NINE

863 128 38
                                    

Dym wypełnił jego płuca, narkotyk zaczął działać, a wszystko stało się obojętne. Powieki Josha zatrzepotały, w uszach zaczęło dudnić a serce waliło jak oszalałe.

Wiedział, że to złe. Wiedział, że to go niszczy. Ale nie mógł przestać. Jak bardzo by nie chciał, nadal był uzależniony.

Stłumiony dźwięk śmiechu i muzyki był tylko tłem. Skupił się na rzeczach, które tylko on mógł słyszeć, tylko on mógł poczuć.

Potrzebował tego. Boże, tak bardzo tego potrzebował. Josh przestał tylko na kilka dni od wypisania ze szpitala. Głód dopadł go szybko, przejmując jego głowę i ciało. Wypełnił go potrzebą i pragnieniem, pełzając po jego skórze niczym mały robak.

Starał się to ignorować, ale uczucie otaczało go jak ogień. Wypalało płuca i parzyło skórę, jakby rozkazując mu iść. Iść i wziąć co chciał, czego potrzebował. I tak zrobił.

Fioletowowłosy siedział na kanapie obok jakiś dwóch roześmianych dziewczyn. Były tak samo wstawione jak on, a może nawet bardziej.

Ktoś inny wisiał głową w dół oparcia od fotela, chichotając jak pojeb. Jego ciemne włosy zaczesane były do tyłu, a przekrwione oczy schowane za grubymi oprawkami okularów. Na głowie miał kaptur, a na ustach uśmiech.

- Brendon - Josh zawołał niedbale, ledwo słysząc swój głos. - Brendon, daj trochę - wyciągnął do kolegi rękę po skręta.

Mężczyzna uniósł krzaczastą brew i pokręcił przecząco głową.

- Nie ma mowy, stary. Dopiero co wypuścili cie ze szpitala! Zwolnij trochę - powiedział głośno, odpychając dłoń Duna, który wywrócił oczami.

- Skurwiel - mruknął.

Brendon prychnął, a potem zaciągnął się i wypuścił dym w stronę sufitu.

- Robisz to specjalnie - prychnął Josh, szybko wstając. Krew uderzyła mu do głowy, przez co zachwiał się na nogach. Złapał za oparcie, by się nie przewrócić.

Brendon zachichotał głośno, wzruszając swoimi chudymi ramionami. Dwie dziewczyny poszły sobie, więc szybko zajął ich miejsce na kanapie. Położył rękę na klatce piersiowej Josha, a potem przyciągnął go na dół, by usiadł.

- Spokojnie, kochanie - rzucił od niechcenia, a Josh przewrócił oczami. Brendon uśmiechnął się oraz delikatnie potarł jego pierś, po czym zabrał dłoń i wrócił do swojego skręta.

- Mówiłem, że nie jestem zainteresowany - powiedział Dun, nie fatygując się, by wstać po raz drugi. Siedząc czuł się zdecydowanie lepiej. Plus, nie chciał ryzykować, że B. znów zacznie go macać.

Brendon nucił, odchylając głowę do tyłu. Odsłonił przez to liczne malinki na swojej szyi i szczęce. Josh prychnął na ten widok.

- Ty dziwko.

Brendon uśmiechnął się, biorąc to za komplement.

- Wolę ''królisiu'', ale dzięki. Ale dlatego dziwię się, że jeszcze się nie pieprzyliśmy. Lubisz dziwki, prawda?

- Jest różnica między dziewczynami dziwkami a męskimi dziwkami - skrzywił się Josh.

Brendon gwizdnął, przytakując.

- Ach tak, kiedy dziewczyny lubią seks, są nazywane dziwkami i kurwami. I traktowane jak gówno - splunął ironicznie. - Ale kiedy chłopak rucha na prawo i lewo, traktuje się go jak pierdolonego boga. To jest ta różnica. Dlaczego dziewczyny...

Josh wywrócił oczami, opierając swoje plecy o kanapę. Brendon był jak jakiś jebany hipis, zawsze mówił co myśli i miał niesamowicie otwarty umysł. Chodził na protesty i walczył o równość czy coś tam.

Gówno go to obchodziło.

- Właśnie dlatego nie masz u mnie szans - Dun powiedział wprost, ostatecznie prostując się. Brendon zmarszczył czoło i przerwał swój wywód.

- Nie dziwię się, że nikt cię nie chce - zawołał Brendon. - Jesteś chujem.

I odszedł, kołysząc biodrami.

Josh prychnął, po czym powoli wstał. Potykał się i wpadał w przypadkowych ludzi, chcąc znaleźć drzwi. Zazwyczaj to Brendon podwoził go do domu, ale tym razem Dun wątpił, że ten będzie chciał cokolwiek dla niego zrobić.

Fioletowowłosy wyszedł na zewnątrz, a w jego twarz natychmiast uderzył chłodny wiatr. Zadrżał i wyciągnął telefon, zagryzając dolną wargę. Ashley była jedyną osobą, do której mógł zadzwonić. Wiedział, że zrobi mu wykład, ale co z tego. Nie chciał w takim stanie iść do domu. Zwłaszcza, że było w chuj zimno.

Wybrał numer siostry i przyłożył urządzenie do ucha, podskakując z nogi na nogę. Zawsze był bardzo niecierpliwy.

- Halo?

To nie była Ashley. Josh zmarszczył brwi. Chyba nie był na tyle pijany, by słyszeć męski głos zamiast głosu swojej siostry?

- Ashley? - zapytał ze zmieszaniem. - Wiedziałem, że kiedyś przejdziesz mutację, ale cholera.

Po drugiej stronie usłyszał stłumiony chichot.

- Tu Tyler. Ashley zasnęła i nie chciałem jej budzić. Coś się stało?

Josh poczuł ciepło na swoich policzkach pod wpływem delikatnego głosu chłopaka. Odkąd naprawdę rozmawiali, uczucia Duna względem bruneta bardzo się... zmieniły.

- Um, potrzebuję podwózki - wybełkotał, rozglądając się dookoła. Szybko podał Tylerowi adres. - Mógłbyś po mnie przyjechać?

Tyler odpowiedział dopiero po chwili.

- Już jadę.

facedown | joshlerWhere stories live. Discover now