Rozdział 29

5.9K 469 54
                                    

Camila włożyła książki do szkolnej szafki, po czym ją zamknęła. Była zmęczona dzisiejszym dniem, znów źle spała. Musiała wytrzymać jeszcze tylko dwie godziny i będzie mogła wrócić do domu.

Odwróciła się i ze spuszczoną głową ruszyła do przodu, nie widząc osoby zmierzającej w jej stronę. Dziewczyny dość mocno się ze sobą zderzyły, a sok porzeczkowy, który trzymała Lauren, rozlał się na Camilę.

- Cholera – zaklęła dość głośno. – Musisz zajmować cały korytarz?

Zielonooka zacisnęła mocno szczękę, słysząc ten komentarz, ale nie potrafiła się powstrzymać przed nadchodzącą kłótnią.

- To ty patrz, jak łazisz. Zaczynam rozumieć, o co chodziło Gennaro – zezłościła się brunetka, po czym szybko zmrużyła oczy. – Chyba sobie ze mnie żartujesz.

- O cholerę ci chodzi? – spytała, spoglądając na dużą plamę od soku na materiale. – Przecież to ty na mnie wpadłaś! Patrz, coś narobiła.

- Co ja narobiłam? – Przyłożyła dłoń do klatki piersiowej. – Po raz kolejny ukradłaś mi koszulkę i spójrz?! – Pokręciła głową. – Znów oddasz poplamioną. Kiedy nauczysz się nie zabierać nieswoich rzeczy?

Uczniowie na korytarzu obrzucili je karcącym i lekko przerażonym spojrzeniem. Choć ciągłe kłótnie przybranych sióstr trochę ich irytowały, nic z tym nie robili. Mogliby się przez to wpakować w jakieś kłopoty.

- Przestań truć. To już się robi nudne. – Camila wywróciła oczami, co jeszcze bardziej zdenerwowało Lauren. – Naprawdę jesteś jakaś nadwrażliwa.

Co prawda od ich pierwszego pocałunku ustaliły, że w szkole wciąż będą się kłócić, ale w tym momencie nie były pewne, czy udawały.

Lauren napięła mięśnie karku, a jej głowa okręciła się lekko. Zawsze tak miała, gdy się denerwowała.

- Jak przestaniesz brać moje rzeczy bez pozwolenia, to nie będę ci robić o to problemu. Chyba logiczne – wycedziła przez zaciśnięte zęby.

- Naprawdę potrafisz się przyczepić o najmniejszą drobnostkę. – parsknęła, patrząc na dziewczynę z pogardą. – To ty jesteś problemem – uśmiechnęła się, a z jej oczu ciskały szalone iskierki.

Lauren wyrzuciła trzymaną butelkę na podłogę, a resztki soku szybko się rozlały. Jej twarz zrobiła się cała czerwona, co dzięki jasnej karnacji było bardzo widoczne.

- Lepiej uważaj na słowa. - Zaczęła tracić nad sobą panowanie.

- Może mam powtórzyć głośniej? – zaśmiała się bez krzty humoru. – Znów słabo słyszysz, Jauregui?

Camila wiedziała, że brunetka była na skraju wytrzymałości, a mimo to po raz kolejny postanowiła trafić w jej czuły punkt. Wiedziała, że robi źle, ale po prostu nie mogła się powstrzymać. Czasami chciała czuć władzę.

Lauren zacisnęła pięści, wbijając przy tym paznokcie w skórę, a jej tęczówki emanowały chłodem. Uniosła ręce z zamiarem popchania młodszej, ale nie zdążyła tego zrobić.

Na korytarzu zapanowała głucha cisza. Choć jej ciało nawet nie drgnęło, głowa okręciła się prawą stronę. Powoli uniosła dłoń i potarła mocno piekący, zaczerwieniony policzek. Chwilę później uniosła kąciki ust w typowy dla niej sposób.

- Jauregui, j-ja – zająknęła się z przerażenia, ponieważ wiedziała, że tym razem ostro przesadziła. – Ja przepr...

Lauren gwałtownie złapała dziewczynę za ramiona, przyciągnęła do siebie, a następnie z niemałą siłą pchnęła na szafki, nie dając jej przy tym dokończyć zdania. Camila dość mocno odbiła się plecami, wywołując tym stukot zamkniętych drzwiczek.

Starsza pokonała dzielącą je przestrzeń i uderzyła pięściami w szafki, tuż przy głowie szatynki, na co ta zacisnęła powieki ze strachu, a po jej policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy.

Gniew i agresja zawsze przejmowały władzę nad ciałem i umysłem Lauren. Najmniejsza błahostka była w stanie wyprowadzić ją z równowagi. Gdy przekraczała granicę własnej wytrzymałości, nic nie było w stanie jej powstrzymać bądź uspokoić.

Przemieniała ból psychiczny na fizyczny. Było to dla niej łatwiejsze. Użycie siły albo odreagowanie złych emocji, poprzez uderzenie pięścią w coś bądź kogoś, wydawało jej się prostszym i szybszym rozwiązaniem.

Z Camilą było odwrotnie. Była tym typem człowieka, któremu ze złości łzy zaczynały spływać po policzkach. Zawsze rozśmieszało ją to, jak straszny, a zarazem piękny jest fakt, że ludzkie oczy rozmazują prawdę, kiedy nie mogą już na nią dłużej patrzeć.

Camila dobrze wiedziała, że kłótnia powstała z jej winy, że niepotrzebnie to mówiła, ale trudno jej było zmienić stare przyzwyczajenia. Tak samo było z Lauren.

Camila nic nie odpowiedziała, nie otworzyła oczu. Ten fakt irytował Lauren jeszcze bardziej. Ponownie cisnęła pięściami w szafki, by otrzymać jakąś reakcję ze strony przyrodniej siostry.

- Jauregui! – Jeden z nauczycieli pojawił się na korytarzu. – Do dyrektora!

Dziewczyna wywróciła oczami i jeszcze bardziej przybliżyła się do drżącego ciała.

- Nie pokazuj mi się w domu na oczy, Cabello – wyszeptała z wrogością w głosie, po czym odsunęła się i ruszyła w stronę gabinetu.

Camila dopiero po kilkunastu sekundach uchyliła powieki, chcąc mieć pewność, że Lauren nie ma w pobliżu. Westchnęła głośno i przetarła załzawioną twarz dłońmi.

Była na siebie zła. Mogła się nie odzywać i do niczego by nie doszło. Zachowała się jak pajac i zdawała sobie z tego sprawę.

Mimo to była pewna jednej rzeczy. Nie ważne, co się stanie, musi przeprosić Lauren. Inaczej ich starania pójdą na marne. A przecież obie tego nie chciały.

Sisters || CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz