74. Gdzieś w Górach Mroźnego Grzbietu

47 14 2
                                    

Pomieszczenie, które zaproponował im Donnic znajdowało się dokładnie pod sypialnią małego Elthina. Wprawdzie była to piwnica, w której panował okropny ziąb, ale najwyraźniej Rilienus dopatrzył się w niej kilku zalet, jakich nie znalazłby w innych pokojach. Bart nie zamierzał zadawać pytań. Wiedział wszystko, co musiał wiedzieć.

Musiał wyzbyć się wszelkich wątpliwości. Strach i zwątpienie natychmiast przyciągną do niego demony, a to tylko utrudni pracę Rilienusowi.

Zadrżał, choć nie ze strachu, a z podniecenia. Pierwszy raz w życiu miał wejść do Pustki. Wiedział, że to niebezpieczne, ale nie potrafił odmówić sobie choć odrobiny ekscytacji. Do tego dochodził fakt, że Rilienus najwyraźniej doszedł do wniosku, że pomoc templariusza po drugiej stronie Zasłony naprawdę może mu się przydać.

Dlatego właśnie Bart z uśmiechem od ucha do ucha podawał swemu magowi kolejne kamienie poznaczone runami. Szorował posadzkę, na której miał powstać krąg. Przeganiał pająki i ćmy, które mogłyby paść ofiarą pomniejszych duchów. Przede wszystkim jednak po prostu się uśmiechał. Bo czy mógł spotkać go większy zaszczyt?

Wiedział doskonale, jak wybredny potrafił być Rilienus. Mag wybrzydzał przy wybieraniu szat, kręcił nosem na podawane w Podniebnej Twierdzy dania, opędzał się od osób, które z jakiegoś powodu nie przypadły mu do gustu. A mimo to nie przeszkadzała mu myśl, że Bart wejdzie wraz z nim do Pustki.

„Potrzebuje mnie" – pomyślał Bart mimowolnie i uśmiechnął się jeszcze szerzej.

– Nie jesteś trochę zbyt pogodny, biorąc pod uwagę, że niedługo przyjdzie ci zmierzyć się z demonami? – Templariusz podniósł wzrok i spojrzał na stojących w drzwiach do piwnicy Varrica Tethrasa i Garretta Hawke'a.

– Czy lepiej by o mnie świadczyło, gdybym drżał ze strachu? – zapytał ostrożnie Vuillemin. Choć Rilienus rozmawiał z tą dwójką zupełnie swobodnie, Bart wciąż nie mógł pojąć, jakim cudem w ogóle przebywał w obecności Wicehrabiego i Czempiona Kirkwall.

– Nie miałbym podejrzeń, że jesteś nieodpowiedzialnym dzieciakiem – westchnął krasnolud, a choć jego słowa zabrzmiały ostro, Bart usłyszał w nich wyłącznie głęboką troskę.

Rilienus wyszedł chwilę przed ich przybyciem, by omówić coś z Donnikiem i Aveliną, przez co Vuillemin był teraz zdany na łaskę Hawke'a i Varrica. Fakt ten niespecjalnie mu się podobał. Nie, nie dlatego, że wierzył pogłoskom obwiniającym tę dwójkę za Rozłam Kręgów i Zakonu Templariuszy. Przeciwnie. Wiedział doskonale, jak wiele zrobili dla Thedas i im dłużej znajdował się w ich pobliżu, tym czuł się mniejszy.

– Jesteś pewien, że chcesz tam iść? – zapytał Hawke, podsycając jedynie kompleksy Barta. – W każdej chwili możesz się wycofać. Nikt nie uzna cię za tchórza.Przeciwnie, to będzie bardzo odważna i dojrzała decyzja.

– A co z Rilienusem? Nie powinien iść sam – zaoponował nieśmiało Vuillemin. W głębi serca nie potrafił nie zgodzić się z Hawkiem. Problem polegał na tym, że przysięgał przed Stwórcą, że będzie wspierał Rilienusa i nie mógł się z tego tak po prostu wycofać.

– Carver mógłby pójść zamiast ciebie. Ma większe doświadczenie w tych kwestiach.

– Och. Cóż. To...

– Nie podoba ci się ten pomysł? – Dlaczego przyglądali mu się tak przenikliwie? Czy jego odpowiedź mogła przekonać ich, że jednak nadawał się do zadania, które na niego czekało?

– Nie specjalnie, ale jeśli uważacie, że nie powinienem...

– Na cycki Andrasty, dzieciaku, masz wejść do Pustki! – przerwał mu Varric z czołem pobrużdżonym zmarszczkami strapienia. – Tylko głupiec nie dostrzegłby oddania, z jakim patrzysz na tego maga, ale zaufaj mi, Pustka to nie łąka usiana kwiatami.

Dragon Age: PojednanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz