Rozdział 4

67 5 0
                                    

 Tak oto czwórka Huncwotów wkracza w mury Hogwartu w różowych szatach. Czasami zastanawiam się, czy w naszych głowach jeszcze cokolwiek pozostało. Ale to tylko czasami. Uwielbiam poczucie humoru chłopaków i cieszę się, że mogę należeć do tej sławnej grupy. 

 Gryfoni, Puchoni i Krukoni patrzą na nas z uśmiechami na twarzy. Nawet niektórym Ślizgonom nie udaje się powstrzymać śmiechu. Jak mniemam, Jim, Syriusz i Remus są równie usatysfakcjonowani jak ja. Ciekawi mnie tylko, jak okropny będzie szlaban za wyczarowanie lodowiska w pociągu oraz zmienienie koloru szat. Na Merlina, jeżeli powtórzy się kara sprzed roku, przysięgam, że ktoś z nas trafi do Azkabanu za zamordowanie Filcha. 

 Zadziwia mnie, gdy wchodzimy do Wielkiej Sali, a na twarzy większości nauczycieli malują się szerokie uśmiechu. Nie ukrywają rozbawienia naszym ewidentnie oryginalnym wyglądem. Najbardziej zadziwiające jest to, że nawet McGonagall, mimo że kręci głową, śmieje się pod nosem. Chyba unikniemy sprzątania toalet. 

 Wszyscy zajmujemy swoje miejsca przy stołach, gdy Dumbledore wstaje, by wygłosić swoje przemówienie, które i tak większość z nas zna na pamięć. 

- Drodzy uczniowie - zaczyna. Rozgląda się po całej sali, spoglądając na każdego ucznia i uśmiechając się do nas wszystkich. 

- Z ogromną przyjemnością ogłaszam, iż właśnie rozpoczyna się kolejny semestr waszej nauki w Hogwarcie - mówię ja i James w tym samym czasie, wiedząc, że dokładnie to samo powie dyrektor za mniej więcej dwie sekundy.

- Z ogromną przyjemnością ogłaszam, iż właśnie rozpoczyna się kolejny semestr waszej nauki w Hogwarcie - rzecze, a nasza czwórka cicho chichocze.- Jak można zauważyć, Huncwoci zadbali o to, byśmy rozpoczęli ten czas w dobrych humorach. 

- Do usług, dyrektorze! - woła Syriusz. 

- Tak, panie Black, wszyscy wam bardzo dziękujemy. Niech to was jednak nie zwiedzie. Szczególnie siódmoklasistów. Już niedługo czekają was Owutemy, a piątoklasistów SUM-y, więc radzę się przygotować. Liczę, że wszyscy sobie poradzicie, a my jako nauczyciele, będziemy z was dumni. Jednak dziś do przekazania mam wam jeszcze jedną wiadomość, a właściwie przestrogę. Jak dobrze wiecie, Ten, którego imienia nie wolno wymawiać rośnie w siłę, a my nie mamy na to wpływu. - Zauważam, jak spojrzenie Blacka kieruje się na jego młodszego brata przy stole Slytherinu. Wydaje mi się, że widzę w jego oczach swego rodzaju smutek. Nie dziwię mu się i nie kryję tego, że mi także jest przykro. Nigdy nie uważałam Regulusa za kogoś złego, więc dodatkowo po tym, co powiedział mi Syriusz, wiem, że nie zasługuje na to, by być zmuszanym do służenia Voldemortowi. - Każdy z was jest przygotowywany do obrony od samego początku nauki w naszej szkole, więc nie wątpię w wasze umiejętności. Jednakże zabrania się opuszczania murów Hogwartu po zmroku, jak i wchodzenia na teren Zakazanego Lasu. Będą za to odejmowane punkty, a wszystkich, którzy popełnią to wykroczenia będzie czekać odpowiednia kara. Jedynym wyjątkiem jest wyjście z jednym z profesorów. Dobrze, mam nadzieję, że wszyscy rozumieją. Życzę wam udanego semestru. Teraz czas na ucztę. Smacznego - kończy, klaszcząc w dłonie. Na stołach w tej samej chwili pojawia się masa jedzenia. Przez ostatnie dwa tygodnie naprawdę nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo tęsknię za tutejszym jedzeniem. 

                                                                                           *

                                                                                Syriusz

 - Ta lekcja będzie się nieco różniła od pozostałych. Nie wyciągajcie podręczników, dziś się nam nie przydadzą. Możliwe, że to ostatnia okazja, kiedy możecie wejść do tego miejsca. - Slughorn przemierza klasę, pozwalając, by drzwi za nim lekko trzasnęły. Dość szybki krok, jak na niego. 

Make You MineWhere stories live. Discover now