TWENTY

933 114 52
                                    

Następnego ranka Tyler obudził się z małym bólem głowy i skórą pokrytą potem. Jego zmęczone oczy otworzyły się, jednak natychmiast zostały oślepione ciepłymi promieniami słońca.

- Kurwa - przeklął cicho, przewracając się na bok, by ujrzeć twarz śpiącego Josha. Jego serce wzrosło na ten widok. Delikatnie wyciągnął spod kołdry rękę, by założyć mu włosy za uszy. Chłopak nadal wyglądał na chorego i wyczerpanego, ale Tyler nie miał o to pretensji.

Tyler postanowił, że pozwoli mu jeszcze pospać. Wysunął się z łóżka i skierował do łazienki. Zamknął za sobą drzwi, jednak nie przekręcił w nich zamka, na wypadek gdyby Josh wstał i chciał skorzystać z toalety.

Brunet zdjął bokserki i odkręcił kran, myjąc zęby w oczekiwaniu aż woda nabierze odpowiedniej temperatury.

Gdy była w porządku, wszedł do kabiny i zamknął oczy, pozwalając tysiącom kropelek spłynąć w dół jego szyi i pleców. Zrelaksował swoje napięte mięśnie, co było niesamowitą ulgą od ciągłego stresu i zmartwień.

Jego serce cierpiało z miłości. Fakt, że Josh miał wcześniej do czynienia z przemocą i przez to myślał o sobie tak źle, zabijał Tylera. Chciał się o niego troszczyć, szeptać mu czułe słowa i pomóc mu pokochać samego siebie, tak jak kochał go Tyler.

Ale samoakceptacja nie była łatwa. Tyler znał to z doświadczenia.

To zajmuje miesiące, nawet lata, by poczuć się naprawdę pewnie w swoim ciele, ze swoim wyglądem i charakterem. Tyler nadal nad tym pracował oraz miał nadzieję, że pomoże w tym Joshowi.

- Tyler? Czy to ty?

Brunet powrócił do rzeczywistości. Otworzył drzwi kabiny, a kiedy z niej wyjrzał, zastał Josha, stojącego przy wejściu do łazienki. Jego ciemne włosy były rozczochrane, a bok twarzy czerwony od spania na ramieniu Tylera. Rękami pocierał swoje małe oczy, cicho ziewając.

- Myję się - powiedział Tyler z cieniem rozbawienia w głosie.

- Mogę do ciebie dołączyć? - zapytał miękko, a jego groźne oblicze na chwilę znikło. Pod tą maską był jak mały miś, a Tyler to kochał.

- Oczywiście.

Tyler nie patrzył, gdy drugi się rozbierał, by nie wprawić go w zakłopotanie. Zdał sobie sprawę, że dla Josha nie ma to znaczenia, kiedy ten wszedł mu pod prysznic.

Drzwi zaskrzypiały po raz kolejny, a serce Tylera podskoczyło, gdy miłość jego życia leniwie wchodziła do środka. Gorąca woda dotknęła jego piegowatej skóry, a mięśnie chłopaka nagle spięły się, na co Tyler cicho parsknął śmiechem.

- Zamknij twarz - wymamrotał, lekko się rumieniąc. - Nie spodziewałem się, że będzie aż tak gorąca.

Tyler zachichotał i przebiegł palcami przez wilgotne loczki Josha, odgarniając je z twarzy chłopaka. Podszedł bliżej, by pocałować jego czoło.

Tyler zniżył wzrok, zdając sobie sprawę, jak bardzo ich budowa się różniła. Skóra Tylera była nieco opalona, kiedy Josh miał kolor księżyca. Tyler nie był tak muskularny jak Josh, jednak oboje byli wysportowani.

Ciało Tylera było delikatnie zaokrąglone, a Josh miał wyraźnie zarysowane mięśnie.

Wyglądali zupełnie inaczej, zachowywali się inaczej i robili inne rzeczy. Innych rzeczy doświadczyli, jednak właśnie te doświadczenia sprawiały, że tak idealnie do siebie pasowali.

- Josh? - wymamrotał Tyler, wcierając szampon w jego roztrzepane włosy. - Mogę cię o coś zapytać?

- Wal - odrzekł Josh, mrużąc oczy.

- Wczoraj... - urwał, przygryzając wargę. Czy miał w ogóle prawo o to pytać? Czy Josh odpowie szczerze? Nie wiedział, jednak bardzo chciał. - Co Brendon miał na myśli? Gdy mówił, że coś zrobiłeś?

Josh zamarł i szerzej otworzył oczy, skupiając wzrok na ścianie za głową Tylera. Uścisk jego dłoni na talii chłopaka delikatnie się poluźnił, a brunet zaczął żałować, że spytał.

- Nie musisz odpowiadać j--

- Miałem nawrót. Znów brałem.

Ręce Tylera zatrzymały się. Uniósł wzrok, by zobaczyć jak czekoladowe oczy wypełniają się łzami.

- Byłem czysty przez dwa dni, przysięgam. A-ale... któregoś wieczoru pokłóciłem się z Ashley. Byłem na głodzie. Nie mogłem przestać. Przepraszam, że skłamałem.

Tyler wyjął swoje dłonie z włosów Josha, po czym owinął go ramionami. Trzymał go blisko, zanurzając twarz w szyi chłopaka oraz wdychając woń lawendy i cytryny.

- Tak bardzo mi przykro - wyszeptał, przytulając Tylera z całych sił. - Przepraszam, przepraszam, przepraszam.

- Kochanie, proszę cię, nie płacz - błagał Tyler, odsuwając się, by lepiej go widzieć. - Spójrz na mnie, proszę.

Josh spojrzał na niego napuchniętymi, czerwonymi oczami. Tyler czuł, jak jego serce przestaje bić. Pochylił się, by scałować łzy, spływające po jego policzkach.

- Nie przepraszaj. Gdy dzieje się coś takiego, zawsze do mnie dzwoń. A jeśli nie mógłbyś się ze mną skontaktować, porób coś, co cię uspokaja. Żuj gumę, wykałaczkę. Cokolwiek.

Josh przytaknął, uważnie słuchając. Chciał być lepszy, dla niego. Dla Ashley. Dla rodziców. Dla siebie.

- Masz mnie, kochanie. Jestem tu i nie zostawię cię, choćby nie wiem co.

I Boże, to było dokładnie to, co Josh potrzebował usłyszeć.

facedown | joshlerDonde viven las historias. Descúbrelo ahora