10

1.8K 127 0
                                    

A/n: W końcu spotkanie camren :)
*Lauren pov*
Nie mogłam się doczekać aż wyjdę z tego miejsca. Godzina 12 zbliżała się wielkimi krokami, a mi było trochę przykro, że nie ma mi kto pomóc z rzeczami. Ally z tego co wiem idzie dziś na imprezę a ja nie mam żadnych innych przyjaciół. Westchnęłam i w duchu pogodziłam się ze swoim losem. Do mojej sali weszła pielęgniarka pytając o to jak się czuje i odłączając mnie od niektórych z urządzeń. Po 20 minutach przyszedł lekarz podając mi kartę wypisu i inne papiery, na których były zapisane rozmaite wyniki badań.
"Dziękuję to wszystko z mojej strony"- powiedział lekarz.
"Również dziękuję do widzenia"-powiedziałam i posłałam mu lekki uśmiech.
Zaczęłam dopakowywać rzeczy do toreb gdy usłyszałam, że ktoś wchodzi do sali.
*Camila pov*
Wstałam dziś dość wcześnie pomyślałam, że Dinah nie będzie już spać jednak pomyliłam się. Stwierdziłam, że pójdę się przyszykować, a gdy skończę pójdę przygotować dla naszej dwójki śniadanie. Gdy skończyłam poszłam na górę budzić Dinah.
"Dinah wstawaj to już ten dzień"- powiedziałam trochę głośniej niż zwykle.
"Dinah!"- krzyknęłam i zaczęłam ją szturchać.
Nic nie podziałało, więc ściągnęłam kołdrę, którą dziewczyna była przykryta. Od razu podziałało wydała z siebie jęk niezadowolenia i powoli zaczęła się budzić.
"Dziś jedziesz odebrać Mani z lotniska, a mnie masz zawieść do szpitala więc się ruszaj, bo nie mamy za dużo czasu"- pogoniłam Dinah.
"Mila już wstaje głowa mi pęka od tych twoich wrzasków"- powiedziała z irytacją Dinah.
"Nie mamy dużo czasu idź do łazienki się wystroić, ale się pospiesz bo śniadanie stygnie.
Blondynka wyszykowała się tak szybko jak mogła i wreszcie zeszła na dół zjeść śniadanie. Po zjedzonym śniadaniu wyszłyśmy z domu i wpakowałyśmy się do samochodu. Z każdą chwilą stresowałam się coraz bardziej. Najwyraźniej mój stres dostrzegła Dinah.
"No nie mów mi, że wymiękasz"- powiedziała.
"Nie wymiękam tylko mam pewne obawy co do tego"- powiedziałam.
"Nie daj się zjeść stresowi Mila"-powiedziała.
"Za długo czekałaś na ten dzień, żeby teraz sobie od tak stchórzyć"- dodała.
"No dobra dam radę"-powiedziałam.
Po naszej rozmowie dojechałyśmy do szpitala.
Zamknęłam drzwi i wyszłam z samochodu i podeszłam do bagarznika i wzięłam prezent i mały torcik kupiony na urodziny dziewczyny. Odłożyłam jeszcze drzwi, żeby podziękować Dinah.
"Pa dj dzięki za podwózkę i powodzenia z Normani"- powiedziałam.
"Nie ma za co i dzięki Camila"- powiedziała i zamknęłam drzwi od jej samochodu.
W głowie powiedziałam sobie wszystkie za i przeciw, ale w końcu przełamałam się i udałam się do szpitala. Podeszłam do recepcji w celu dowiedzenia się, gdzie mogę zobaczyć zielonooką.
"Przepraszam, w której sali leży Lauren Jauregui?"- zapytałam kobiety w recepcji.
"Jest Pani kimś z rodziny?"- zapytała z widocznym znudzeniem.
"Jestem jej dziewczyną"-powiedziałam.
"W takim razie nie mogę udzielić pani takich informacji"-powiedziała i pod nosem burknęła jakiś homoficzny tekscik.
Nie przejęłam się jej tekstem i postanowiłam załatwić to na własną rękę. Jakiś lekarz był obok i stwierdziłam, że może on mi pomoże.
"Dzień dobry czy wie, w której sali leży Lauren Jauregui?"-zapytałam go.
"Dzień dobry tak wiem jestem jej lekarzem jej sala znajduje się korytarzem prosto i w lewo"- powiedział jej lekarz.
"Dziękuję Panu bardzo"- powiedziałam.
"Nie ma za co"- powiedział i poszedł dalej wykonywać swoją pracę.
Poszłam za wskazówkami lekarza i dotarłam pod wskazaną sale. Pchnęłam drzwi i zobaczyłam jak dziewczyna stoi do mnie tyłem i pakuje swoją rzeczy do toreb.
