13.

46 3 0
                                    

- Ty wiesz o co mnie prosisz? - z dziwnym przerażeniem odpowiadam Jess, z którą rozmawiam przez telefon. Zaledwie godzinę temu wróciłam do domu, a ona już prosi mnie o coś w co na początku nie mogłam uwierzyć. Na początku myślałam, że zmyśla i próbuje mi wywinąć głupi kawał tak jak w wakacje kiedy próbowała mi wmówić, że Ethan jest gejem.

- No proszę. Kryj mnie przed mamą i Ethanem, że nocuje u ciebie. - kręcę głową z niedowierzania. 

- A co jeśli twój brat zapyta mojego? - pytam przyjaciółki.

- Powiem mu, że chciałam się wymknąć do klubu, a nie chciałam jego i mamy nie pokoić. Prooooooszę.

- Zgoda. - rezygnuję z wybicia jej tego pomysłu. Wiem, że jej nie przekonam. Ona i tak przerucha tego nauczyciela i nie będzie mieć żadnych zahamowań. Opadam z zmęczenia na łóżko.

- KOCHAM CIĘ!!! - wykrzykuje dziewczyna do słuchawki, a ja odsuwam urządzenie od ucha jak najdalej. - Jak ci idą przygotowania na imprezę? - pyta na zmianę tematu. 

- Umyłam włosy.  - odpowiadam.

- Aleś się postarała... - wyczuwam jak Jess wywraca oczami. 

- Nie będę się stroić jak te wszystkie laski. Na pewno nie włożę nic w czym będę się źle czuć i nawet mnie nie przekonuj do miniówki.

- No dobra.... Baw się dobrze, ja zmykam się szykować i dziękuję Ci.

- A ty go wyruchaj. Nie ma za co. - Jess rozłącza się pierwsza. Jak widać jest mocno zniecierpliwiona randką z nauczycielem.

Jak to dziwnie brzmi. 

Moja przyjaciółka i Pan Harper, do czego ten świat zmierza.Sama postanawiam się do końca ogarnąć. Nie dawno wyszłam spod prysznica. Wilgotne włosy postanawiam wysuszyć, a następnie ułożyć w ładne loczki na żelu. Zajmuje mi to prawie trzydzieści minut. W końcu osiągam upragniony efekt. Biorę się następnie za makijaż. Na oku bawię się brązowymi cieniami tworząc z nich smokey. Rysuję kreski i mocno tuszuję rzęsy. Resztę wykonuje mechanicznie. Z szafy wydobywam jeansy z moim ulubionym, wysokim stanem, a z wieszaka zdejmuję białą koszulę boho z lekko rozszerzającymi się końcami rękawów. Do tego ubieram czarne balerinki. Telefon chowam do ukrytej kieszonki w czarnym płaszczyku. 

- Idziesz? - nawet nie wiem ile czasu minęło, ale musiało sporo skoro Robert raczył zawitać do mojego pokoju. Siadam na krześle od biurka.

- Nie wiem. - spoglądam na brata. Zamyka za sobą drzwi i kuca na przeciwko mnie biorąc moje niewielkie dłonie w swoje silne.

- Chcesz tam iść? - pyta patrząc mi prosto w oczy. Serio są przerażające. Teraz to widzę.

- Jednocześnie tak, bo będziesz tam ty i Gregor, ale wiem, że ja nie lubię takich imprez.

- Nie musisz jeśli nie chcesz. - widzę w jego oczach coś dziwnego. Jakby przez ułamek sekundy zawitał w nich strach.

- Idę. - odpowiadam i wstaję z krzesła. Nie odpowiada.

Wychodząc z pokoju czuję dziwny chłód, przeczucie, że stanie się coś złego.

Zamykam drzwi i odcinam się od tych myśli.

***

JESS POV:

Jesteśmy w niedużej restauracji w najdalej wysuniętej dzielnicy miasta. Siedzę na przeciwko Doriana, który wpatruje się we mnie jakbym była jedną z greckich bogiń. Jakim cudem Aurora uważa go za "przeciętnego"? Pierdolnięta. Jego dłoń pod stołem masuje moje kolano. 

