VIII

365 58 34
                                    

CLAUDIA

Minęło pół godziny odkąd rozmawiałam z ojcem. Przez ten cały czas próbowałam na nowo poskładać telefon, ale on jak na złość przestał działać.

Zmęczona już tym złomem, rzuciłam go ze złością w kąt pokoju, gdzie rozsypał się jeszcze bardziej.

Oparłam się rękoma o podłogę, ponieważ to na niej siedziałam odkąd mnie tu zamknęli. Wiedziałam, że tata zrobi wszystko aby mnie stąd wyciągnąć, ale martwiłam się, że nie zdąży.

Jak na zawołanie, zamek w drzwiach pękł z hukiem, a te się otworzyły.

Wpatrywałam się jak zaczarowana w mężczyznę przede mną. Zbliżył się i ukląkł przy mnie z małym uśmiechem. Nie mogłam oderwać oczu od jego pięknych tęczówek.

Oho! Zaraz będę mieć motylki w brzuchu!

- Ty jesteś pewnie Claudia. - zaczął mówić cudownym, zachrypniętym głosem od którego przeszły mnie dreszcze - Przyszedłem po ciebie, piękna. - dodał z uśmiechem.

O Mój Boże! On uważa, że jestem piękna! Chyba mam zawał! Albo fangirl! Kurdę! Sama nie wiem!

- Chodź, zaprowadzę cię do brata. - złapał mnie za rękę i chyba mój mózg przestał działać w tej chwili.

Posłusznie wstałam z podłogi razem z moim wybawcą. Mężczyzna spojrzał na nasze splecione dłonie, po czym ulokował wzrok we mnie i uśmiechnął lekko, na co serce zabiło mi szybciej.

Chyba spotkałam swojego księcia z bajki! Yay!!!

Zaczęliśmy iść przez korytarz, a on nadal nie puszczał mojej dłoni. O Bosz...

- Nie wiedziałem, że Stiles ma taką piękną córkę. Trochę się zdziwiłem gdy mnie wezwał, ale teraz wcale nie żałuję, że oderwał mnie od moich obowiązków. - stwierdził.

- No cóż...- westchnęłam cicho, jednocześnie sprawdzając czy głos mi nie drży - Wpadłam w małe kłopoty i przepraszam za to, że sprawiłam problem. - oznajmiłam.

Zatrzymał się przed wyjściem głównym z placówki i spojrzał mi w oczy.

- To żaden problem, piękna. - uśmiechnął się i otworzył mi drzwi, puszczając moją dłoń - Twój brat jest tam. - wskazał głową na samochód przy bramie - Leć do niego. - powiedział wesoło.

- Dziękuję za pomoc. - posłałam mu swój uśmiech na podryw numer 46: piękna, skromna i powabna.

Skierowałam się do Brett'a i gdyby to tak głupio nie wyglądało, to zaczęłabym skakać z ekscytacji, ale mogę zrobić to potem gdy już będę w domu.

MIKE

Wyszedłem z siedziby i pierwsze co, to podbiegłem do Sama.

- Wszystko okej? - zapytałem.

- Tak. Miałem małą strzelaninę, ale pomógł mi Lucek. - wyjaśnił.

- Lucek? Lucyfer tutaj jest? - spytałem powoli z szokiem.

- Ta. Oprócz tego jest też Cas i jakiś drugi. - odparł.

- Gabriel. - domyśliłem się - Claudia zawiadomiła Stilesa, a ten sprowadził nam tu armię jak na trzecią wojnę światową. - zaśmiałem się, lecz zaraz spoważniałem - On mnie zabiję. - wyszeptałem.

- No, masz przejebane. - przytaknął Sammy.

- Dzięki za wsparcie! - oburzyłem się.

Mój wzrok spoczął na Claudii i Brett'cie przy aucie, więc to tam się skierowałem.

I'll Be Brave (Dodatek - Mike) Donde viven las historias. Descúbrelo ahora