24.

19 0 0
                                    

- Zimno w tyłek od tych pieprzonych krzesełek na trybunach. Niech te powalone cheerleaderki już złażą z tego boiska, mam dość oglądania gołej dupy Megan i celulitu na udach Phoebe. - Jess z kubkiem coli z Mc'a w ręku komentuje wszystko co dzieje się na boisku do piłki nożnej. Jest jeszcze piętnaście minut do rozpoczęcia meczu. Na murawie występują cheerleaderki w skąpych strojach, a ich marny występ idealnie komentuje maskotka robiąc facepalm, czyli niedźwiedź w koszulce w fioletowo- czarne pasy, które są kolorami naszej szkoły. Na trybunach po przeciwnej stronie siedzą kibice drugiego liceum z naszego miasta. Wiem, że ich drużyna się nazywa Szerszenie i ich barwami jest niebieski i żółty. Nasi to Waleczne Niedźwiedzie. Głupszej nazwy nie było. Po boisku nadal wygłupiają się obie maskotki, które się nawzajem przedrzeźniają, ale w jednym są zgodne. Cheerleaderki są beznadziejne. 

- Jak myślisz wygrają? - pytam i przyglądam się niewielkiemu budynkowi z szatniami, z którego za chwilę powinni wychodzić zawodnicy. 

- Jak Gregor i nasi bracia nie spieprzą to może wygramy. Ej, kto się przebiera za maskotkę? - Jess bierze łyk napoju, a ja zaczynam sobie przypominać o kogo chodzi. 

- Adrian Giuntoli. Ten z 3c. - odpowiadam, a ona marszczy brwi z zdziwienia.

- Nie kojarzę go. Jak on wygląda? 

- Taki wysoki, czarne włosy... Ehhh kojarzysz takiego aktora Ezra Miller? Gra w "Pani Bowary". Oglądaliśmy to na angielskim kiedyś. 

- No pamiętam, przystojny jest ten aktor. - widzę rozmarzenie na twarzy przyjaciółki.

- To Adrian jest do niego podobny. - mówię i znowu wbijam wzrok w budynek szatni. Nadal nikt z niego nie wychodzi. Muzyka nadal jest puszczana z głośników. 

- I ja tego chłopaka nie kojarzę!? 

- A kto kojarzy gościa, który ciągle lata w stroju miśka? 

- No nikt. - kiwam głową, aby dać jej do zrozumienia, że raczej mało kto się obchodzi tym kto nosi ten strój. Ludzi bardziej interesuje zachowanie tego kogoś gdy a go na sobie. Adrian jest w tym świetny. Potrafi się wygłupiać, przedrzeźniać, robić salta, dokuczać trenerom. Do tej pory nie widziałam lepszej maskotki niż Giuntoli. Nagle muzyka w głośnikach ustaje, a przy stoliku komentatorów zasiadają Mark i Twan z szkolnego węzła radiowego. Dzięki boku, że oni komentują ten mecz, bo najmniej mnie denerwują. 

- Witamy serdecznie wszystkich kibiców na dzisiejszym meczu pomiędzy.... - Twan przedłuża chwilę, by po chwili krzyknąć donośnie nazwę naszej szkolnej drużyny. - WALECZNYMI NIEDŹWIEDZIAMI!!! -  całe trybuny wstają i zaczynają wiwatować. chłopcy wybiegają na murawę z szatni, prowadzi ich kapitan, czyli Ethan, który radośnie macha w stronę naszych trybun. Zaraz za nim jest Robert, Harry i Gregor. Cheerleaderki zaczynają tańczyć jakiś taniec godowy, piszczeć i skakać na ich widok. Wśród nich jest oczywiście Cecil, która macha w stronę Gregora jak gdyby nigdy nic. Phoebe odwraca głowę w moją stronę i gdy nasze spojrzenia się spotykają ta wzrusza ramionami i uśmiechem na twarzy. Robi mi się źle i siadam na miejscu.  - I SZERSZENIAMI! - dokańcza Twan, ale ja już mam dość tego meczu. Zachowanie Phoebe mnie denerwuje, ale nie jestem w stanie nic zrobić. 

- Wszystko w porządku? - Jess zajmuje swoje miejsce i widzi, że coś jest nie tak. 

- Tak, tak. Oglądajmy. - nie dopytuje. Dziękuję jej za to, że tego nie robi. 

***

Mija pierwsza połowa meczu. Nasi prowadzą 3:1. Chłopcy schodzą z boiska. Do mikrofonu dorwały się cheerleaderki, które zaczęły robić to co zawsze. Drzeć mordy. Dzięki Bogu Twan odłączył go w odpowiedniej chwili, ale ich spazmatycznych tańców nie da się zatrzymać. Szkoda. 

- Ej, co oni robią? - Jess wpycha sobie garść popcornu, który przed chwilą kupiła. Spoglądam w tą samą stornę co ona i widzę, że Robert i Gregor rozmawiają z komentatorami. Wygląda to tak jakby właśnie coś z nimi uzgadniali. Zbijają z nimi piątki i wracają do szatni.

- Mówił ci coś Ethan? - pytam ją, a ona zapełnia sobie buzie popcornem kolejny raz. Kiwa głową przecząco, ale wiem, że ona wie co oni planują. Zaczynam się obawiać tego co wymyślili. Rozglądam się wokoło i widzę jak u dołu trybun stoi mój chłopak i macha do mnie. Odmachuje mu i parę minut widzę go z powrotem na boisku. 

- Zaczynamy drugą połowę meczu! Elev rozpoczyna podaniem do Smitha.... - Mark jak zawsze komentuje z przejęciem i większą uwagę zwraca na naszą drużynę. Twan szybko przejmuję pałeczkę i ocenia wszystkich na równi. Ludzie się cieszą gdy chłopcy zbliżają się do brami przeciwnika. Ja skupiam wzrok na Gregorze oraz moim i Jess bracie. Boję się o nich, że coś im się stanie. Chłopcy jednak radzą sobie świetnie do momentu kiedy Harry nie popełnia fatalnego błędu. 

- Harry nie!! - krzyczy Twan z Markiem chwytając się za głowę. Harry zamiast podać od razu do Ethana, zaczyna się zastanawiać pod naszą bramką i piłka zostaje mu odebrana. Zawodnik z Szerszeni wbija Gregorowi bramkę, który się tego nie spodziewał. Trybuny się podnoszą i zaczynają buczeć.

- Do końca meczu zostało pięć minut. Niedźwiedzie powadzą zaledwie jednym punktem, Czy Szerszenie zdążą nadrobić szanse i zremisować? - komentatorzy są rozgoryczeni zachowaniem Harrego, który sam chyba do końca nie wie co się stało. Wszyscy są zniecierpliwieni. Chłopcy grają tak, aby Szerszenie nie zbliżyły się zbyt blisko bramki. Do końca zostaje ostatnie trzydzieści sekund. Jeden z zawodników Przedziera się przez naszą obronę. Przymierza się do strzału i z niesamowitą siłą celuje w prawy róg bramki. Gregor rzuca się w tamtą stronę i chwyta piłkę. 

- TAK! Brawo Gregor! Jesteś wielki! - krzyczy Mark chwilę po tym wyczynie bramkarza. Dosłownie sekundę później sędzia wygwizduje koniec. Uśmiecham się szeroko i widzę jak cała drużyna zaczyna nieść mojego ukochanego w podziękowaniu za jego grę. Maskotka naszej szkoły zaczyna robić "grand on me" przy maskotce przeciwników.  Przegrani wzruszają ramionami i zbijają piątki z naszymi. Cheerleaderki rzucają się w stronę chłopców. Zauważam Cecil, która próbuje się zbliżyć do Gregora, ale ten zostaje zatrzymany przez Twana, który trzyma jeden z mikrofonów. 

- Brawo Gregor! Gdy nie ty dzisiaj mogło by być źle! Chciałbyś coś przekazać swoim kibicom? - Twan podaje mu urządzenie. Cecil stoi niedaleko i ma skrzyżowane ręce na piersi. Wygląda na pewną siebie. Znów robi mi się źle.

- Dziękuję wszystkim za ten wspaniały doping dzisiaj! Jednak chciałbym zadedykować komuś specjalnemu mój dzisiejszy wyczyn. - widzę jak zerka na Cecil, która próbuje do niego podejść za nim on wypowie kolejne słowa. W tym momencie za mną pojawia się Robert i Ethanem, którzy bez żadnego słowa mnie podnoszą i zaczynają znosić na dół. - Mojej ukochanej dziewczynie Aurorze! - dokańcza. Cecil staje jak wryta kilka kroków przed nim. Chłopcy w tym momencie stawiają mnie obok Gregora, w którego się od razu wtulam i daje mu całusa w usta, którego on odwzajemnia. Ludzie zaczynają klaskać, a ja nie wiem co się dzieje wokół mnie. 

- Komentowali dla państwa Twan i Mark! Miłego wieczoru! - żegnają się komentatorzy.  

Dobranoc Auroro.Where stories live. Discover now