Rozdział 3

5.7K 460 89
                                    

Camila pogrążona była w swoim o dziwo pięknym śnie. Choć tam chciała odpocząć od natrętnej siostry.

Niestety, drzwi od jej pokoju nagle otworzyły się z głośnym hukiem. Zacisnęła mocno powieki, po czym lekko je uchyliła.

- Wstajemy żołnierzu! – krzyk Lauren nieco ją ocucił. – Bo inaczej zostaną ci przydzielone racje głodowe.

- Smaż się w piekle, Jauregui – rzuciła sennie, przekręcając się na drugi bok, skutecznie omijając mokrą plamę od śliny na poduszce. – Jest sobota, nie budź mnie w środku nocy – wymruczała.

- Już jedenasta – odparła oschle. – Masz kilka minut, jak nie przyjdziesz, obleję cię zimną wodą.

Camila westchnęła gorzko. Myślała, że chociaż w weekend będzie mieć spokój. Niestety znów się pomyliła.

Uniosła swoje ciało do pozycji siedzącej i przeczesała dłonią poplątane włosy.

- O mój Boże! – krzyknęła Lauren, teatralnie łapiąc się przy tym za serce.

- Co znowu? – Camila uśmiechnęła się sztucznie. – Wyglądam tak przerażająca, że się przestraszyłaś, czy może przypomniał ci się zgryźliwy komentarz, którego mogłaś użyć wcześniej i już na to za późno?

- Nie da się z tobą pobawić. – Wydęła wargę, chowając ręce do kieszeni bluzy. – Masz być na dole za pięć minut. Jeśli się spóźnisz, twoje śniadanie wyląduje w moim brzuszku – dodała, po czym wyszła z pokoju, zatrzaskując drzwi za sobą.

Brązowooka ponownie położyła głowę na poduszkę i naciągnęła kołdrę na głowę. Wzięła kilka głębokich wdechów, by trochę się uspokoić. Nawet pospać nie mogła w spokoju.

Mimo wszystko groźba Lauren na nią zadziałała. Camila nie potrafiła odmówić sobie dobrego śniadania. Dodatkowo kiedyś zignorowała ostrzeżenie i miała nieprzyjemne spotkanie z zimną wodą.

W dość szybkim tempie przebrała się w dresy i rozczesała włosy. Chwilę później zbiegła po schodach i udała się w stronę kuchni. Na szczęście zdążyła.

- Dzień dobry – przywitała się z mamą i ojczymem, którzy wraz z Lauren siedzieli przy stole.

- Siadaj kochanie, tu masz śniadanie. – Sinu posłała jej ciepły uśmiech.

Camila zajęła swoje miejsce przy stole, starając się nie zwracać uwagi na przyrodnią siostrę, która co jakiś czas świdrowała ją wzrokiem.

Nagle Lauren odsunęła swoje krzesło, a następnie wstała od stołu.

- Niedługo wychodzę i wrócę wieczorem – poinformowała, gdy zaczęła iść w stronę schodów.

- Nie tak prędko. Nie pamiętasz, co miałaś dzisiaj zrobić? – spytał Michael. – Korepetycje – przypomniał jej.

Kurwa – Camila zaklęła w myślach.

- Nie trzeba, znajdę kogoś innego, kto mi pomoże – powiedziała szybko, nie chcą spędzać czasu z brunetką.

- Pierwszy raz mądrze gada. – Lauren skinęła głową.

- O nie. Camila, dobrze wiesz, że masz braki w nauce, a do końca roku zostały mniej, niż trzy miesiące. Obie chcemy, żebyś zdała. – Sinuhe spojrzała na córkę, po czym przerzuciła wzrok na Jauregui. – A tobie Lauren zapłaciliśmy z góry za pomoc. Przypominam, że się zgodziłaś.

- My i tak jedziemy na zakupy, więc będziecie mogły się w spokoju pouczyć – wtrącił Mike, wstając od stołu. – Tylko mam prośbę. Nie pozabijajcie się.

Niedługo później, gdy Camila skończyła jeść śniadanie, a ich rodzice wyszli z domu, Lauren niechętnie poszła po książki i zeszyty, które były na biurku przybranej siostry. Nie chciała tego robić, ale obiecała ojcu, a także przyjęła pieniądze w ramach pomocy.

