Podniebna Twierdza

79 21 2
                                    

Vuillemin podskoczył na te słowa i niepewnie spojrzał na Morrigan. Wiedźma stała oparta plecami o masywne biurko, ręce miała skrzyżowane na piersiach a palcami wybijała na ramionach jakąś żywą melodię. Uśmiechała się, ale w sposobie, w jaki drżały jej usta i marszczyły się brwi, widać było, że jest zdenerwowana.

– To chyba rozwiązuje część problemów – zauważył Hawke, przełknąwszy spory łyk jakiegoś czerwonego trunku. Bart skrzywił się mimowolnie. Po rumieńcach na policzkach Czempiona bez trudu stwierdził, że napój ten był zdecydowanie zbyt silny jak dla maga, templariusz nie mógł jednak zrobić nic, by nakazać mu odstawienie kielicha.

– Miejmy nadzieję – westchnął Varric, racząc się tym samym trunkiem. – Wyborne, nie sądzisz?

– Jestem przyzwyczajony do słodszych.

– Orlais nie ma tak dobrych winiarni jak Kirkwall.

– Ach, miałeś na myśli wino. Cóż, tak, niezłe – prychnął Hawke, odrywając spojrzenie od Barta, na co krasnolud zaśmiał się nieco zbyt rubasznie.

– Ty i niewierność? – zdziwiła się Morrigan.

– Jestem tylko człowiekiem. Poza tym, nic takiego jeszcze nie zrobiłem.

– Maskotka Żelaznej Damy czy nie, lepiej uważaj w nocy, dopóki ten stary rozpustnik nie opuści Twierdzy – poradził Bartowi Varric, mrugając porozumiewawczo.

Bardziej niż wulgarność ostrzeżenia templariusza uderzyło określenie, jakie zostało w stosunku do niego użyte. Spłonął rumieńcem i w duchu aż jęknął. Dopiero co uporał się z jednym wybuchem agresji, naprawdę nie chciał znów przez to przechodzić. Tym bardziej, że nawet jeśli Rilienus dobrze radził sobie z niekorzystnym działaniem jego mocy, nie wiadomo, jak zareagują na nią Hawke i Morrigan.

Madame de Fer twierdziła, że im silniejszy mag, tym szybciej Bart będzie w stanie go stłumić. Zachwianie potężnego połączenia z Pustką, do którego wielcy magowie byli tak przyzwyczajeni, mogło zaowocować utratą many, przytomności, a w najgorszym przypadku nawet życia. Zaklinaczka powiedziała to Bartowi na niedługo przed tym, jak odesłała go z Montsimmard, dając mu tym samym jasno do zrozumienia, że nawet ona nie była w stanie znieść jego obecności.

Poprawił się od tamtego czasu. Zdecydowanie lepiej panował nad emocjami, potrafił również wedle woli aktywować moc tatuaży. A mimo to już po raz drugi w przeciągu kilkunastu minut omal nie stracił nad sobą panowania.

– Z całym szacunkiem, Wicehrabio, ale nie jestem niczyją maskotką – zaoponował, siląc się na uprzejmy uśmiech.

– Być może – zgodził się krasnolud. Nic nie wskazywało na to, by żałował swoich słów. – Ale tradycja każe nadać ci jakieś stosowne przezwisko. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że „Maskotka" będzie pasowało idealnie.

– Ja też mam przezwisko? – zaciekawił się żywo Rilienus. Na pełne potępienia warknięcie Barta posłał mu przepraszające spojrzenie.

– Oczywiście, że masz. Dorian i ja stwierdziliśmy, że „Artefaktor" będzie najlepiej pasowało.

– Czyli on jest Artefaktorem, a ja Maskotką? I naprawdę uważacie, że to sprawiedliwe? – prychnął Vuillemin.

– Jeśli jesteś niezadowolony, zawsze możesz napisać podanie do Boskiej. Istnieje szansa, że zezwoli na nadanie ci nowego przezwiska – odparł Hawke, uśmiechając się przy tym nazbyt protekcjonalnie jak na gust templariusza.

– Nie mówicie poważnie, prawda? Dlaczego Boska miałaby się tym interesować? – jęknął Bart, na co jego oprawcy tylko uśmiechnęli się jeszcze szerzej.

Dragon Age: PojednanieWhere stories live. Discover now