Rozdział 23

6K 485 41
                                    

Camila stawiała ciężkie kroki na chodniku, a jej oczy ciągle się przymykały. Po raz kolejny nie przespała nawet pół nocy. Była wymęczona.

- O co wam znów poszło? – Allyson starała się rozbudzić przyjaciółkę. – Słyszałam, jak kłóciłyście się na korytarzu. Lauren wyglądała na wkurzoną.

- O nic, Ally – wymruczała, rozpinając górny guzik szarej koszuli.

- Myślałam, że zaczęłyście się dogadywać. Ten wasz pocałunek dwa tygodnie temu... sądziłam, że wasza relacja się zmieni. – Zaczęła się nad wszystkim zastanawiać.

Camila jedynie westchnęła sennie. To prawda, między nimi zaczęło się polepszać. Dziewczyna nie wiedziała, jak to wszystko wyjaśnić.

- Nie była zła. Powiedzmy, że to był pokaz. – Jej myśli się mieszały.

- Chyba nie rozumiem. – Starsza spojrzała na nią zdziwiona.

- Wszyscy żyją w przekonaniu, że wciąż się nienawidzimy. – Starała się dobrze dobierać słowa. – Każdy wie, że jesteśmy przyrodnimi siostrami. Pomyśl, w jakim świetle by nas to ukazało, jakby się dowiedzieli, że... no na przykład o tym pocałunku.

- Czyli co, zamierzacie udawać, że wciąż się nie lubicie? Będziecie się kłócić, wyzywać i popychać, jak wcześniej? Mila, przecież to idiotyczne. – Wyrzuciła ręce w powietrze.

Camila zatrzymała się w pół kroki i przetarła twarz dłońmi.

- Wiem, Ally, ale tak ustaliłyśmy. Przynajmniej do wakacji. Zostało tylko półtora miesiąca, damy radę. – Wyciągnęła z plecaka butelkę wody i napiła się. – Między nami nie jest jakoś kolorowo, wciąż się kłócimy. Po prostu teraz w większości robimy to tylko w szkole.

- I tak uważam, że to głupie. – Brooke mruknęła pod nosem, gdy znów ruszyły. – Tyle czasu zajęło wam, by się dogadać. W ten sposób możecie wszystko zniszczyć.

Cabello już się nie odezwała. Jej także średnio podobał się ten pomysł, ale nie chciała przeciwstawiać się Lauren. Zielonooka mimo widocznej walki z samą sobą, staje się czuła i troskliwa. Gdyby Camila się z nią nie zgodziła, mogłaby wszystko zaprzepaścić. Sama była zmęczona tą nienawiścią.

Niedługo później przyjaciółki pożegnały się, a Ally ruszyła w dalszą drogę.

- Nareszcie w domu – wymruczała, wchodząc do środka.

Była zbyt śpiąca, by udać się na piętro do swojego pokoju. Potrzebowała chwili snu. Przeszła przez korytarz do salonu, zdjęła plecak i rzuciła się na narożnik.

Usnęła w ciągu kilku sekund. Dawno jej się to nie zdarzyło.

Niestety obudziło ją nagłe zderzenie z zimną podłogą. Gwałtownie poderwała się do siadu. Po przetarciu zaspanych oczu zobaczyła brunetkę, której mina zapowiadała burzę, a zielone tęczówki przepełnione były piorunami.

- Kurwa – zaklęła, wstając i siadając z powrotem na narożnik. – Dlaczego mnie zrzuciłaś?!

- Ile razy trzeba ci powtarzać, że masz zamykać drzwi, kiedy idziesz spać? – zapytała podniesionym tonem.

- Oj no, byłam zmęczona, usnęłam... – tłumaczyła się.

- Czy ty naprawdę nie masz wyobraźni? Jesteś, aż tak głupia, Cabello? Przecież każdy mógł tu wejść! – zaczęła krzyczeć i wymachiwać rękami. – Złodziej, jakiś zboczeniec, albo morderca. Obudziłabyś się w rowie, o ile w ogóle byś się obudziła!

Camila oparła się plecami o miękkie poduszki i uśmiechnęła się delikatnie. Udało jej się wychwycić zmartwiony ton w głosie Lauren. Uważała, że jak na nią, to całkiem urocze.

- Jak zwykle dramatyzujesz – ziewnęła.

- Rusz czasem ten zakuty łeb – burknęła pod nosem. – Zastanów się... co ja bym zrobiła, nie mając z kogo się naśmiewać, ani komu uprzykrzać życia? Pomyśl też trochę o mnie, ty mała egoistko. – Uderzyła ją lekko w ramię.

- Są jeszcze inni. – Camila zaczęła się z nią droczyć.

- A ty znów swoje, Cabello. – Usiadła obok niej. – Nie chcę innej. To ciebie obrałam za cel i nie zamierzam tego zmienić, tylko przez twoją głupotę.

- Może jeszcze wczep mi czip, żebyś wiedziała, gdzie jestem – zadrwiła.

- Nie głupi pomysł – prychnęła.

Starsza spojrzał w ciemne tęczówki. Coraz trudniej było jej maskować troskę. Camila przestawała być dla niej obojętna. Przecież tak bardzo nie chciała do tego dopuścić. Miała ją nienawidzić, a tymczasem wszystkie postanowienia zaczynały powoli znikać.

- Znów miałam koszmary, a rano nie zdążyłam wypić kawy – szepnęła młodsza, przymykając oczy. – Jestem cholernie wymęczona.

- Kiedy ostatnio przespałaś całą noc? – spytała, nie kryjąc zaciekawienia.

- Ja, um... – Podrapała się po głowie. – Wtedy, gdy przyszłam do twojego pokoju – wymruczała, starając się nie patrzeć w szmaragdowe tęczówki.

- W takim razie postanowione. – Lauren klasnęła w dłonie. – Od dziś śpisz u mnie.

- Co? – Rozszerzyła oczy.

- U mnie, nie ze mną, Cabello – parsknęła śmiechem. – Mój pokój emanuje dobrymi snami, a twój gigantyczny tyłek, ciepłem. Uważam, że to układ idealny.

- Żartujesz sobie ze mnie, czy co?

- Nie. – Pokręciła głową. – Może w końcu, gdy położysz się w moim łóżku, będziesz mokra, ale tym razem nie od łez. – Dwuznacznie poruszyła brwiami.

- Ściera – mruknęła pod nosem.

- Jak będziesz tak do mnie mówić, to naprawdę skończysz na dywanie. – Lauren wstała z narożnika. – Zrobię ci kawę. Ty i twój tyłek macie zaraz przyjść do kuchni.

Camila westchnęła głośno i schowała twarz w dłoniach. Przecież nie taka relacja miała być pomiędzy nimi. Problem tkwił w tym, że zaczęło jej się to podobać.

Sisters || CamrenWhere stories live. Discover now