Rozdział 2

76 6 2
                                    

                                                                          ***

                                                                      Rosalie

Płatki śniegu sypią się z ciemnego nieba. Od sporej ich ilości moje włosy stały się już trochę wilgotne, jednak nie przeszkadza mi to. Chłodny wiatr powiewa nieco mocniej, więc ciaśniej otulam się ciepłą kurtką.

Jasne płomyki świec oświetlają delikatnie nagrobki. Wszystkie wieńce są obsypane śniegiem, a to sprawia, że wydają się jeszcze piękniejsze. Jednocześnie jest tu ładnie i miło, ale także smutno. Czasem nawet przerażająco, jednak ja czuję się bezpiecznie. W końcu mogę ochłonąć, uspokoić się i wszystko przemyśleć. Jestem tu całkiem sama. Towarzyszą mi jedynie te wszystkie ciała pochowane pod ziemią. Nikogo więcej poza mną i ich duszami. Może wśród nich są też oni...

Mimo wszystko, podoba mi się tu dzisiaj.

A właściwie... pozwólcie, że ujmę to w czasie przeszłym, który lepiej oddaje moje uczucia.

P o d o b a ł o mi się.

Panującą tu ciszę przerywa odgłos kroków stawianych na niewielkiej warstwie śniegu. Szybkim ruchem odwracam głowę w stronę, z której dochodzi ten dźwięk, ale nie widzę twarzy tej osoby. Zauważam tylko, że ma na sobie płaszcz i jest wysoka. Wydaje mi się, że to mężczyzna. Zbliża się do mnie, a ja nie spuszczam z niego wzroku. A potem słyszę jego głos i wszystko staje się jasne.

- Cześć - mówi Syriusz. Odwracam od niego wzrok i znów wpatruję się w nagrobek naprzeciwko prowizorycznej ławki z pnia drzewa, na której siedzę. - To miejsce jest zajęte?- pyta, stając obok.

- Jeżeli nie siedzi tam żadna duszyczka jakiegoś umarlaka, to nie - odpowiadam, wzruszając ramionami. W niewielkim blasku zniczy dostrzegam jak jego usta drgają, układając się w niewielki uśmiech. Siada obok mnie, lecz nie odzywa się ani słowem przez co najmniej kilka następnych minut.

Dziwi mnie to, nawet bardzo. Myślałam, że on, jak to miał w zwyczaju, zacznie gadać i gadać o czymkolwiek, byleby nie nastała niezręczna cisza. Tylko że ta cisza, która teraz jest między nami wcale nie jest niezręczna. Jest wręcz przyjemna. Po prostu siedzimy obok siebie, dotrzymując sobie nawzajem towarzystwa. Nigdy wcześniej coś takiego się nie zdarzyło. W Hogwarcie praktycznie nigdy nie spędzaliśmy czasu tylko we dwoje. Może jednak te święta wniosą jakieś pozytywne zmiany. Nie myślcie, że złość na niego ot tak mi przeszła. Nadal uważam, że postąpił głupio, ale skoro przyszedł tu sam musi mieć jakiś powód.

- Tęsknisz za nią?- odzywa się, wyrywając mnie z zamyślenia. W pierwszej chwili nie rozumiem o co pyta, jednak zauważam, że wpatruje się w nazwisko na nagrobku. Nazwisko mojej matki.

- Ledwo ją znałam. Zginęła, kiedy miałam sześć lat, więc po jedenastu latach bez niej, prawie nic nie pamiętam. Ale tak, tęsknię. Czasem zastanawiam się, jak wyglądałoby moje życie, gdyby ona żyła. Przez jej śmierć, mój ojciec zmienił się w zupełnie innego człowieka. Pamiętam, że przez kilka kolejnych lat czułam się, jakbym wraz z matką straciła też jego. A potem...- urwałam, wzdychając. Widziałam, że słucha mnie z wyraźnym zaciekawieniem, a gdy na niego spojrzałam, zauważyłam współczucie w jego oczach. Nie byłam pewna, czy chcę mu opowiadać o mojej rodzinie. Z jednej strony wiem, że nie powinnam tego robić, a z drugiej- bardzo tego chcę. Chcę móc się wygadać. Szczególnie dziś- w dniu drugiej rocznicy śmierci ojca.

Syriusz chyba zauważa moją niepewność i odzywa się pierwszy.

- A potem co?- pyta.

- Potem poznał Candace, moją macochę, a jego drugą żonę. Nigdy nie była dobrą matką, czy kimkolwiek w tym rodzaju. Nawet się nie starała, ale ani ja, ani moja siostra nie wymagałyśmy tego od niej. Wręcz nie chciałyśmy - kontynuuję.

Make You MineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz