19.

29 0 0
                                    

Czekam w salonie, a moje serce chce wyskoczyć z klatki piersiowej. Robert jak zwykle siedzi i ogląda coś w tv. Jest wyluzowany, a ja w tej chwili wyglądam jak przestraszony kot. 

- Ale się boisz. Spokojnie, jeśli coś Ci zrobi to go dorwę. - odzywa się gdy widzi, że szósty raz poprawiam kolczyki. 

- Własnego kumpla? - pytam z zdziwieniem.

- Tak, ale wiem, że on Ci nic nie zrobi. Gorzej gdyby był to Harry. Jemu nie ufam. - bierze łyk herbaty, którą zaparzył w moim ukochanym kubku. 

- To czemu się z nim przyjaźnisz? 

- Dobre pytanie. Tak w ogóle to ładnie wyglądasz. I się już tak tym nie przejmuj. To tylko randka z jednym z najseksowniejszych chłopaków z liceum, który w dodatku gra w szkolnej drużynie piłki i jest bramkarzem, a cheerleaderki skandują jego imię na każdym meczu. W tym moje i Ethana też.

- Nie pocieszasz. 

- Do usług. - jego uśmieszek jeszcze bardziej mnie wkurza. Słyszę dzwonek do drzwi, ale za nim się ruszę Robert już jest w drodze. Widzę jak je otwiera i wita się z Gregorem, a mnie momentalnie robi się gorąco. Chłopak ubrany jest w białą koszulę, którą włożył do eleganckich, szarych spodni. Zaczynam się zastanawiać, czy ja w swojej zwykłej granatowej sukience mu się w ogóle spodobam. 

- Auri! Jakiś frajer po ciebie! - Robert drze mordę chociaż wie, że jestem nie daleko. Biorę parę wdechów i wychodzę. Gregor uśmiecha się promiennie, a mój głupkowaty brat jedynie wywraca oczami. 

- Hej. - mówię cichutko i czuję jak moje policzki płoną czerwienią. 

- Cześć. - podchodzi bliżej do mnie, ale za nim cokolwiek zrobi spogląda na Roberta, który kolejny raz wywraca oczami i wraca do salonu. Gregor dopiero teraz wyciąga niewielki bukiecik przepięknych białych lilii.

- Ni.. nie musiałeś. - odpowiadam kiedy wręcza mi kwiaty, a jednocześnie przy tym zagryza dolną wargę.

- Nie wiedziałem, czy się spodobają, ale Robert mi... - wiedziałam, że ten debil mu powie. 

- Dziękuję, są piękne. Poczekaj chwilkę wstawię je do wody. - znikam szybciutko w kuchni i wyciągam wazon. Gdy nalewam wody obok pojawia się mój ukochany braciszek.

- To się chłopak postarał. - mówi chichocząc. Wstawiam kwiaty do wody i zostawiam je na stoliku. 

- Idź sprzed moich oczu potworze. - odzywam się do niego, a ten nadal rży jak głupi. Mam ochotę go jebnąć, ale jakimś magicznym sposobem się hamuje. Robert się uspokaja i mnie delikatnie przytula. 

- Baw się dobrze siostrzyczko. - mówi i daje mi buzi w czółko. Tęskniłam za tym czułym Robim. 

- Dziękuję braciszku. - żegnam się z nim i wychodzę. Gregor ciągle czeka w przedpokoju. Wracam do niego z uśmiechem na twarzy, chociaż w mojej głowie panuje najprawdziwsza burza.

- Możemy iść. - mówię, a on uśmiecha się w ten niesamowity sposób kiedy zamykamy za sobą drzwi. 

- Pięknie dzisiaj wyglądasz. - jego komplement zmiękcza mi nogi, ale nie słowa, które wypowiada, ale w jaki sposób to robi i jak w tym momencie na mnie patrzy. Uśmiecham się w nieznaczny sposób. Wsiadamy do jego samochodu i ruszamy. Na początku gadamy o głupotach, żeby lekko rozluźnić całą sytuację, bo raczej nie codziennie jeździ się na randki z kimś kogo zna się od dziecka. 

- To gdzie mnie zabierasz? - pytam gdy widzę, że jedziemy poza miasto. Zaczynam powoli się obawiać, czy nie próbuje mnie gdzieś wywieźć i brutalnie zgwałcić. Auri uspokój się. On Ci nic nie zrobi. Powtarzam w myślach.

Dobranoc Auroro.Where stories live. Discover now