-To nie jest prawdziwe babciu, tylko gra. Ale obiecuję, że przyprowadzę kiedyś Marlona, który gra Jonasa. Jest miły w prawdziwym życiu, polubiłabyś go. 

Mówię poważnie, Marlon i babcia pokochaliby się.

-Wolę jednak tego Isaka. Przystojny chłopak. Jego też chcę poznać. Teraz w telewizji jest tylu przystojnych mężczyzn. Ostatnio oglądałam Hotel Raj na SVT...

-Mamo! -tata udaje bycie w szoku. 

-Mam 73 lata, wolno mi oglądać to na co mam ochotę. To "SKAM" jest dobre. Mówię wszystkim w domu opieki, że mój przystojny wnuk tam gra. Każe im wypatrywać tego, który jest nago.

Mówiłem, że babcia jest w porządku. Śmieję się ze wszystkimi. Mogłem zostać cały dzień w bokserkach. Babcia przerobiłaby to na śmieszną historyjkę dla znajomych.

Po obiedzie następuje totalna śpiączka, a do tego jest więcej słodyczy i grzanego wina. Prezenty. Mnóstwo prezentów. Gramy nawet w taką grę. Rzucamy kostką, by ukraść komuś sekretne prezenty od Świętego Mikołaja. To dzieje się już od lat i zawsze rodzą się kłótnie i śmiechy. Babcia kończy z parą męskich skarpet na co zanosi się śmiechem.  Ja mam różowe wałki do włosów. To dobre święta. 

Gdy znów czuję się jak człowiek, kolacja zostaje podana. Śmierć przez Święta. Przepraszam przed deserem, bo muszę się położyć. Wymykam się więc z jedną z paczek, które znalazłem wcześniej. T musiał ją schować pod choinką ostatnim razem, gdy tu był. Nawet papier prezentowy pachnie jak on. Nie chcę otwierać tego przy wszystkich, wydaje mi się to zbyt osobiste. 

To sweter. Dokładnie wiem, który to. Przymierzałem go kilka tygodni temu, gdy byliśmy na zakupach. Jest w kolorze czerwonego wina z głębokim dekoltem w kształcie litery V. T mówił, że widać mi obojczyki. Powiedział, że to cholernie seksowne. Odrzuciłem go, mówiąc, że jest nie do końca w moim stylu. T się nie zgodził, dąsał się i strzelił focha. Wiedział, aż za dobrze, że będę pamiętać. 

Zakładam go i pozuję w lustrze, pozwalając kołnierzowi zsunąć się z mojego obojczyka. Staram się wyglądać zmysłowo i seksownie ale wybucham zażenowanym śmiechem. Selfie wygląda całkiem zabawnie. Załapie o co mi chodziło. "Dziękuję, zakochałem się. Czy moje obojczyki wyglądają ok? "

"Cholernie gorąco" odpowiada "Wesołych Świąt" 

Stoję tam wgapiając się w ekran telefonu. Co mam mu teraz odpowiedzieć? 

"Wesołych Świąt T"

Wysyła mi niebieskie serce. Ja odsyłam mu zielone. Następnie rzucam się na łóżko i pławię się w pościeli. 

***
hej,
kolejny rozdział, ostatni z tych spokojnych. Od następnego rozdziału pojawia się smut, który będzie towarzyszył nam praktycznie do końca. Kolejny rozdział pojawi się w piątek.
Miłego wieczoru/dnia 💕

Dead Man Walking /tłumaczenie plWhere stories live. Discover now