Rozdział 36 - „Gdy walka jest twym przeznaczeniem, a strata rzeczywistością..."

16.5K 506 1.1K
                                    

– Rubinowa? Nie... może jednak krwista, ognista, seksowna jak ja czerwień? – zastanawiała się cmokają głośno w kierunku ogromnego lustra.

Ktoś mógłby pomyśleć, że nie jest to odpowiednia chwila na robienie perfekcyjnego makijażu, ale ona była innego zdania. Lubiła dobrze wyglądać, a w tej chwili chce wyglądać najlepiej jak to możliwe. Od dziecka zawsze dostawała to czego chciała. Bez chwili zwłoki spełniano każdą jej zachciankę. Teraz też tego oczekiwała. I co z tego, że teoretycznie on był poza jej zasięgiem? Przecież skoro go chciała, to będzie jej. Nie obchodziło ją co mówi jej ojciec, jego przyjaciele czy sam Czarny Pan. Ona już zdecydowała, a przecież skoro ona jest najważniejsza to i jej decyzja jest ważniejsza od wszystkiego innego. Pukanie do drzwi przerwało jej wewnętrzny monolog nad wyższością jej osoby nad innymi.

– Otwarte! – krzyknęła w stronę drzwi, sięgając po swoje najlepsze perfumy i jeszcze raz wydymając krwisto-czerwone usta.

– Co ty tu jeszcze wyprawiasz? Musimy ruszać! – Aria Yaxley ubrana w czarny płaszcz i równie czarne wysokie kozaki wmaszerowała do jej pokoju z miną generała gotowego do walki.

– Jeszcze chwilę, przecież muszę jakoś wyglądać! – Messalina skrzywiła się, nieco urażona, że przyjaciółka ma odwagę ją popędzać, po czym przeczesała szczotką swe ogniste loki.

– Pośpiesz się Mess, bo Lord się wkurzy, jak nie będziemy na czas! – Aria wyglądała na zniecierpliwioną.

– No już, już! Przecież wiesz, że dziś jest mój dzień! Jak mam się pokazać mojemu ukochanemu? Mam wyglądać jak ten szlamowaty kocmołuch, który był jego niewolnicą?

– Przypomnę ci tylko, że to dla tej szlamy nas zdradził!

– Pff! Też coś! Draco wcale nas nie zdradził, tylko udaje żeby nam pomóc, jestem pewna!

– Jasne, już to mówiłaś – prychnęła Aria.

– Tak jak ty o swoim starym nietoperzu, naprawdę nie rozumiem jak możesz pożądać tego zgreda...

– Zamknij się! Severus jest o wiele bardziej wartościowym człowiekiem niż wszystkie te szumowiny, które nazywają się oddanymi sługami!

– Snape to zdrajca! – warknęła Messalina, wstając i wojowniczo opierając ręce na biodrach. Ubrana w czarny, lateksowy kombinezon wyglądała bardziej jak pracownica przybytku rozkoszy, niż jak wojowniczka gotowa do wojny.

– Och zamknij się Rosier! Snape po prostu wybrał dobrą stronę! To tylko my wciąż wierzymy, że to bagno, które nas otacza jest w ogóle coś warte!

– Ty tak uważasz! Ja wiem, że Czarny Pan poprowadzi nas do zwycięstwa, a twój Snape jako pierwszy zginie z jego ręki!

– Ciekawe, co będzie z twoim Malfoyem – prychnęła pogardliwie Aria.

Messalina odwróciła się w stronę lustra i jeszcze raz przyjrzała się swojej idealnie umalowanej twarzy. W swej ocenie wyglądała doskonale, zresztą jak zwykle...

– Draconowi nic nie będzie, już ja się o to postaram. Za to z wielką przyjemnością zabiję tę małą szlamę. Mam nadzieję, że długo będzie prosiła o litość zanim z nią skończę.

– Draco ci na to nie pozwoli...

– Mylisz się, Yaxley! On się nią brzydzi, wiem to bo...

Nie zdążyła jednak dokończyć, gdyż zarówno ona jak i Aria skrzywiły się z bólu i chwyciły za lewe przedramiona. Mroczny Znak zapiekł je prawdziwym ogniem. Lord się wyraźnie niecierpliwił. Pora było zaczynać...

Gdy jesteśmy sami |Dramione|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz