Rozdział 8 - „Gdy zaczynasz dostrzegać różnice..."

14K 647 675
                                    

Jęknął z bólu, a koszula na jego plecach coraz mocniej przesiąkała krwią. Jego stan był fatalny. Hermiona wiele razy widziała ludzi z strasznymi urazami – obrazy wojny, ale teraz była wprost przerażona. Wyglądało to tak, jakby Malfoy za chwilę miał wykrwawić się na śmierć.

– Co robić? Cholera! Co ja mam teraz zrobić?! - mówiła sama do siebie, nawet nie zwracając uwagi na to, że wciąż trzyma dłoń na czole blondyna.

Po raz pierwszy w swoim życiu czuła się tak bezradna. Gdyby chociaż miała różdżkę...

Jej wzrok niemal automatycznie padł na różdżkę, przy jego boku. Mogła ją teraz wziąć. Odczarować drzwi.

Draco ponownie jęknął, a ręką złapał skrawek szaty na jej kolanie ściskając go w pięści. Widać było, że strasznie cierpi.

– Nie! Nie mogę teraz spróbować uciec. Nie mogę zostawić go w taki stanie! To nie byłoby honorowe... Muszę coś zrobić! Tylko co?

Nagle ją olśniło.

– Robak! - krzyknęła ile sił w płucach.

Skrzat zmaterializował się przed nimi już po kilku sekundach.

– Szybko! Sprowadź tu profesora Snape'a! Już! - rozkazała, a skrzat widząc w jakim stanie jest jego pan, od razu zniknął.

Draco znów jęknął, przez zaciśnięte zęby i mocniej szarpnął jej szatę.

– Spokojnie, zaraz ktoś ci pomoże – zapewniała go szeptem.

Oparła jego głowę na swoich kolanach i gładziła go po włosach, jakby to mogło w jakiś sposób ukoić jego cierpienie. Z oczu Malfoya popłynęły łzy, a całe ciało zaczęło wyginać się w konwulsjach z bólu.

– Szybciej! Szybciej! - mamrotała pod nosem, nie mogąc znieść myśli, że ktoś cierpi tak bardzo na jej oczach, a ona nie może mu pomóc.

Jęki blondyna były coraz słabsze. Jego czoło było bardzo mocno rozpalone, a mięśnie wciąż drżały. Po chwili miała już pewność, że Draco zemdlał. Czuła, jak jego oddech słabnie, a serce zwalnia. Przeszył ją dreszcz strachu, gdy pomyślała o tym, co może się stać...

– Tylko mi tu nie umieraj, Malfoy!

Mógł być mordercą. Mógł być jej największym wrogiem. Mogła go nienawidzić ze wszystkich sił... Ale wciąż pozostawał człowiekiem. Człowiekiem, który ją chronił. Tym, który uratował ją z rąk własnego ojca. Nie życzyła mu, by cierpiał. Nie życzyła mu śmierci!

Usłyszała, jak zamki odskakują w drzwiach do komnat i odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła, jak Snape wbiega do środka.

– Co się dzieje?! - warknął, podchodząc do klęczącej na ziemi Hermiony i nieprzytomnego Dracona.

– Nie wiem, co się stało, nagle spadł z krzesła... chwilę był przytomny, ale teraz zemdlał – tłumaczyła chaotycznie.

– Cholera jasna, Granger! Musiałaś źle oczyścić jego rany!– syknął złowrogo Snape, kierując na niego różdżkę.

– Rany? Jakie rany? - zdziwiła się szczerze.

Ciało Malfoya uniosło się za pomocą zaklęcia lewitacji i Snape szybko ruszył w stronę jego sypialni.

– Rusz się Granger! Nie ma czasu! - krzyknął, gdy spostrzegł, że dziewczyna wciąż klęczy na ziemi.

Gdy wbiegła do sypialni swojego pana, pierwszym, co zauważyła, było to, że Snape rozcinał zakrwawioną koszulę Dracona. Mężczyzna leżał na brzuchu, w wielkim łóżku i wciąż był nieprzytomny. Hermiona z niedowierzaniem patrzyła na trzy wielkie szramy na jego plecach, które obficie krwawiły.

Gdy jesteśmy sami |Dramione|Where stories live. Discover now