Epilog

430 64 24
                                    

- Stiles, odłóż tą strzelbę. Dobrze wiesz, że nie zrobisz tym nic Luckowi. - próbowałem go uspokoić, patrząc jak ładuje broń - Serio, odłóż to zanim sam się postrzelisz. - stwierdziłem.

- Nie wtrącaj się, Mike! - nakazał mi.

- Ale on ma rację. Jeszcze nadciśnienia się nabawisz. - dołączył do nas Nugi.

- Co z wami?! Przecież to Lucyfer do cholery! A Claudia jest moją córką! - wybuchł Stiles, po czym spojrzał na mnie - Miałeś ją pilnować! Obiecałeś mi to! A patrz co zrobiłeś! Nie dość, że narażasz moje dzieci na niebezpieczeństwo, to jeszcze wracają, jeden jako wilkołak, a druga zakochana w diable! Brawo, Mike! - wykrzyczał.

Wiedziałem, że Stiles ma rację. Wszystko to wyłącznie moja wina, ale i tak zabolało, gdy usłyszałem to prosto w twarz. Wiedziałem także, że powiedział to ze złości. Wcześniej przecież wybaczył mi to co stało się z Brettem.

- Nie drzyj się na niego. To moja wina, okej? Powinienem zająć się Murkoffem sam. Jeśli chcesz na kogoś wrzeszczeć, to wrzeszcz na mnie, ale Mike'owi daj spokój. - nakazał Draco.

- Kochanie...- do pomieszczenia weszła Lydia - Nie ma co się denerwować. - oznajmiła spokojnie, delikatnie zabierając mężowi broń - Clauds jest młoda, na pewno to tylko zauroczenie, a jeśli nie, to nie ważne co byśmy zrobili, nie możemy zabronić jej prawdziwej miłości. - wyjaśniła.

Stiles westchnął głośno i po jego minie wywnioskowałem, że dał się przekonać Lydii.

Wycofałem się z gabinetu i podszedłem do Sama.

- Powinniśmy się zbierać. - wyszeptałem cicho.

- Skoro chcesz. - zgodził się.

Niepewnie spojrzałem na blondyna, który także wyszedł z gabinetu, chcąc zostawić Stilesa i Lydię samych.

- Jedziesz z nami? - zaproponowałem.

Odpowiedział mi szerokim uśmiechem.

- Wiedziałem, że mnie polubisz. - cmoknął w moją stronę.

- Bo zaraz się rozmyślę. - zagroziłem i skierowałem się do drzwi.

- Mike! - zatrzymał mnie głos Stilesa.

Odwróciłem się w jego stronę.

- Przepraszam. - powiedział.

- Spokojnie, staruszku. Złość cię poniosła. Zresztą dobrze zdaję sobie sprawę, że to moja wina. Ja zjebałem. - przyznałem.

- Nawet jeśli, to ci wybaczam. - wyznał, po czym spojrzał na Caludię - Ale i tak Lucek ma u mnie przejebane! - dodał.

Pokręciłem głową, przytuliłem na pożegnanie Stilesa i wyszedłem z domu.

- I co teraz? - spytał Nugi.

Spojrzałem na niego, a potem na Sammy'ego.

- Narazie...wracajmy do domu. Do Luizjany. - zdecydowałem.

Wsiedliśmy do czarnej Impalii i odjechaliśmy, zostawiając Bracon Hills daleko w tyle.

Trzy miesiące później...

- Znalazłaś ich? - spytałem, poprawiając sobie słuchawkę przy uchu.

- Z tego co się orientuje, to sekta, która uważa się za zombie. Namierzyłam ich na rogu Groven Street i Longland. - usłyszałem.

- Czy tam przypadkiem nie ma opuszczonej kamienicy? - upewniałem się.

- Jest. Muszę kończyć. Idę z Brettem i Racją na spotkanie ze stadem. - oznajmiła Caludia.

I'll Be Brave (Dodatek - Mike) Where stories live. Discover now