Rozdział 7

55 5 0
                                    

 Jeżeli kiedykolwiek przeszło mi przez myśl, że to co robiliśmy w czasie imprezy z Rose, zaspokoi moje irracjonalne potrzeby, myliłem się i to cholernie bardzo. A, przysięgam, do niczego poważnego nie doszło. Na dodatek to ja temu zapobiegłem. Gdybym wypił odrobinę więcej, na pewno nie powstrzymywał bym ani siebie, ani jej. 

 Muszę przestać o niej myśleć. Muszę przestać się o nią starać, bo to nie ma sensu. Dla niej była to tylko chwila zabawy, pewnie nawet nie czuła tego co ja. Czułem się wtedy ogromnym szczęściarzem, co najmniej jak po wypiciu dziesięciu felix felicis, a nie użyłem nawet kropli. Przez chwilę wydawało mi się, że dla Rose też ma to jakieś znaczenie. Realia przedstawiały się jednak nieco inaczej. Pocałunki, którymi ja starałem się przekazać jak najwięcej uczuć, ona odbierała jako coś spowodowanego nadmiarem ognistej we krwi. Wolałbym, by właśnie taka była prawda. Ale taką nie jest, a ja nie mogę znieść tej świadomości. 

 Powiedziała, że to co robimy jest bezsensowne. Że nie powinniśmy. Że tego nie chce. 

 I wiecie co? Uwierzyłem jej. Dlatego też, nie myśląc zbyt wiele, wyszedłem, gdy tylko zasnęła. Być może przemawiał przeze mnie strach. Być może bałem się właśnie tego, że ona nie odwzajemnia moich uczuć. 

 Parę tygodni, może miesiąc lub dwa temu myślałem, że to przelotne zauroczenie, które powinno przejść po maksymalnie kilku pocałunkach. Tak nie było. Teraz dotarło do mnie, że się w niej zakochuję. Zrozumiałem także, że powinienem natychmiast to zatrzymać. 

 Owszem, Rose była pijana, nawet bardziej niż ja, ale to właśnie w takim stanie człowiek jest najbardziej szczery. Mówiła to, co myślała. Dzięki temu wiem, że nie mam na co liczyć. Och, błagam, Rosalie jest byłą dziewczyną mojego najlepszego przyjaciela! Sam ten fakt powinien dać mi trochę do myślenia. 

 Zakładam, że to co się ze mną dzieje, jest karą od losu. Jestem zdrajcą i to nie tylko we własnej rodzinie. Zakochując się w Rose, zdradziłem także Jamesa. Nasza paczka mogłaby się rozpaść przeze mnie. Nie mogę do tego dopuścić. 

 Właśnie dlatego, przez te wszystkie powody, które wymieniłem, teraz jej unikam. Całą sobotę i niedzielę udawałem, że się źle czuję, co właściwie nie było do końca kłamstwem. Dziś jednak muszę wziąć się w garść i iść na lekcje. Starając się być jak najdalej niej, oczywiście. 

                                                                        * Jeżeli kiedykolwiek przeszło mi przez myśl, że to co robiliśmy w czasie imprezy z Rose, zaspokoi moje irracjonalne potrzeby, myliłem się i to cholernie bardzo.

                                                               Rosalie

- Liczba Wewnętrzna! - wykrzykuje z podekscytowaniem profesor Vector. - Czy ktoś potrafi mi wyjaśnić, co to takiego jest?

- Liczba w wewnątrz innej liczby? - pyta, siedzący obok mnie James.

- Proszę się nie wygłupiać, panie Potter. Może pan Lupin zechce nam wyjaśnić? - proponuje nauczycielka. 

- Jest znakiem życia wewnętrznego, pragnień i lęków człowieka. To suma cyfr, które są przypisane do samogłosek zawartych w imieniu - odpowiada Remus. 

- Dokładnie. Właśnie tym się dzisiaj zajmiemy - oznajmia, po czym zapisuje coś na tablicy. Nie mam pojęcia co, ponieważ wciąż mam spuszczony wzrok. Moje myśli obracają się wokół jednego zdarzenia i skutków, które z niego wynikły. Pamiętam prawie cały piątkowy wieczór, jednak niektóre chwile są zamglone. Wiem, co robiłam z Syriuszem. Wiem, że do niczego, czego bym żałowała, nie doszło. I jestem przekonana, że nigdy w życiu nie czułam czegoś takiego. 

Make You MineOnde histórias criam vida. Descubra agora