Rozdział 27 - „Gdy znasz już swój cel..."

14.5K 559 282
                                    

Wchodzenie w czyjeś wspomnienia zawsze niosło ze sobą ten dreszczyk emocji, jednak tym razem Hermiona nie czuła nic poza spokojem. Miała wrażenie jakby po długiej i męczącej wędrówce, wreszcie miała dotrzeć do celu. Nie cieszyła się jednak, tylko skupiła – skupiła na tym, by zapamiętać jak najwięcej szczegółów i już wkrótce osiągnąć swój cel. Dokonać zemsty.

Stanęli przed jakimś wielki, ponurym gmachem w centrum Londynu. Hermiona pamiętała doskonale, że członkowie Zakonu udali się tam w celu przejęcia wielkiej partii żywności, która pozwoliłaby przetrwać im kilka kolejnych miesięcy. Pamiętała również jak cieszyła się i już kalkulowała jak rozważnie gospodarować tym, co uda im się zdobyć... Ta misja miała przynieść dobrobyt, a przyniosła tylko wielką stratę, ból i rozpacz. Budynek wewnątrz był równie ponury i obskurny, jak z zewnątrz, a w powietrzu unosił się zapach wilgoci. Gdzieś w oddali słychać było czyjś podniesiony głos. Hermiona usiłowała stłumić dreszcz, który przebiegł jej po plecach i dzielnie ruszyła do przodu.

– Wszystko rozegrało się w tamtym pokoju – Draco, który wszedł razem z nią do myślodsiewni, wskazał jej drzwi prowadzące najpewniej do jakiegoś magazynu.

– Byłeś przy tym?- zapytała cicho.

– Nie... przybyłem nieco później, ale Orion wszystko widział – odpowiedział, łapiąc jej dłoń.

Nie wiedziała, czy zrobił to po to, by poprowadzić ją w stronę magazynu, czy po to by dodać jej otuchy i odwagi, ale była mu bardzo wdzięczna za ten gest. Starała się wyregulować oddech i nie okazywać, jak wiele emocji w niej to wzbudza. Draco, pokazując jej te wspomnienia robił dla niej coś naprawdę wyjątkowego i doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że i dla niego najpewniej nie jest to łatwe. Jednak pragnienie, by poznać prawdę było dla niej jednym z najważniejszych celów w życiu i na zawsze będzie mu wdzięczna za to, że jej to umożliwił.

~~*~~

W pomieszczeniu znajdowało się trzech mężczyzn. Wszyscy byli bez masek. Pomimo, że pokój oświetlała jedynie dość mizerna żarówka, Hermiona widziała wszystko, aż nazbyt wyraźnie. A zwłaszcza swojego ojca... Leżącego na kamiennej posadzce. Martwy, pusty wzrok patrzący nie wiadomo gdzie. Bez blasku, bez iskierek radości, które zawsze gościły w tym spojrzeniu. Na chwilę musiała odwrócić głowę i siłą woli powstrzymać łzy. Musiała to przetrwać. Nie może teraz uciec jak wtedy, gdy Draco pokazał jej scenę gwałtu dokonanego na mugolce. Wytrzyma to, dowie się jak najwięcej i zaplanuje zemstę. To był jej cel - przeznaczenie, które musi się wypełnić... Snape stał nieco z boku, a jego mina była wyraźnie zacięta. Orion miał ręce założone na piersi, a cała jego postawa wyrażała skrajne znudzenie, natomiast Draco z wspomnień przyklęknął przy jej ojcu, przyglądając mu się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Panowała ciężka, przejmująca cisza.

– Jeśli chcesz, możemy wrócić...- zaproponował Draco stojący tuż obok niej i mocno ściskający jej dłoń. Wzdrygnęła się lekko i przecząco pokręciła głową.

– Nie. Chcę wiedzieć. Muszę – odpowiedziała, ciesząc się, że jej głos brzmiał tak pewnie.

– Co ten Dumbledore sobie myśli? Przecież to najwyraźniej był jakiś mugol! Nawet nie miał różdżki! - pierwszy odezwał się Daniel.

– W Zakonie mieszka kilkunastu mugoli, a to miała być zwykła akcja transportowo-zaopatrzeniowa, minimalne ryzyko... pewnie zabrali któregoś w roli tragarza – stwierdził Snape - Zaraz zawiadomię Albusa i dowiemy się kto to.

– To ojciec Hermiony Granger – zarówno mężczyźni we wspomnieniu, jak i Hermiona ze zdziwieniem spojrzeli na pochylonego nad zwłokami blondyna.

Gdy jesteśmy sami |Dramione|Where stories live. Discover now