SIXTEEN

968 137 104
                                    

Tyler nie miał pojęcia, dokąd jechali. Josh kazał mu jedynie odłożyć telefon, by nikt im nie przeszkadzał i cieszyć się z powodu niespodzianki.

Szczerze mówiąc, Joseph nie wiedział, co o tym myśleć.

Jego telefon i tak się rozładował, więc wsunął go do swojej tylnej kieszeni i postanowił pobawić się trochę radiem. W samochodzie panowała cisza, jednak nie w niezręcznym sensie. Była komfortowa i Tyler czuł się z nią szczęśliwy.

W końcu Joseph znalazł jakąś stację i oparł się o swoje siedzenie, słuchając płynącej z głośników muzyki. Szorstki, jednak jednocześnie ciepły głos wokalisty wypełniał jego uszy, kołysząc go do snu.

Niecałą godzinę później obudziły go szepty Josha oraz delikatne szturchanie. Brunet ziewnął i przeciągnął się, zanim otworzył zmęczone oczy.

- Już jesteśmy - powiedział Josh z uśmiechem.

Tyler natychmiast rozbudził się i usiadł prosto, rozglądając się. Jego serce podskoczyło, kiedy zauważył, że byli w muzeum sztuki; tym, które zawsze chciał odwiedzić.

- Skąd wiedziałeś?- zapytał zszokowany, wyskakując z samochodu. Oczy mu błyszczały z ekscytacji.

- Zapytałem Ashley- odpowiedział. Tyler ciepło się uśmiechnął, mocno przytulając chłopaka.

- Myślałem, że Ash nie bardzo chce, żebyśmy spędzali ze sobą czas- wymamrotał w jego pierś.

Josh wzruszył ramionami, pocierając plecy młodszego chłopaka.

- Byłem bardzo przekonujący.

Tyler nie mógł powstrzymać ogromnego uśmiechu. Jeszcze raz przytulił Josha, po czym energicznie udał się w kierunku wejścia do muzeum. Dun zaśmiał się, a potem poszedł jego śladem.

- Ostatnio wyglądasz na szczęśliwszego - zauważył Tyler.

Joshua znów wzruszył ramionami.

- Chyba polepsza mi się. Nadal czasem dopada mnie głód, ale Ashley wtedy bardzo mi pomaga. I gumy też.

Tyler przytaknął ze zrozumieniem.

- Bardzo się cieszę, że ci na tym zależy. A co z terapią?

Josh lekko się skrzywił na ostatnie słowo.

- Um, nie podoba mi się ten pomysł. Ta cała terapia brzmi, jakbym był jakiś popierdolony.

Joseph westchnął.

- Terapia ma ci pomóc. Wiele osób z problemami odwiedza terapeutę, J. Sam chodziłem na terapię ponad 3 lata.

- Oh, ja... przepraszam. Nie chciałe-kurwa.

Tyler zaśmiał się i pocieszająco uścisnął jego ramię.

- Spokojnie, nic się nie stało.

Josh odetchnął z ulgą i przytaknął, kiedy oboje udali się w stronę drzwi. Kupili bilety, po czym weszli na teren wystawy.

Tyler wskazał na pewien obraz, który przykuł jego uwagę. Tło pokryte było rozmytymi kolorami, wszystkie jasne i szczęśliwe. Mniej więcej w połowie można było zauważyć dwie czarne sylwetki. Stały w ciasnym uścisku, jakby próbowały za wszelką cenę przy sobie pozostać. Nogi wyższego rozmywały się, podczas gdy druga figura była nienaruszona.

- Kurwa, głębokie - wypalił Josh. Tyler potarł jego ramię i przewrócił oczami, uśmiechając się pod nosem.

- Myślisz, że autor przez to przeszedł? To znaczy, wiesz, stratę osoby, którą kocha - wymamrotał Tyler, bawiąc się swoimi rękawami.

- Jestem prawie pewien. Mogę poczuć pasję włożoną w ten obraz - odparł cicho, marszcząc brwi.

Tyler przytaknął, powoli analizując dzieło. Nie mógł oderwać od niego wzroku. Było w nim tak wiele emocji.

Rozpacz. Miłość. Boleść. Złość. Pasja. Wina. Żal.

Nie mógł sobie wyobrazić, co przeżył artysta. Jego serce bolało na samą myśl.

- Możemy iść obejrzeć resztę - zasugerował szybko, a Josh zgodził się.

Chodzili po muzeum przez ponad godzinę, a Tylera już zaczynały boleć nogi. Ciągle burczało mu w brzuchu i czuł się wyczerpany.

Brunet westchnął teatralnie, czym przykuł uwagę Josha. Odwrócił głowę, kiedy młodszy chłopak rzucił się na ławkę, wydymając wargi i spoglądając na niego błagalnym wzrokiem.

Josh parsknął.

- Co chcesz?- zapytał ironicznie.

- Jeść i spać - oświadczył Joseph.

Fioletowowłosy zachichotał, gestem dłoni nakazując mu wstać.

- W takim razie chodźmy coś zjeść. Gdzieś tu musi być jakieś jedzenie. - odszedł kawałek, lecz zatrzymał się, gdy zobaczył, że Tyler nadal nie wstał. - Chyba sobie żartujesz.

- Nie- oznajmił, szeroko się uśmiechając.

Josh westchnął z niedowierzaniem i podszedł do młodszego. Lekko przykucnął, by drugi mógł bez problemu na niego wejść.

Tyler wskoczył na plecy chłopaka, a Josh natychmiast chwycił jego uda, podnosząc go trochę wyżej. Joseph objął ramiona chłopaka i oparł się o jego policzek, nie przestając się uśmiechać.

- Dziękuję.

Josh tylko wywrócił oczami.

Powoli zwiedzali budynek, szukając pożywienia. Zajęło im to chwilę, jednak w końcu się udało. Ludzie dziwnie się na nich gapili, lecz Josh i Tyler nie przejmowali się tym. Czuli się z tym niesamowicie komfortowo.

Cóż, Tyler tak się czuł. Z kolei Josh już nie mógł się doczekać końca swojej męki. Tyler był niski, ale mimo to ważył dużo. Zwłaszcza, gdy nosi się go tyle czasu.

- Schodzisz - oznajmił fioletowowłosy i zanim młodszy zdążył zareagować, puścił go. Brunet pisnął zaskoczony i potknął się o swoje własne nogi.

- Mogłeś dać mi chwilę na przygotowanie - zarzucił, łapiąc ramię Josha i ciągnąc za sobą. Wyglądał jak wkurzony pięciolatek, co Josh uważał za słodkie.

- Ups?

Tyler prychnął, ustawiając się w kolejce obok Josha. Nie odezwał się, kiedy Dun składał zamówienie i czekał na jego odbiór. Nawet kiedy usiedli przy stoliku by zjeść, Tyler nadal był cicho.

- Jezu, Ty - jęknął Josh.- Porozmawiaj ze mną. Zachowujesz się jak dziecko.

- Sam jesteś dzieckiem.

Josh zachichotał.

- Wow, odezwałeś się!- klasnął cicho. Gdy Tyler parsknął, Josh zaczął śmiać się jeszcze bardziej.- Jesteś przeuroczy.

Tyler znowu przestał się odzywać. Josh westchnął i wyciągnął rękę, by pogłaskać jego policzek.

- Nie zmuszaj mnie, żebym dał ci prawdziwy powód do bycia cicho.

- Niby jaki?

- Taki.

I wtedy Josh go pocałował.

facedown | joshlerWhere stories live. Discover now