Rozdział 35 - „Gdy od początku walczysz i tracisz, pragniesz i cierpisz"

16.3K 530 1K
                                    

Wszedł do swojej komnaty i zamaszystym ruchem zrzucił z siebie czarną pelerynę. W ślad za nią poleciała srebrna maska, która odbiła się od ściany i z głośnym brzękiem upadła na podłogę. Whisky! Naprawdę potrzebował teraz solidnej porcji ognistej, na uspokojenie i jako nagrodę za to czego dziś dokonał. O wszystkim decydowały ułamki sekund. Jeden mały błąd, a byłoby po nim... I po całym misternym planie. Dziś szczęście mu dopisało. Nigdy nie był specjalnie wybitny w tych sprawach, ale lata treningu, a w zasadzie prawdziwej tresury przyniosły efekty. Usiadł, a w zasadzie opadł ciężko na kanapę i machnięciem różdżki wzniecił ogień w kominku. Wcale nie było mu zimno, ale to co działo się dzisiejszego popołudnia sprawiło, że coś niepokojąco zimnego zakradło się do jego wnętrza i za nic nie chciało go opuścić. Nie chciał nazywać tego strachem. Był Śmierciożercą, generałem pierwszego kręgu, nie powinien nigdy odczuwać niczego nawet zbliżonego do strachu... a jednak, od pewnego czasu ciągle go to spotykało. Wstał i powoli podszedł do swojego biurka. Mała szkatułka zamknięta na kilka zaklęć w jego szufladzie była jedynym co w tej chwili pozwoliłoby mu ochłonąć choć trochę. Otworzył ją i z czułością spojrzał na pukiel jasnych włosów, związany niebieską wstążką. Ten prezent sprawił mu wiele radości, gdy mu go dała. Teraz zaś dawał mu niewielki oddech ulgi i nadzieję na to, że wszystko dobrze się skończy. Dziś mu się udało. Jedno sprawne, szybkie zaklęcie i ocalił siebie i ją... Pozostawało mieć tylko liczyć na to, że reszcie też udało się przetrwać. Wojna przecież dopiero się zaczynała.

~~*~~

Wszyscy trzymali się od niego najdalej jak mogli, szczęśliwy jeśli udało im się przetrwać pierwszy atak szału jaki go dziś dopadł. Lubił budzić strach i zawsze lubił widzieć to przerażenie w oczach potencjalnych ofiar, ale dziś nie mógł sobie pozwolić na ukazanie całej złości... Wiedział, że go zdradzają. Od dawna posiadał informacje na temat tego kto knuje za jego plecami i do czego dąży. Najwierniejsi... Ze złością machnął różdżką, a kryształowa karafka z krwistoczerwonym płynem rozpadła się w drobny mak. Siedząca na kanapie dziewczyna wzdrygnęła się lekko, lecz jej wzrok pozostał tak samo zimny i pusty, niczym u porcelanowej lalki. Satysfakcja wymalowała się na jego obliczu w pełnej okazałości. Odwrócił się w stronę rozłożonej na stole mapy i jeszcze raz spojrzał na plan. Przynajmniej ona, jedna z części jego genialnej układanki była już gotowa do odegrania swojej roli. Reszta jakoś się wpasuje, nie mieli przecież innego wyjścia. Lord wymagał, słudzy musieli... Spojrzał na ten fragment swych planów, w którym udział miał wziąć on... ten najwierniejszy, który tak srodze zawiódł. Spotka go za to kara, większa niż to co przeżył dziś. Już on się o to postara. Ponownie machnął różdżką, a nazwisko Malfoy wykaligrafowane na mapie na chwilę zapłonęło ognistą czerwienią, po czym zniknęło w małym kłębie dymu.

~~*~~

Szybkość, z jaką mknie zaklęcie w stronę swego celu jest liczona w ułamkach sekund. Nie miałaby dziś jednak szans w starciu w szybkością z jaką Hermiona Granger pokonała drogę dzielącą ją od kuchni do pokoju, w którym leżał ranny Draco. Snape mimo swego wieku i licznie odniesionych ran wcale nie był od niej gorszy. Prawie jednocześnie wpadli do pokoju, by móc się przekonać co takiego miał na myśli Adrian informując ich, że z Draco dzieje się coś dziwnego.

Blondyn rzucał się po całym łóżku targany konwulsjami, a z jego gardła wyrywały się okrzyki bólu. Hermiona w pierwszej chwili stanęła jak wryta nie wiedząc co ma począć. Na szczęście Severus w sekundę znalazł się przy Malfoyu i szybko unieruchomił go za pomocą zaklęcia, gdyż większość opatrunków już była zabarwiona krwią z nowo otwartych ran.

– Co mu się dzieje? - zapytała w panice, akurat w momencie, gdy do pokoju wpadli Lupin i Dumbledore.

– Szybko, Severusie! Musimy go wybudzić! To halucynacja! Chyba mu się wydaje, że wciąż torturują go w Umbra Walpurgis – krzyknął Albus, wyjmując swoją różdżkę.

Gdy jesteśmy sami |Dramione|Where stories live. Discover now