Ogromne drzwi otwierają się przede mną, ukazując Wielką Salę w całej swej okazałości. Częściowo wypełniona jest uczniami, którzy siedzą przy stołach z masą jedzenia. O dziwo, Syriusz, James i Remus też już tam są. Black właśnie rzuca winogron w stronę Rogacza, a ten się śmieje, gdy owoc wpada mu prosto do gęby. Obydwaj cieszą się z tego, niczym jak z wygranego meczu. Lunatyk, jak zwykle, tylko kręci głową i jako jedyny spośród przyjaciół je śniadanie jak osoba z poprawnie funkcjonującym mózgiem. Podchodzę do naszego stołu i siadam naprzeciwko dwóch głupków.
- Witamy naszą uroczą solenizantkę - odzywa się James trochę zbyt głośno.
- Jak widzę, promieniejesz z tym rokiem do przodu. Jesteś już tak stara jak ja! - dorzuca Syriusz.
- Oh, Black, nie dobijaj - mamroczę z niezadowoleniem, ale moje rozciągające się w uśmiechu usta nie współgrają moim aktorstwem.
- Wszystkiego najlepszego, Rosa - mówi Remus, szturchając mnie w ramię. - I oby udało ci się nie zabić dzisiejszego dnia tych dwóch. - Kiwa głową w stronę aktualnie szepczących z wielkim zaangażowaniem Jima i Syriusza.
- Dzięki, Rem. Jakiś mądry głos w mej głowie podpowiada mi, że dzisiejszego dnia mogłabym trafić do Azkabanu. - Chichoczemy, a chłopaki naprzeciw nas nadal są pochłonięci rozmowa między sobą.
Pochylam się nad nieco ponad metrowym stołem, niemal maczając włosy w soku. Łapa i Rogaś zwracają na mnie uwagę, dopiero kiedy moją twarz dzielą centymetry od ich własnych.
- A ja myślałam, że nie ma sekretów między przyjaciółmi - mówię, zerkając im kolejno w oczy.
- My też jesteśmy przyjaciółmi? - pyta Black wskazując na siebie, a później na mnie. Natychmiast się poprawiam:
- Między przyjaciółmi, do których osobiście Blacka nie zaliczam - mrugam do niego jednym okiem, po czym sadowię się na swoim miejscu. - No, a teraz podzielcie się waszą szeptaną konwersacją z nami.
- To nie będzie konieczne. Skupmy się na tym, że coś dla ciebie mamy. - James sięga za siebie, a ja marszczę brwi w obawie, że będzie to coś, co zaraz zwróci wszystkich uwagę. Nie to, żebym tego nie lubiła. Po prostu nie uważam, by było to konieczne akurat w tym momencie.
- Zamknij oczy - mówi Syriusz.
- Rozkazujesz mi? Hm, a to nowość - fukam, ale wykonuję jego polecenie i z westchnieniem zamykam oczy. Prawdopodobnie w tym momencie Potter wyciąga zza siebie, czy skądś tam, tą wcześniej wspomnianą niespodziankę. Coś przysłania słońce, które do tej pory wpadało przez szyby wielkich okien i oświetlało nasze twarze, jak i plecy tych, którzy siedzieli tyłem.
- Okej, już możesz otworzyć.
Tak więc robię, a moim oczom ukazuję się na oko dwudziestocalowa kartka złożona na pół. Biorę ją z rąk Jamesa i wyglądam zza niej.
- Otwórz - odpowiadają równocześnie, widząc moją zdziwioną minę.
Wzruszam ramionami, myśląc "Raz się żyje, nie zabije mnie kartka urodzinowa, nawet taka wykonana przez dwóch głupków." Otwieram ją.
I nagle, prosto na mnie, wysypuję się tona kolorowego brokatu i konfetti. Do moich uszu dociera śmiech Lunatyka, Rogacza i Łapy, jak i kilku osób siedzących obok nas. Na szczęście nie ma nas już aż tak wielu w Wielkiej Sali.
