14.

29 2 0
                                    

Na polu było chłodno. Cieszyłam się, że jednak ubrałam płaszcz, a nie cienką kurteczkę skórzaną. Na podjeździe stoi samochód Gregora. Marszczę brwi ze zdziwienia. Jest kierowcą? O co tu chodzi?

- Hej Auri. - wita się ze mną, a następnie z Robertem. Czuję jak na mnie patrzy. Onieśmiela mnie to do tego stopnia, że od razu się czerwienię. - Wyglądasz pięknie. - dodaje, a jego twarz rozjaśnia piękny uśmiech, mimowolnie go odwzajemniam.

- Cześć i dziękuję. - patrzę prosto w jego oczy. On nie odwraca wzroku. Po chwili otwiera mi przednie drzwi, a ja zajmuję miejsce obok niego. Gregor zasiada za kierownicą. Wyjeżdżając spod naszego domu zmierzamy w stronę lasu. Po mojej skórze przechodzi dreszcz. Robert siedzi z tyłu, a ja na miejscu pasażera obok kierowcy. Tak ja wtedy. Przez moją głowę przebiegają miliony złych myśli.

- Jedź ostrożnie. - mówię kiedy chłopak wjeżdża prosto na drogę, która ciągnie się przez ten gąszcz drzew dziwnie powykręcanych.

- Spokojnie, nie masz się o co martwić.  - jego słowa wcale mi nie pomagają. Chce już minąć ten odcinek drogi i iść na tą cholerną imprezę. O dziwo z tego koszmaru wyjeżdżamy dosyć szybko. Tina, czy jak jej tam, mieszka w dzielnicy, w której mieszka Ian. Chociaż wiem, że jestem w znajomym sobie miejscu. Dom dziewczyny jest dosyć duży. Już z daleka słychać muzykę dobiegającą z budynku. Wychodząc z samochodu Gregora czuję dziwny ucisk w sercu. 

- Zapraszam. - Gregor podaje mi dłoń. Jest to dziwne uczucie iść z nim za rękę, ale jest to miłe wrażenie. Wiem, że ci, którzy stoją na polu nam się przyglądają. Spoglądam na Roberta, który bacznie obserwuje przyjaciela. Drzwi są otwarte więc po prostu wchodzimy do środka. Po przejściu paru kroków czuję zapach alkoholu, papierosów i potu. Niezbyt miłe połączenie dla mojego nosa. Wokoło jest pełno uczniów naszego liceum, ale chyba nie tylko ich. 

- Cześć Gregi i Robi!!!!!! - jakaś niska brunetka z dość wkurzającym głosem rzuca się najpierw na Gregora oplatając go nogami wokół pasa, a następnie dając całusa w usta. Chłopak odpycha dziewczynę, a ta nic sobie z tego nie robiąc postanawia dobrać się teraz do mojego brata. Robert jest jednak szybszy i chwyta ją za ramiona lekko potrząsając. 

- Hej Tina. - odpowiadają obaj dosyć chłodno co mnie dziwi. Myślałam, że na imprezy chodzi się do tych, których się lubi.

- A to kto? Panienek do ruchania jest wystarczająco. - Tina jak widać zainteresowała się moją osobą i tym, że ciągle trzymam Gregora za rękę. 

- To fajnie, że zorganizowałaś imprezę z przyjaciółkami. - odpowiadam i staram się uśmiechnąć w sposób Jess. Musiało zadziałać, bo dziewczyna, aż kipiała z gniewu.  Spojrzałam na chłopców, którzy lekkiego rozbawienia nie zdołali ukryć.

- To Aurora. - Gregor wprost do niej mówi zanim Tina zareaguje. Oczy dziewczyny robią się coraz większe.

- Aha. Chodzicie razem? - pyta z wkurwiającym uśmieszkiem na twarzy. Mam ochotę ją walnąć tak, że jej bordowa sukienka z niej spadnie.

- Nie.  - Gregor odpowiada jej dziwnie smutny.

- Jeszcze.  - dodaje mój brat, a ja spoglądam na niego z rozdziawioną buzią. Ja się już pogubiłam. Tina znikła równie szybko jak się pojawiła. Nie lubię już jej. Chłopcy prowadzą mnie do kuchni. Na środku znajduję się wyspa kuchenna, a na niej pełno alkoholu i przeróżnych soków i przekąsek. Znajduję nam kubki plastikowe i nalewam dla siebie i Gregora sok pomarańczowy. Robert postanawia nalać sobie piwa. 

- Świetna impreza. Nic tylko się bawić! Nie ma Ethana? - nagle pojawia się Harry, który z sarkazmem wyraża się na temat tego co dzieję się właśnie w budynku. Zaczyna się z nami witać. Zbijam z nim nasze tajne "cześć" tak jak zawsze to robiliśmy od dziecka. To jedyny moment kiedy lubię tego chłopaka. Ponieważ nasze przywitanie jest niezmienne od wielu lat. 

- Jak każda impreza u Tiny! A Ethan rano jedzie z Casperem na badania więc nie przyszedł. Nic nie straci.  - piszczy Robert. Co chwilę witają się z nimi jacyś ludzie. Uświadamiam sobie jak bardzo są znani i popularni w szkole.

- Sztywno, pełno pierwszaków. Mogłem się tego spodziewać, przepraszam Auri, że cię tu zabrałem. - Gregor przeprasza mnie z miną zbitego psa. Ma rację. Jest tu sztywno. Niby jest dużo ludzi, ale większość tylko pije w ogrodzie i salonie. Nikt nie tańczy. 

- Nic nie szkodzi. Może po prostu gdzieś pojedziemy? Tutaj czuję się jak w jakimś tanim klubie gdzie wszystko się klei zaczynając od podłogi. 

- Tylko gdzie? U nas jest już tata i jest zmęczony po całym dniu w pracy. - Robert bierze porządny łyk piwa. 

- A ja nie mam kasy, żeby iść do jakiegoś klubu. - Harry kiwa głową z niezadowolenia patrząc do swojego czerwonego kubka. Dolewa sobie wódki i coli.

- No to jedźmy nad rzekę? - pytam.

- Nad Ohio? Nawet nie taki zły pomysł. Zrobimy tam ognisko. - Harry z wielkim bananem na twarzy chyba zaczął sobie wyobrażać pyszne pianki. 

- Mam podpałkę jeszcze z ogniska z wakacji i chyba trzy koce w samochodzie. - mówi Gregor.

- A sklepy jeszcze są otwarte.

- Jedziemy. - zaczynam się kierować do wyjścia, a chłopcy za mną.

*** 

JESS POV:

Dorian po skończonym seksie postanowił zrobić nam coś do jedzenia, a raczej zamówić nam coś do jedzenia. Wybrał numer pierwszej, lepszej pizzerii i zamówił dużą pizzę z kurczakiem i oliwkami. Gdy czekaliśmy na nasz posiłek postanowiłam sprawdzić telefon. Cisza. Nikt nie pisał, nie dzwonił. Nic. Ufff. 

- Nalałem nam wina. - mężczyzna wraca z kuchni w samych bokserkach. Teraz mogę się dokładniej przyjrzeć jego ciału. Lekko zarysowany sześciopak, szeroki w ramionach i zwężająca nieznacznie ku dołowi talia. Jego szkielet jest obrośnięty idealnymi mięśniami, które pracują z każdym jego ruchem na najwyższych obrotach. Rozpływałam się na ten widok zabierając swoją lampkę z trunkiem. Dorian siada obok mnie i zaczyna bawić się moimi włosami. 

- Która pizzeria dowozi o pierwszej w nocy? 

- Jack's. Zasmakujesz w ich pizzy. Jest świetna. Uwierz znam się. - nazwa wydaje mi się znajoma, ale nie mam sił o tym myśleć kiedy obok mnie siedzi bóg seksu.

- A skąd?

- Moja mama jest włoszką. - nie zdążyłam mu zadać pytania. Dzwonek do drzwi rozchodzi się po mieszkaniu. Dorian otwiera drzwi wejściowe już ubrany w luźny dres Z salonu dokładnie widać wejście, ale i łatwo zobaczyć kogoś stojąc w drzwiach siedzącego w salonie. 

Moje oczy spotykają się z zielonymi Iana. Moje serce momentalnie się zatrzymuję. Widzę jak przyjaciel się robi blady, ale ja przykładam szybko palec do ust, aby był cicho i bezgłośnie wypowiadam słowa "opowiem ci w szkole. Spadaj stąd durniu." Na szczęście zrozumiał. 

- Yyyyy,eeee Pizza? - mówi do Doriana, a ja mam ochotę zacząć się śmiać, ale nie wiem, zy z radości, czy strachu.

- Tak, tak. Masz tu pięćdziesiąt dolców. Cześć. - Dorian zamyka drzwi zanim Ian zdąży odpowiedzieć. Pudełko kładzie na niedużym, szklanym stoliku kawowym.

- Ale ładnie pachnie. - mówię i mam nadzieję, że Ian zamknie mordę i nie powie Auri tego przed mną.

- Tak jak ty moja droga. - całuję mnie w dłoń, która chciała otworzyć ten cholerny karton i sięgnąć po jedzenie bogów. Nie wiem dlaczego, ale zaczynam się czerwienić. 

- Dziękuję.

Uspokój się Jess. Czysty układ. Tylko seks.

Oddycham spokojnie i zabieram przepyszny trójkąt z pudełka.

Dobranoc Auroro.Where stories live. Discover now