5. Wąż i jego ofiara

746 96 11
                                    

      Następny rozdział 18.05.

     Naprawdę chciałabym wiedzieć w jaki sposób Emil przywołał konia, który powinien być albo pożarty przez dzikie, głodne bestie albo nie zdołać go usłyszeć. Jednak największym moim zdziwieniem było to, że gniadosz miał na swoim grzbiecie wszystkie nasze pakunki. I jak można się tego było spodziewać, Ratero nie czekał aż mój oddech się uspokoi. On po prostu pogłaskał konia, dał mu cukier i ruszył sprężystym krokiem w dalszą podróż.

   Oddychając ciężko, wlokłam się jakieś trzy metry za nim. Myślałam przy tym, że moje płuca coś od środka wysadzi, ale prócz palącego gardła nic się nie stało. Na szczęście serce powoli się uspokajało, przestając walić o żebra z zatrważającą siłą.

- Możesz mi coś wyjaśnić? - doszło do mnie zniecierpliwione sapnięcie więc doszłam do wniosku, że czy tego będzie chcieć czy nie i tak usłyszy co do niego mówię. - Jakim sposobem koń przyleciał na twoje wezwanie? I skąd wiedziałeś, w którą stronę mamy biec?

- Bo mam ma... maksymalną, genialną orientację w terenie - rzucił, ale ja wychwyciłam jego nagłe zacięcie się.

- Masz mapę?! Czemu ja o tym nie wiem?

  Przyśpieszył, ale udało mi się do niego dobiec i... cóż nie wyszło to efektownie. Otóż tym razem potknęłam się o własne nogi, a upadłam na plecy Emila. No dobra zawisłam na nich, przy okazji podduszając mężczyznę. Gdy się jakoś podniosłam, koń spojrzał na mnie z miną typu: "Co my bez niego zrobimy? Co ja bez niego zrobię?". Ale przecież nie zabiłabym konia! Więc czemu ma właśnie taką minę? Po za tym nie jestem ciężka.

- Coś ci nie wyszło to podduszenie - powiedział.

- Mówisz to tak jakbyś oczekiwał, że jednak cię uduszę - prychnęłam - a ja zwyczajnie jestem niezdarna. Co do tej mapy...

- Nie dam ci jej, bo jeśli ją dostaniesz zostawisz mnie na pastwę losu, prawda? Jestem zbyt przystojny na śmierć w takim odludziu - teraz zdawał się oczekiwać, iż przynajmniej się uśmiechnę. Jego niedoczekanie!

- Przecież... - czemu czuję przyjemność płynącą z naszych kłótni? A nie! Satysfakcjonujące jest ich wygrywanie - Sam chciałeś mnie sprzedać w promocyjnej cenie! Do tego uratowałam twój bezwartościowy tyłek i teraz nagle miałaby zaufać w swoje metody nawigacyjne?!

- Twój narzeczony wie, że uwielbiasz się kłócić? - zapytał zakładając ręce na piersi. Wydawał się niewzruszony, ale coś w jego oczach mówiło mi, iż chciałby się uśmiechnąć.

- Nie, bo nie zamierzam się z nim kłócić. Z Wiktorem zawsze się zgadzamy.

- No proszę cię! Bez porządnej kłótni, skąd będziesz wiedzieć jak zachowa się w danej sytuacji? Jak zareaguje kiedy go obrazisz? 

- Lecz na pewno nie będzie chciał mnie sprzedać - burknęłam urażona.

   Miałam serdecznie dość tej rozmowy, no i brakowało mi argumentów. Emil doskonale wiedział jak uderzyć, aby wątpliwości wzięły górę nad miłością do Wiktora. Wolałam nie czuć tych przeszywających niepewności co do mego narzeczonego, w końcu nie czułam ich, gdy byłam od niego odseparowana w Drandon.

   Ale Emil zachowuje się tak jakby zależało mu na ukazaniu mi... właśnie czego? I dlaczego tak postępuje? Właściwie nie chcę wiedzieć! Niech zostawi to dla siebie, przecież to zwykły złodziej nie znający się na miłości dwóch bratnich dusz.

- Skąd wiesz? 

- Uch! Idź! Denerwujesz mnie jak nikt na świecie - pchnęłam go do tyłu.

Odważysz się?Where stories live. Discover now