- Słuchaj Cabello. Nie mam zamiaru tego robić, więc chociaż udawaj, że coś wchodzi to tej pustej głowy i będzie po sprawie.

Lauren usiadła naprzeciwko młodszej i sięgnęła po jej zeszyt od matematyki, by sprawdzić, co ostatnio przerabiali. Rozwiązała jedno zadanie w brudnopisie, po czym zapisała kolejny przykład i podała go dziewczynie. Camila po dłuższej chwili zastanowienia odłożyła długopis. Nauka nigdy nie była jej mocną stroną. Zawsze miała z nią problemy.

- Zacięłam się – mruknęła cicho pod nosem.

- Przecież to dodawanie, odejmowanie, mnożenie i tak dalej. Pajacujesz, czy naprawdę tego nie wiesz, co Cabello? – Lauren także wzięła długopis i rozwiązała zadanie. – Teraz rozumiesz? Tu dodajesz, tu mnożysz. – wskazywała kolejno na konkretne liczby.

- Nie rozumiem – jęknęła zmarnowana, przeczuwając, że zaraz się pokłócą.

- Dodawania? – westchnęła. – Cholera, wiedziałam, że będzie ciężko, ale nie, że aż tak. No dobra, zacznijmy od dodawania rodem z podstawówki. Staraj się wszystko robić na zasadzie skojarzeń. Pół jabłka i pół jabłka, to całe jabłko.

- Czyli ja i ty, to czysta nienawiść? – uśmiechnęła się chytrze.

- Brawo – parsknęła mimowolnie. – Teraz odejmowanie. Miałaś osiemnaście ciastek. Zabrałam ci kilka i zostało ci jedenaście. Co mam?

- Złamaną rękę – prychnęła pod nosem. – I siedem moich ciastek – dodała po chwili zastanowienia.

Lauren podała jej kartkę z zadaniami. Po kilkunastu minutach Camila oddała rozwiązane przykłady.

- Dobrze, dobrze, źle, dobrze... – urwała i wydęła dolną wargę – W wyniku nie może wyjść trójkąt. Panie Boże, uchroń świat przed takimi pajacami jak Cabello. – Chwyciła kolejny zeszyt i przejrzała notatki. – Teraz chemia. – W jej głosie słychać było irytację zmieszaną ze znudzeniem. – To może związki chemiczne?

- Woda jest rozpuszczalnikiem wielu związków – odparła młodsza. – Kiedy Titanic tonął, Rose leżała na drzwiach, a Jack marzł w oceanie. Generalnie byli razem, a kiedy on umarł, ona go puściła i gość spadł na dno. Woda rozpuściła ich związek, a to dowód na to, że jest dobrym rozpuszczalnikiem.

- Osłabiasz mnie. – Przetarła oczy. – Nie wszystko możesz robić na zasadzie skojarzeń. Czasami jesteś taka...

- Głupia?! – Camila przerwała jej, uderzając pięścią w stół. – Nie musisz mi tego ciągle powtarzać. Sama dobrze o tym wiem. – Brązowe oczy lekko się zeszkliły, jak zawsze, gdy się denerwowała. – Wiesz co, Jauregui?! Spieprzaj stąd. Powiemy im, że mnie uczyłaś. Dostaniesz więcej kasy, a ja będę mieć spokój od ciebie i twojego gadania. Już wolę nie zdać, niż ciągle słuchać twoich durnych komentarzy – dodała nieco ciszej.

Lauren zlustrowała ją wzrokiem. Fakt, nie lubiła jej i to nawet bardzo, ale tak samo nie lubiła łamać składanych obietnic. Po dłuższym zastanowieniu wzięła głęboki wdech i przymusiła się do lekkiego uśmiechu.

- Dobra, wytłumaczę ci wszystko na spokojnie – wymruczała niechętnie. – Tylko przestań pajacować.

Camila niepewnie kiwnęła głową. Oczywiście wolałaby, żeby to ktoś inny pomógł jej z nauką, ale lepsza taka korepetytorka, niż żadna.

Sisters || CamrenTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang