2.1 Hall of fame

280 46 8
                                    

H

Robię świetne cappuccino. Lubię ten cały pieniący się biznes, to jak pianka układa się na kawie. Oczywiście trzeba pamiętać o aromacie. Musi mieć intensywny ale przyjemny zapach, domowo i przytulnie. Jestem cały za przytulnością w pracy. 

Moja szefowa jest świetna, ten sposób w jaki rozmawia z klientami...Komplementuje ich. Mówi im, że kocha ich czapki, szaliki, tatuaże, fryzury, cokolwiek rzuci jej się w oczy. Z każdym flirtuje, dosłownie z każdym. Ma pewność siebie, zastanawiam się czy ja też tak potrafię. Nie zawszę odważę się flirtować z fajnymi kolesiami ale raczej z tymi młodszymi, nieśmiałymi. Takimi, których mogę owinąć wokół palca i patrzeć jak zamieniają się w rumieniące się zakłopotane bałagany. To zabawne. Najłatwiejsze są dziewczyny, wystarczy tylko poruszenie brwiami, sugestywny uśmiech i myślą tylko o tym. Uśmiechają się, rumienią i flirtują. Nigdy jednak nie przyjmuję ich ofert, mam swoich znajomych. Moją niedużą paczkę, kolegów z filmu, ze szkoły. Jestem szczęśliwy, zadowolony. Jak kopiec spienionego mleka na wierzchu cappuccino. Siedzę tylko wygodnie na górze i podziwiam widoki.   

Oczywiście życie mogłoby być lepsze. Mógłbym być  bogaczem, którego stać na samochód. To byłoby miłe. Ale hej, przynajmniej pracuję. Mam pracę w kawiarni, a szefowa daje mi tyle zmian ile mogę udźwignąć. Praca przy SKAM była niesamowita. Wiem jak cholernym szczęściarzem jestem, że mogłem tam występować. To nie tylko dobrze płatna praca, ale byłem też niesamowicie zachwycony wkładem jaki mieliśmy jako aktorzy. Reżyserka słuchała naszych pomysłów i sami kształtowaliśmy naszych bohaterów w sposób, który uważaliśmy za właściwy. Nauczyłem się naprawdę wiele i to popchnęło mnie do efektywnej pracy. Zacząłem znów spisywać pomysły, które miałem lata temu i starałem  się je przełożyć na papierowy scenariusz. Nie są genialne ale nawet jako dzieciak miałem niezłą wyobraźnię i myślę, że jakbym nad nimi popracował, z tego mogłoby coś wyjść. 

Obaj dostajemy świetne oferty, ja i T. T to chłopak, z którym grałem w SKAM. Jest świetnym aktorem, naprawdę bardzo dobrym. Musieliśmy nakręcać jeszcze raz kilka scen, bo T wytrącał mnie z równowagi, patrzył na mnie jakby chciał zedrzeć ze mnie ubrania. Wiem, że tylko grał, ale cholera jasna był w tym dobry. 

Przyzwyczaiłem się do tego, nadal patrzy na mnie w ten sposób, kiedy chce mnie wytrącić z rytmu. Wystarczy tylko jedno spojrzenie i kompletnie go gubię. Jest tak kurewsko zajebisty. 

Tak czy owak, oferty. Dostajemy propozycję sesji zdjęciowych, wywiadów ze wszystkimi magazynami. Jest też duże zainteresowanie z zagranicy. Role, o których mógłbym tylko pomarzyć. Muszę wybierać mądrze, a to, że ktoś wysyła ci scenariusz do rozpatrzenia, wcale nie znaczy, że dostaniesz tę rolę. Rozumiem to. To porywające, że ludzie naprawdę myślą,  że jesteśmy dobrzy. Że byliśmy na tyle dobrze, by inni chcieli z nami współpracować. 

Nic nie byłoby takie samo bez T. Rozmyślam nad tym dużo. Czy potrafiłbym zrobić to wszystko co robiłem z T, kiedy zaczęliśmy razem pracować, z kimkolwiek innym? Czy nie byłoby to dziwne? 

Pierwszy raz kiedy się poznaliśmy wciąż jest dla mnie jak przez mgłę. Bylem tak nastawiony na poznanie tych wszystkich ludzi. Następnego dnia czytaliśmy scenariusz do pierwszych odcinków, T i ja usiedliśmy nad scenariuszem ze scenarzystami i omówiliśmy co o tym myślimy. Pamiętam jak T miał mnóstwo świetnych pomysłów co Isak mógłby zrobić lub powiedzieć. Ja byłem pewien tylko jednego, nie chciałem, żeby Even "ujawnił się" w jakikolwiek sposób. Był na to za super. Poczułem, że to było coś co mogłem mu podarować jakąś cząstkę mnie, którą nosiłby w sobie. Chciałem by nie bał się swojej seksualności. Chciałem by był wszystkim tym, czego ja się bałem. Chciałem, żeby był nieustraszonym draniem.

Nie jestem gejem. Nie jestem też całkowicie hetero. Wiem o tym i lubię określać się jako płynnego. Lubię to słowo, bo to nie ma znaczenia kim jestem. Chcę być sobą, chcę móc robić to wszystko. Uprawiałem seks z dziewczynami i to może być naprawdę super. Może też być totalnie dziwnie i do bani. Jakie to ma znaczenie? Próbowałem też różnych rzeczy z mężczyznami, ponownie, raz dobrze raz źle. Po prostu nie poznałem jeszcze właściwej osoby. Takiej, która zabiera wszystkie wątpliwości i sprawia, że wszystko jest w porządku. 

No dobra, może poznałem. Ale on nie jest prawdziwy. To tylko postać grana przez T, która nie istnieje. Wiem o tym, nie jestem głupi. 

T nadal ze mną jest, dzięki Bogu. Bałem się, że powiedziałby po prostu "dziękuję, do zobaczenia". Coś w stylu "praca wykonana, dzięki koleś". Ale nie przestaliśmy rozmawiać, wymieniliśmy się numerami pierwszego dnia na planie i od tamtej pory tak naprawdę nie przestaliśmy rozmawiać.

Piszę do niego codziennie, nawet o drobiazgi. On odpisuje, wysyła mi swoje głupie zdjęcia. Jest królem selfie, wszystkie je zapisuję. Są naprawdę zabawne i odsyłam mu je jako reakcje, kiedy pisze mi coś głupiego. Podpisuję je czasem, bo wiem, że to go rozbawia. Lubię, gdy się śmieje. 

T jest słodki. Jest świetny, jest królem żartów. Daje również niesamowite przytulaski. Pachnie jak mydło i uściski i święta. Pozwala mi się całować, droczy się ze mną. Wiem, że żartuje ale wiem też, że tego pragnie. Czuję to. 


Dead Man Walking /tłumaczenie plWhere stories live. Discover now