*Lauren pov*
Odwróciłam sie i zobaczyłam Camilę? Tak to na pewno była ona.
"Camz?"- zapytałam z szokiem.
"Niespodzianka!"- krzyknęła dziewczyna i rozszerzyła ramiona.
Ucieszyłam się i wbiegłam w ramiona Camili.
Nigdy nie lubiłam niespodzianek, ale ta będzie chyba moją ulubioną i tą, którą jako jedyną polubię.
"Co Ty tu robisz Camz?"- zapytałam.
"Znalazłam Cię na Facebooku, a jako iż miałaś podane miejsce, w którym mieszkasz postanowiłam, że pomogę Ci z tym torbami"-powiedziała i już chciałam coś powiedzieć, ale dziewczyna jak się okazało nie skończyła mówić.
"I...mam dla Ciebie mini torcik urodzinowy i prezent"- powiedziała z entuzjazmem.
"Oh Camz nie musiałaś"- powiedziałam.
"Nie musiam, ale chciałam"- powiedziała.
"No dobrze, ale będę musiała Ci się jakoś odwdzięczyć"- powiedziałam.
"W takim razie chodź odstawimy twoje rzeczy do domu i zabiorę Cię, żebyśmy mogły zrobić mini imprezę urodzinową"- powiedziała.
"No to chodźmy"- powiedziałam.
Wzięłam wszystkie swoje rzeczy i jeszcze raz upewniłam się czy na pewno wszystko zabrałam. Udałyśmy się do taksówki, którą wcześniej zamówiła Camz. To najlepsze urodziny w moim życiu. Podałam taksówkarzowi mój adres i ruszyliśmy. Podzieliliśmy kwotę na pół i zapłaciłyśmy taksówkarzowi. Wyszłyśmy i powiedziałam Camili, żeby poczekała na mnie przed domem.
"Czemu nie chcesz, żebym weszła do środka?"- zapytała.
"Nie mogę Ci powiedzieć Camz naprawdę doceniam, że mi pomagasz i zrobiłaś świetną niespodziankę, ale niestety nie chce, żebyś wchodziła do środka później Ci wytłumaczę dlaczego"- powiedziałam.
Tak na prawdę chciałabym, żeby weszła, ale nie chcę jej narazić na spotkanie z moim ojczymem.
"Okej jak chcesz czekam na Ciebie"- powiedziała z nutką złości w głosie.
Oh Camz gdybyś tylko wiedziała zrozumiałabyś mnie i na moim miejscu postąpiła byś tak samo. Weszłam do środka i na wstępie spotkałam się z moim ojczymem. Próbował się do mnie dobierać, ale na szczęście udało mi się wyrwać i uciec do swojego pokoju. Zostawiłam tam rzeczy i wyszłam po cichu z pokoju. Udało mi się wyjść bez wzbudzania podejrzeń mojego ojczyma. Camila czekała na mnie przed domem tak jak powiedziała. Znów czekała na nas taksówka. Tym razem ona podała adres podróży i dość szybko dotarłyśmy na miejsce. Zdziwiłam się bo nic tutaj za bardzo nie było.
"Camz na pewno jesteśmy w dobrym miejscu?"- zapytałam.
"Tak musimy trochę pochodzić, ponieważ dalej nie ma drogi"- powiedziała.
"A więc chodźmy"- powiedziałam i ruszyliśmy w głąb nie znanej mi okolicy.
Chwilę szłyśmy w ciszy, którą postanowiłam przerwać.
"Gdzie właściwie idziemy?"- zapytałam dziewczyny.
"Już niedługo będzie widać ładny widok całego miasta"- powiedziała.
"Przyrządzimy Ci urodziny i trochę razem posiedzimy oglądając ładny widok na miasto"- powiedziała Camila.
Camila miała rację nie było daleko do wzgórza. Widać, że dziewczyna tu wcześniej była, bo był wyłożony koc i koszyk za pewno z jakimiś przekąskami.
"Rozgość się"- powiedziała na zachętę.
Usiadłyśmy obie, a dziewczyna wyciągnęła mini torcik i świeczki, które umieściła na torcie i zapaliła. Zaczęła mi śpiewać sto lat, a ja myślałam nad życzeniem.
"Pomyśl życzenie Lolo"- powiedziała Camila.
Zdmuchnęłam świeczki, a dziewczyna wyciągnęła ładnie ozdobiony prezent.
"Dziękuję Camz"- powiedziałam i zaczęłam rozpakowywać paczuszkę. Była to bransoletka z napisem "Loluś" i małym serduszkiem obok. Przytuliłam dziewczynę i jeszcze raz jej podziękowałam.

Sad Tumblr- [Camren]Where stories live. Discover now