21. Za szybko się nie ciesz!

626 89 2
                                    

    Miałam poważne wątpliwości co do tego, że nikt nas nie śledzi. Czułam niemal co chwila czyjś wzrok na sobie i doskonale wiedziałam kim jest ten ktoś - były to łowczynie. Pragnęły wiedzieć dokąd się kierujemy, aby łatwiej dopaść Emila, na którym przecież bardzo im zależało. Tak jak myślałam dobrze się ukryły, by ani jedna osoba z naszej grupy nie wiedziała jak blisko nas są.

    Przybliżyłam się do Emila, który szedł na przodzie trzymając uzdę jednego z koni. Nina paplała razem z Tomem w środku naszej grupy. Oczywiście kiedy jej brat spoglądał za siebie, ona udawała, że niezwykle interesuje ją koń prowadzony przez piętnastolatka. Naszą grupę zamykał Dawid, którego cała ta sytuacja bawiła coraz bardziej.

- Nie mów, że po raz kolejny musisz iść na stronę - jęknął mężczyzna. - Albo że jesteś głodna. Kwadrans temu zatrzymaliśmy się na postoju i daję słowo, że widziałem jak pałaszowałaś dwie bułki, wypiłaś wodę i udałaś się za krzaki.

- Nie o to mi chodzi - machnęłam ręką i ponownie przyśpieszyłam, aby zrównać się z Emilem. - Ta cisza jest przytłaczająca... znaczy Nina gada nieprzerwanie od kilku godzin, ale...

- Ty również chciałabyś o czymś porozmawiać.

- Właśnie! - spojrzałam na niego - Skąd wiedziałeś?

- Jakbyś nie zauważyła - pochylił się do mnie konspiracyjnie - dużo czasu ze sobą spędziliśmy. Tak więc poznałem cię wystarczająco, aby wiedzieć co nieco o twoich nawykach. Nie lubisz ciszy. Często albo zmuszasz do rozmowy albo włączasz się w jakąkolwiek, aby uciec milczeniu.

- Ach! No tak. Nie wiedziałam, że tak bardzo przyzwyczaiłeś się do mojej obecności i poznałeś moje nawyki - uśmiechnęłam się z zadowoleniem. Czułam jakiś dziwny spokój nawet ze świadomością, że dałam Emilowi tylko tydzień, jest jednak szansa, że właśnie tyle mu wystarczy.

- To co chciałabyś omówić? Moją przystojną osobę? - roześmiałam się mimowolnie - A tak na poważnie to o czym pragniesz porozmawiać?

- W zasadzie sama nie wiem - powiedziałam zagryzając zębami wnętrze dolnej wargi. - Wiem kim jesteś... Wiem! Skąd pochodzisz? Czy wasza wioska przemieszczała się... chodzi mi o to czy byliście koczowniczym ludem?

- Nie, nie byliśmy, teraz jesteśmy. Musimy się ukrywać i... - nagle jakiś ptak zaskrzeczał. Kiedy obydwoje spojrzeliśmy w górę, dostrzegłam, że to jastrząb, nurkujący w dół jastrząb - wędrujemy teraz z miejsca na miejsce. Pochodzimy z gór, tam łatwiej się ukryć czy szkolić - wyciągnął rękę, a ptak brawurowo wylądował na przedramieniu Emila.

- Mówiłem ci, że potrzebujemy ciebie w wiosce! - krzyknął Dawid.

- Tak, tak - zbył go.

    Jastrząb był przepiękny. Taki władczy z brązowo- białymi piórami i zaokrąglonym ku dołowi dziobem. Spoglądał na mnie nieufnie, podając swojemu panu (inaczej być nie mogło) nóżkę. Miał na niej jakiś nieduży, ciemny, skórzany rulon, z którego Emil wydobył zwinięty liścik. Widząc to rozdziawiłam buzię. A więc w tak prostu sposób komunikują się ze sobą! Zżerała mnie ciekawość co do treści listu.

    Oblicze Ratero pochmurniało coraz bardziej, gdy czytał treść wiadomości. Wyglądało na to, że coś rozgniewało go do tego stopnia, by przegonić jastrzębia z ramienia. Ptak zaskrzeczał wzbijając się w powietrze. Nie odleciał tylko krążył jakieś cztery metry nad nami, czekając aż pan pozwoli mu usiąść ponownie na przedramieniu.

- Coś się stało? - zapytałam.

- I tak, i nie - mruknął. - Ale to i tak ciebie nie dotyczy - powiedział grubiańsko. Ponownie przeczytał wiadomość, wzdychając ciężko za każdym kolejnym zdaniem. - Musimy szybko dojść do tej twojej stolicy - rzucił ponownie na mnie spoglądając - następnie muszę wrócić do domu. Razem z tobą - dodał przenosząc wzrok na Ninę.

Odważysz się?Where stories live. Discover now