- Opowiedz coś o sobie. - wypowiada każde słowo z pewnością siebie w głosie. Zakreśla kolejne kółka na mojej nodze.

- Mnie się nie poznaje, mnie się kocha. - jestem odważna. Mam dość chłopaków z liceum, którzy zachowują się jak dzieci. Chcę mężczyzny. Chcę Doriana.

- To później słoneczko. - seksownie się uśmiecha  i podnosi kieliszek wina do ust. Rozmawiamy w dość dwuznaczny sposób przez najbliższą godzinę. W końcu dochodzi dwudziesta trzecia i postanawiamy opuścić lokal. Wolnym spacerkiem zmierzamy do jego mieszkania. Oboje tego chcemy. To tylko nie zobowiązujący seks z nauczycielem. Chwilkę później znajdujemy się już w jego mieszkaniu. Dorian nalewa nam po kieliszku białego wina.

- Układ jest taki jak ci mówiłem słoneczko, czysty seks. Nie wdawajmy się w nic więcej.

- To mi pasuje. - odkładam pusty kieliszek i wpijam się w usta mężczyzny. Próbuję przejąć kontrolę, ale on mi na to nie pozwala. Mocno przyciąga moje ciało do swojego. Moja dłoń zaczyna bawić się jego włosami, a druga rozpina guziczki śnieżnobiałej koszuli Doriana. On nie pozostaje mi dłużny i wkrada się pod materiał mojej bluzki. Bawi się moimi piersiami. Nawet nie wiem kiedy pozbywam się górnej części odzieży i biustonosza.

- Tak lepiej. - mówi i rzuca się na mnie. Lądujemy na kanapie. Rozpinam jego spodnie, które parę sekund już leżą na dywanie. Moja spódnica również tam dołącza. 

- Kanapa, łóżko, dywan, czy stół kuchenny? - pyta z uśmiechem odsłaniając białe zęby.

- Stół. - odpowiadam bez namysłu. Dorian mnie podnosi, a ja oplatam nogi wokół jego tułowia. Nie przestajemy się całować. Siadam na stole kuchennym i czuję jak płonę cała od środka. Staję przed mną. Widzę wybrzuszenie w jego bokserkach. Mam dziką chęć, aby już się we mnie znalazł. Uśmiecham się figlarnie. Dorian w tym czasie wyciąga prezerwatywy z jednej z szuflad, która wygląda na apteczkę. Mężczyzna zdejmuję swoją bieliznę, a moim oczom ukazuje się największy penis jaki w życiu widziałam. 

- O matulu. - szepce.

- To osiemnaście centymetrów samej przyjemności moja droga zaraz się w tobie znajdzie. - Dorian już z przygotowanym sprzętem podchodzi bliżej do mnie. Zaczyna całować moją szyję i zaczyna schodzić coraz niżej, zatrzymuję się na moich koronkowych stringach, które chwyta w zęby pozbywając się ze mnie ostatniej części mojej odzieży. Składa mokry pocałunek na moim wzgórku łonowym i wraca do mojej szyi. Rozsuwam nogi by zrobić dla niego więcej miejsca i całkowicie się mu oddaje. Nie mogę się już opanować z podniecenia.

- Przestań być jak baba i się opierdalać. Zerżnij mnie. - w moim brzuchu jest tyle gorąca, że czuję się jak wulkan. Jak widać jemu nie trzeba mówić dwa razy. Dorian bez żadnego spostrzeżenia wchodzi we mnie. Na początku czuję ból i mocno wbijam mu paznokcie w plecy. Jednak po tym następuję coś niesamowitego. Przyjemność, której Matt mi nie potrafił dać. Dorian porusza się szybko cały czas całując moje piersi. Wrzeszczę z radości. Mężczyzna dyszy w moją szyję. Jestem już na granicy wybuchu. Moje ciało drży. Nasze ruchy robią się chaotyczne, a po chwili dochodzimy, ja chwilę wcześniej od niego. 

- Tak to się właśnie robi słoneczko. - uśmiecham się na jego słowa.

- O to mi chodziło. - mówię i całuję go w usta.


Dobranoc Auroro.Where stories live. Discover now