1. Lilly

407 37 13
                                    

Poniedziałek. Czas zaczął kolejny tydzień szkoły. Kolejny tydzień życia mojej małej córeczki - Caroline.

Jak codziennie wstałam o szóstej, żeby przygotować nam śniadanie. Dla siebie zrobiłam tosty, a dla Małej przygotowałam kaszkę. Weszłam z naszym śniadaniem do sypialni. Tackę z jedzeniem postawiłam na szafce nocnej. Podeszłam do kołyski, w której siedziała córka. Nakarmiłam ją i wzięłam na ręce.

Caroline ma roczek. Jest moim oczkiem w głowie, chociaż przez nią przeżyłam coś strasznego...

- Kochanie, przepraszam, ale już dziś znowu musisz zostać z panią Kimberly. Mamusia musi iść do szkoły.

- Mama!

Włożyłam córkę do wózka, dałam jej kilka zabawek, żeby miała się czym zająć, w czasie, gdy ja będę jadła śniadanie. Po skończonym posiłku wyciągnęłam z szafy czyste ciuchy. Ubrałam się w nie. Poszłam z dzieckiem do łazienki zrobić makijaż i zaczesać włosy. Gdy już to zrobiłam, spojrzałam na zegarek, który miałam na nadgarstku. Było kilka minut po siódmej. Wróciłam z córką do pokoju. Zmieniłam jej pieluszkę i przebrałam, ponieważ podczas jedzenia się ubrudziła.

Gdy byłyśmy już gotowe, powędrowałam z wózkiem kilka domów dalej do pani Kimberly. Zapukałam do drzwi, a po chwili staruszka stała już naprzeciwko mnie.

— Dzień dobry, babciu — przywitałam się z sąsiadką.

Pani Kimberly kazała mi do siebie mówić babciu, gdy opowiedziałam jej moją historię. Chciała nawet, żebyśmy razem z Caroline u niej zamieszkały. Zastanawiam się nad jej propozycja, byłoby nam łatwiej.

— Lilly! Witaj, kochaniutka! — kobieta pocałowała mnie w policzek i przytuliła, jak ma to w zwyczaju. — Caroline! Moja malutka wnuczka! Stęskniłam się za tobą! Nie widziałyśmy się dwa dni!

— Mam nadzieję, że mała nie będzie sprawiać problemów — westchnęłam.

— Caroline zawsze jest bardzo grzeczna. Nie musisz się martwić! Zapraszam cię potem na obiad.

— Oczywiście, babciu! A teraz muszę już iść, spóźnię się na autobus. Do zobaczenia później — rzuciłam, odchodząc.

— Na razie!

Przystanek był niedaleko od domu babci. Szybko do niego doszłam. Oczywiście, gdy się zjawiłam, każdy zaczął szeptać. Przyzwyczaiłam się do tego. Ludzie obgadują mnie, nawet gdy stoję obok nich. Dziś stało się coś niemożliwego, wszyscy szeptali o jakimś brunecie, który przeniósł się do nas do szkoły. Czasami zastanawiam się, skąd oni mają takie informacje.

Po kilku minutach przyjechał autobus. Weszłam do niego jako ostatnia. Zajęłam miejsce i wpatrywałam się za okno. Kiedy byliśmy już pod szkołą, poszłam do swojej szafki. Wzięłam potrzebne książki i skierowałam się pod klasę. Nie było mi to dane, ponieważ od razu jak się odwróciłam, zostałam pociągnięta za nadgarstek.

— Um, hej, jestem Harry — uśmiechnął się.

— Lilly?

— Nie wiesz może, gdzie jest sala chemiczna? Jestem nowy i tak jakby dziś jest mój pierwszy dzień.

— Chyba jesteśmy razem w klasie.

— Cudownie! Będziesz moim przewodnikiem — brunet zaśmiał się.

— Nie mam nic przeciwko — wzruszyłam ramionami.

Harry najprawdopodobniej nie wiedział o mnie nic. To dziwne, że wszystkie dziewczyny jeszcze go nie zaczepiły. Fajnie jest rozmawiać z kimś w szkole. Mieć przyjaciela. Ja nigdy tego nie miałam. Każdy się ode mnie odwrócił, nikt mi nie wierzył. Mówili, że to moja wina, ale to nieprawda. Ja się o to nie prosiłam.

Poszliśmy do klasy. Usiadłam w swojej ławce, trzecią pod oknem. Po chwili brunet usiadł obok. Nigdy nikt ze mną nie siedział, to dla mnie nowość. Myślałam, że usiądzie z Catherine.

Otworzyłam zeszyt na środku i zaczęłam rysować. Zaczęłam od kształtu twarzy, potem nos i oczy, usta.

— Wow, super rysujesz! — powiedział Harry.

— Dziękuję — poczułam na policzkach palący rumieniec.

— Rumienisz się — zauważył.

— Nie, nie prawda — zakryłam twarz włosami.

— Nie ukrywaj się, to słodkie.

Wróciłam do szkicowania. Kiedy mój rysunek był skończony, Harry znowu się odezwał:

— Kto to? — zapytał.

Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.

— Um, to moja... Siostra!

***

 Kołyska • Styles 1&2Where stories live. Discover now