Odkładam kartę na stół, czując jak drobinki brokatu dostają się pod moje ubrania. Strzepuję go z twarzy, na tyle, na ile jest to możliwe i pozwalam sobie na wybuch śmiechu. W końcu jak tu się nie śmiać?
- Wszystkiego najlepszego! - Ponownie głos Blacka i Jamesa rozbrzmiewa prawie w tym samym czasie. Ta mała różnica w czasie spowodowana jest tym, że obydwoje nie potrafią opanować rechotu na widok mnie całej różowej i błyszczącej.
- Cudowniejszego prezentu nie miałam - bełkoczę z ironią. - Ale tak ogólnie rzecz biorąc, to dziękuję - dodaję, wciąż chichocząc.
- Cała przyjemność po naszej stronie - odpowiada Syriusz.
- W to nie wątpię. A moglibyście jeszcze odkręcić tą masakrę? - pytam, posyłając im najpiękniejszy i za razem jak najbardziej sarkastyczny uśmiech na jaki mnie stać.
- Tak szybko? - jęczy Jim.
- Owszem, drogi przyjacielu. Też chciałabym coś zjeść. Najlepiej bez urodzinowej przyprawy - tłumaczę, a Jeleń teatralnie wzdycha.
- Chłoszczyść - wypowiada, celując we mnie różdżką, a cały kolorowy chaos znika w mgnieniu oka.
- Ponownie dziękuję - rzucam, po czym zabieram się za nakładanie jedzenia na swój talerz. - Swoją drogą, jak udało wam się coś takiego stworzyć? - pytam i biorę pierwszy kęs śniadania.
- Wiesz, maaagia - odpowiada Syriusz, wykonując przy tym nieokreślone i wariackie ruchy rękami.
- Przestańcie mówić "magia", jakby nie było to coś, z czym spotykamy się na co dzień - dopowiada Remus, prawdopodobnie przewracając przy tym oczami.
- Ale przecież tak jest, powstało to za pomocą magii! - oburza się James i patrzy na Rema nienawistnym wzrokiem.
- Dobra, nie zagłębiajmy się w historię powstawiania tego czegoś. Powiedzcie mi za to, ile razy to cudeńko może zadziałać - mówię, przy czym biorę w dłonie białą kartkę z powrotem złożoną na pół.
- Powinna działać za każdym razem, gdy ją otwierasz. Taki przynajmniej był zamysł, nie do końca sprawdziliśmy ten wynalazek - tłumaczy Syriusz, na co kiwam głową.
- A więc, teraz też powinno spełnić swą rolę - mamroczę pod nosem, wykrzywiając chytrze usta. Szybko kieruję kartkę na Blacka i ją otwieram, a na niego wysypuje się ogromna ilość tym razem zielonych błyskotek. - Ooo, chyba mamy węża pośród lwów - żartuję, po czym z prędkością światła obracam się w stronę Rogacza. Nim zdąży zareagować, i na niego wylatuje brokat błyszczący się na niebiesko. - A ten tu wygląda mi na kruka! - wołam ze śmiechem, w tym samym czasie zrywając się ze swojego miejsca.
- To jeszcze nie koniec! - krzyczą obydwoje "poszkodowani", gdy ja jestem już pod drzwiami. Obracam się i macham do nich. Potem otwieram drzwi i szybko przemieszczam się do mojego dormitorium sprawdzić, czy zaklęcie czyszczące aby na pewno zadziałało w stu procentach.
Wchodząc do pokoju, przekonuję się, że to faktycznie jeszcze nie koniec, ponieważ całe pomieszczenie obwieszone jest kolorowymi serpentynami, a podłoga wypełniona pustymi butelkami po ognistej. No tak, właśnie tak obchodzi się urodziny Huncwota.
![](https://img.wattpad.com/cover/126249265-288-k915560.jpg)
YOU ARE READING
Make You Mine
FanfictionCzasami sprawy przybierają niespodziewany obrót. Ktoś się w kimś zakochuje, nie używając ani krzty amortencji. Niezdecydowanie sprawia, że coś może się rozpaść. Przyjaźń albo i jeszcze nieistniejąca miłość. Myśli kotłujące się w głowach niemalże j...