Rozdział 6

24 4 0
                                    

Harry

Czwartek to pierwszy dzień bieżącego roku szkolnego; dla mnie. 1 września był już we wtorek i to wtedy była ceremonia rozpoczęcia nauki 2k16/17, lecz ja byłem chory po "nieodpowiedzialnym bieganiu w deszczu", jak to stwierdzili moi rodzice. Była 5:45 kiedy zatrzymałem brzęczący od 30 minut budzik, który nie chciał sam przestać, więc mu w tym pomogłem. Wcisnąłem znak czerwonego krzyżyka w kółku na ekranie ładującego się telefonu, po czym pościeliłem łóżko (zmieniając je jednocześnie w nowoczesny narożnik) i wyszedłem się wstępnie umyć. Wszedłem do łazienki, zapaliłem światło nad lustrem i zobaczyłem w swoim sobowtórze coś złego; burzę na głowie. Wziąłem prysznic i uporządkowałem nadal nie chcące opaść lekko włosy; przez kilka lat opanowałem to do perfekcji. Przemyłem chcącą spać twarz zimną wodą (dla obudzenia), pokremowałem nieco trądzikowatą gębę , umyłem zęby i wypatyczkowałem uszy. Zgasiłem lampę i ruszyłem do kuchni na polowanie. Na śniadanie przygotowałem sobie kanapkę z masłem, pomidorem, mozzarellą oraz kilkoma listkami bazylii. Wszystko popiłem sokiem z buraków, który kupiłem wczoraj w abc. Wycisnąłem sok z kilku pomarańczy i grejfrutów, skroiłem sobie sałatkę z rukoli, sera fetta i podsmażanego słonecznika oraz dałem to do plastikowego pojemnika. Wziąłem  podręczną torbę, do której dałem pudełko i sok, ponieważ wszystko inne razem z piórnikiem miałem dostać na miejscu. Ubrałem się i zakluczyłem główne wejście do domu.

Pierwszy dzień gimnazjum. Hmm. Ciekawe jak tam jest. Znajdę przyjaciół? Jakichś nowych? Nie że nie lubię moich, tyle że lubię zawierać nowy znajomości.

Wchodzę do jasnobrązowego budynku, po którym kręci się wiele osób. W tłumie znalazłem swoją paczkę siedzącą na (oby) wygodnych pufach lub opierającą się o różowo-żółtą ścianę.

Przywitaliśmy się, a ja skierowałem się w kierunku pokoju nauczycielskiego. Zapukałem do skórzanych, już nie modnych, drzwi. Otworzył mi Pan z lekko brodatą twarzą, niedługimi włosami; ubrany w koszulę w niebiesko-zieloną kratkę i ciemnoniebieskie jeansy.

 - Dzień Dobry.

 - Dzień Dobry, pomóc w czymś?

 - Tak, poproszę. Szukam Pani Jonson.

 - O ile mi wiadomo, o tyle jest w pokoju numer 119.

 - Dobrze, a gdzie to jest?

 - Wychodząc z tego holu skręcasz w prawo oraz idziesz na koniec głównego przejścia. Przed drugimi schodami po prawej stronie jest sala, której szukasz - powiedział, gestykulując lewą ręką bo w prawej trzymał jakieś sprawdziany.

 - Dziękuję, Do Widzenia.

 - Do Widzenia.

Pokierowałem się wskazaną drogą i po chwili stałem przed pomieszczeniem numer 119. Zapukałem oraz wszedłem do środka.

 - Dzień Dobry?

 - Dzień Dobry.

 - Miałem zgłosić się po książki z biblioteki.

 - Ah tak, to ty jesteś tym nowym uczniem?

 - Tak, jestem Harry.

 - Yhm. Dobrze. Jestem Pani Aneta Jonsos i od dzisiaj jestem twoim nowym wychowawcą aż na trzy lata. Mam nadzieję, że ze mną wytrzymasz, aczkolwiek nie miejmy takie pewności.Chodź i usiądź w przedniej ławce, a opowiem tobie nieco o tej szkole.

 - Okey.

 - Może zacznijmy od tego. U nas w szkole jest dużo zakazów, ale nie są one zbyt rygorystyczne. Między innymi musisz wiedzieć o tym, że w tym budynku i na naszym terenie obowiązuje zakaz palenia normalnych papierosów oraz spożywania alkoholu w jaki kol wiek sposób. Takie akcje, jak Pikolo dla osoby mającej urodziny nie mogą mieć miejsca; chyba że na godzinie wychowawczej. Mam nadzieję, że rozumiesz, prawda?

 - Tak, tak; oczywiście.

 - Dobra koniec przynudzania. Teraz chodź ze mną do Biblioteki Szkolnej po książki itp.

Kończąc to zdanie zacząłem powoli wstawać i zasówać krzesło, na którym siedziałem. Wyszliśmy z klasy i skręciliśmy w lewo. Przeszliśmy obok bardzo dużej sali gimnastycznej, kilkunastu klas, aż dotarliśmy do potężnych rozmiarów Biblioteki. Na oko była GIGANTYCZNA. Dosłownie. Była częściowo dwupiętrowa, ponieważ przy ścianach piętra wystawach ok. 10 metrów od ich brzegów. Podeszliśmy do biurka,  które miało być czymś w stylu czytników. Stał na nim wieżowiec z książek,  zeszytów spiralowych oraz niebieskich długopisów z BIC'a. Obok leżały również ołówki i czarny piórnik.

Love You 4ever || PL //h. s.Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora