FIFTEEN

825 135 19
                                    



Gdy Tyler wszedł na czwartą lekcję, nigdzie nie zauważył Ashley. Westchnął i zajął miejsce, wyciągając telefon by do niej napisać.

Jednak zanim zdążył to zrobić, ktoś usiadł na siedzeniu obok.

Brunet zmarszczył brwi i uniósł wzrok. Ujrzał Brendona, przez co natychmiast napiął się i odsunął jak najdalej.

- Czemu się tak mnie boisz? - zapytał chłopak, po czym ułożył łokieć na biurku. Oparł o niego głowę, lustrując twarz Tylera.

- Nie boję się - warknął w odpowiedzi Joseph. - Po prostu cię nie lubię.

Brendon wydął wargi, przykładając dłoń do serca.

- Auć. Ranisz.

Tyler zignorował go. Po chwili usłyszał dzwonek, a nauczycielka weszła do klasy. Przez cały czas mógł poczuć na sobie spojrzenie Brendona. Nie było mu z tym zbyt komfortowo.

Nieudolnie próbował skupić się na słowach kobiety, kiedy poczuł palce owijające się wokół jego przedramienia. Napiął się, a Brendon zacieśnił uchwyt.

- Puszczaj - syknął brunet, kopiąc chłopaka. Mocno kopiąc.

Brendon jęknął i puścił jego rękę. Tyler niezwłocznie uniósł ją, a nauczycielka cicho westchnęła, zanim pozwoliła mu mówić.

- Mogę iść do łazienki? - zapytał zza zaciśniętych zębów. - Proszę, nie wytrzymam.

Przytaknęła, a Tyler, nie chcąc tracić czasu, wybiegł z sali. Naprawdę nie mógł znieść towarzystwa Brendona. Ani trochę.

Szybkim krokiem poszedł do toalety, zamknął się w kabinie i wyjął z kieszeni swój telefon. Wyszukał numer Ashley.

hej, wiem, że dziś cię nie ma, ale mogłabyś po mnie przyjechać?? naprawdę chcę do domu. bardzo.
-Tyler-

przepraszam, ty!! jestem z mamą u lekarza. jeśli miałabym możliwość bo ciebie przyjechać, na pewno bym to zrobiła. musisz zadzwonić do kogoś innego, ok?? nawet do josha, jeśli już musisz.
-Ashley-

Tyler westchnął, odpisał jej szybkim "okej" i poszukał kontaktu z imieniem Josha. Poprosił go to samo, co Ash.

Odpisanie zajęło mu ponad piętnaście minut, co nie wróżyło dobrze. Nauczycielka pewnie zaczęła się niepokoić. Może nawet wysłała kogoś, by sprawdził czy wszystko w porządku.

Kiedy poczuł wibracje telefonu, wyszedł z łazienki i udał się w stronę gabinetu szkolnej pielęgniarki. Wszedł do środka i postanowił udać ból głowy. Przeklinając pod nosem, zwrócił uwagę pielęgniarki. Kobieta kazała mu usiąść na jednym z łóżek.

- Co się dzieje, słońce? - zapytała zmartwionym tonem, po czym przyłożyła dłoń do jego czoła.

- Strasznie boli mnie głowa - skłamał. - Nie wytrzymuję już. Nie potrafię skupić się na lekcji. - Zawsze dodawał ostatnią część. Działało w 99,9% przypadków.

Kobieta przytaknęła. Dała mu okład z lodu, by przyłożył go do swojego rozgrzanego czoła i wskazała na leżący na biurku telefon.

- Chcesz zadzwonić po któregoś z rodziców?

Tyler rzucił okiem na swój telefon, by sprawdzić, co odpisał Josh.

jasne. już jadę.
-Josh-

- Mogę napisać do, um, kuzyna? Moi rodzice są w pracy i nie chcę im przeszkadzać.

Pielęgniarka nie wyglądała na zbyt zadowoloną, jednak ostatecznie zgodziła się.

- Śmiało. Mam nadzieję, że szybko wrócisz do zdrowia.

Kiedy kobieta się odwróciła, Tyler od razu się rozluźnił. Oparł się o ścianę, zamykając na chwilę oczy.

***

-Joseph? Wstawaj, twój kuzyn już przyjechał.

Tyler ziewnął i przeciągnął się, pocierając swoje oczy. Zdezorientowany rozejrzał się dookoła, zanim dotarły do niego wypowiedziane przez kobiecy głos słowa. Zauważył Josha. Jego ramiona były skrzyżowane, a usta skrzywione w nieprzyjemnym grymasie.

Joseph uśmiechnął się nieśmiale i podziękował pielęgniarce, po czym skierował się w stronę stojącego przy drzwiach fioletowowłosego chłopaka. Podczas całej drogi przez korytarz Josh nie odezwał się ani słowem. Jacyś ludzie bezwstydnie zaczęli o nich rozmawiać, nawet się z tym nie kryjąc.

Josh wyglądał na delikatnie poirytowanego. Złapał ramię młodszego chłopaka i przyspieszył kroku. Odpuścił dopiero, gdy wyszli na zewnątrz, a Tyler posłał mu zdezorientowane spojrzenie.

- Wszystko dobrze? - zapytał, kładąc dłoń na jego ręce. Pocieszająco ją zacisnął, dzięki czemu drugi chłopak natychmiastowo się rozluźnił.

- Po prostu przysiągłem sobie, że już nigdy nie wejdę do tego budynku - przyznał cicho, z wzrokiem wlepionym w chodnik.

Tyler poczuł się winny.

- Przepraszam - wymamrotał.- Jeśli bym wiedział, nie poprosiłbym cię, byś po mnie przyjechał, przepraszam.

Josh zachichotał, mierzwiąc miękkie włosy Tylera.

- Nie przejmuj się. Warto było ci pomóc.

Brunet mimowolnie się zarumienił. Cóż, ostatnio dość często to robił; zwłaszcza, gdy Joshua był w pobliżu. Chyba zaczynał lubić go bardziej niż powinien.

Fioletowowłosy objął ramieniem młodszego chłopaka, przysuwając go do siebie. Tyler musiał przygryźć wargę, by chociaż trochę powstrzymać uśmiech, jaki w tamtej chwili cisnął mu się na usta.

Josh puścił go, gdy doszli do samochodu, by oboje mogli do niego wsiąść. Tyler zapiął pasy, a starszy mu zawtórował.

Kiedy udało im się wyjechać z parkingu i dostali się na ulicę, Tyler zauważył coś dziwnego.

- Dokąd jedziemy? - zapytał, prostując się na siedzeniu.- To nie jest droga ani do mojego, ani do twojego domu.

Josh spojrzał na chłopaka, a w jego oczach tańczyły iskierki rozbawienia, spowodowane reakcją młodszego.

- Chcę cię gdzieś zabrać, byś trochę odpoczął od problemów. I spędzić z tobą trochę czasu. Tak naprawdę spędzić. Tylko ty i ja.

Tyler zarumienił się, gryząc swoją dolną wargę.

- G-gdzie?

- To niespodzianka.

facedown | joshlerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz