X

347 59 14
                                    

- Już wszystko dobrze? - spytałem łagodnym głosem Brett'a.

Chłopak siedział na kanapie i wyglądał na spokojnego. Niedawno przyjechaliśmy do Luizjany. Będę musiał i tak jechać z Claudią i Brett'em do Brecon Hills by pogadać ze Stilesem, ale narazie jesteśmy tutaj.

- Jak mnie coś nie rozdrażni to tak. - odpowiedział.

- Okej...- westchnąłem cicho.

Przesunąłem krzesło tak, aby usiąść na przeciwko Brett'a.

- Powiedz mi teraz co się stało. - poprosiłem.

- Stałem koło bramy, tak jak kazałeś. Oglądałem mecz. Nic nie zrobiłem źle! - uniósł się.

- Nie twierdzę, że to ty coś schrzaniłeś. - odrzekłem.

- Schowałem telefon gdy z budynku zaczęły wybiegać kobiety. Mijały mnie. W ogóle nie zwracały na mnie uwagi. Potem zaczęli wybiegać mężczyźni. Oni również mnie minęli, ale...jeden z nich. Coś było z nim nie tak. Warczał i oczy świeciły mu się na czerwono. Wiedziałem, że to wilkołak. Zaczął atakować jakiegoś chłopaka. Ja...nie mogłem tak stać gdy on wołał o pomoc. - Brett spuścił głowę.

- Zachowałeś się bardzo dzielnie. Jestem z ciebie dumny. - wyszeptałem szczerze.

- I co mi przyszło z tego? Ten wariat mnie ugryzł i uciekł w las, a teraz jestem...jestem taki wściekły! - wykrzyczał.

- Będzie dobrze. Nauczysz się kontrolować. - zapewniłem.

- A ja ci w tym pomogę. - do salonu weszła Racja i usiadła obok Brett'a, posyłając mu uśmiech.

- Musimy porozmawiać. - powiedział do niej poważnym głosem chłopak.

- Zostawię was. - oznajmiłem i wyszedłem przed dom.

Zacząłem szukać po kieszeniach papierosów, ale znalazłem tylko zapalniczkę.

- Super. - burknąłem z niezadowoleniem pod nosem.

- Tego szukasz? - usłyszałem za plecami.

Odwróciłem się. Nogitsune trzymał paczkę fajek w ręku z dumą.

- Skąd je masz? - spytałem.

- Te akurat zabrałem ze stacji, a twoje ukradł ci Brett gdy nie patrzyłeś. - wzruszył ramionami.

- A ja się dziwiłem czy to ja tak dużo palę czy je po prostu gubię. - westchnąłem.

Wyciągnąłem rękę aby wziąć paczkę od Nugiego, ale on w tym samym czasie cofnął dłoń.

- Dawaj to! - wkurzyłem się, wyrywając mu fajki, na co chłopak się roześmiał.

Odpaliłem jednego papierosa i spojrzałem się na wciąż uśmiechniętego blondyna.

- Ty jak mi się zdaję, miałeś pilnować Claudię. - przypomniało mi się.

- Jest dorosła, Mike. Przestań być taki nadopiekuńczy. - Draco przewrócił oczami - A Claudia ma się dobrze. - zapewnił.

Pokiwałem głową ze zrozumieniem.

- Puściłem ją na spacer z Luckiem. - dodał, na co zaksztusiłem się dymem papierosowym.

- Do cholery, Draco! - wykrzyczałem - Oszalałeś?! Ona nie może spotykać się z Lucyferem! - stwierdziłem.

- Miłość nie wybiera, skarbie. - odrzekł spokojnie Nugi.

- Rozumiem. Można zakochać się w niewłaściwej osobie, ale na litość boską...To Lucyfer! Diabeł, okej?! D I A B E Ł! - przeliterowałem.

- Może uspokoi cię fakt, że rozmawiałem z Luckiem. On nie zrobi jej krzywdy. Wpadł jeszcze bardziej niż ona. - wyjaśnił.

- Dlaczego nagle zacząłeś go bronić?! - zdziwiłem się.

- To nie tak, że go bronię. Po prostu sądzę, że każdy ma prawo do miłości. - stwierdził.

- On jest nieśmiertelny, ona nie. Ona umrze kiedyś tak czy inaczej. I wierz mi, wiem jak to potem boli. - powiedziałem, myśląc o Malii.

- Także to wiem. Mam ponad tysiąc lat. I przez ten czas nauczyłem się jednego. Aby nie żałować przyjaźni czy miłości, nawet jeśli ona szybko przemija, bo na końcu zawsze okazuje się, że było warto przeżyć to przynajmniej przez chwilę. - odparł blondyn.

Otworzyłem usta by odpowiedzieć, ale przerwał mi krzyk Racji z domu.

- Co ty wyprawiasz?! - wykrzyczała.

Rzuciłem niedopałek do doniczki z kwiatem i wbiegłem szybko do domu.

- Co się dzieje? - spytałem Brett'a, który siedział nadal na kanapie, a Racja chodziła w tą i z powrotem przy ścianie na przeciwko niego.

BRETT

- Zostawię was. - powiedział wujek Mike i wyszedł na wewnątrz.

Spojrzałem na blondynkę.

- Ledwo nad sobą panuję. - wyznałem.

To była prawda. Nie umiałem utrzymywać wilczej strony w ryzach.

- Będzie dobrze, Brett. - zapewniła mnie z uśmiechem.

- Nie. - pokręciłem głową - Wcześniej czy później wybuchnę i nie chcę abyś była wtedy przy mnie. - oznajmiłem.

Dziewczyna wstała i zaczęła chodzić po salonie, zamyślając się.

- Tak się nie da. Gdybym miała unikać każdego twojego wybuchu czy straty kontroli, musiałabym w ogóle ciebie unikać. - wywnioskowała.

- Do tego właśnie dążę. - wyszeptałem.

- Co?! - wybuchła.

- Co?! - wybuchła

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

(dop.autora Nie wiem czemu, ale patrzę na ten gif cały czas i nie mogę oderwać wzroku od jej włosów. Coś ze mną nie tak czy co?)

- Lepiej było by dla ciebie abyś mnie unikała. Nie chcę zrobić ci krzywdy. - zdecydowałem.

- Co ty wyprawiasz?! - wykrzyczała głośno.

- Co się dzieje? - do salonu wpadł wujek Mike i blondyn.

- Brett'a do końca powaliło! - wyjaśniła im Racja, po czym podeszła i usiadła obok mnie, łapiąc moją rękę w swoją - Jestem twoją kotwicą. Nie mogę cię zostawić, a nawet nie chcę tego, bo cię kocham. - wyznała, patrząc mi w oczy.

- Ja ciebie też. - odpowiedziałem, przytulając ją do siebie - Po prostu tak strasznie się boję. Nie chcę zrobić nikomu krzywdy. Nie chcę zrobić jej tobie. - wyszeptałem.

- Nie zrobisz. Mój tata pomoże ci w kontrolowaniu się. - obiecała.

- Przepraszam za to co powiedziałem. Wcale nie chciałbym abyś mnie unikała. - oznajmiłem.

- Co racja to racja. - zgodziła się ze mną, na co się uśmiechnąłem.

- Uroczo. - stwierdził Nogitsune.

- Ej, czemu przed domem kwiat się fajczy? - spytał Sam, który wrócił ze sklepu z zakupami.

- Osz cholera! - Mike wybiegł na zewnątrz.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

I'll Be Brave (Dodatek - Mike) Where stories live. Discover now