Rozdział 34

6.3K 448 77
                                    

Camila wraz z Ally oraz Dinah stała przed budynkiem szkoły. Dzień miał być niezwykle gorący, a już od rana świeciło mocne słońce. Dziewczyny nie marzły o niczym innym jak o chłodzie.

- Dinah Jane! – usłyszały czyiś krzyk.

- Powiedzcie, że to moja fanka, bo inaczej nie będę miała siły się odwrócić – powiedziała na wydechu, po czym wypiła na raz pół butelki wody.

Dwie dziewczyny zaśmiały się na ten komentarz, a Normani i Lauren dołączyły do nich.

- Słuchajcie, jest sprawa – zaczęła ciemnoskóra, pocierając dłonie.

- Jeśli chcesz autograf, musisz zapłacić – wtrąciła Hansen. – Nie myśl, że jak jesteś moją dziewczyną, to masz jakieś przywileje. Możesz jedynie dostać przyjacielską zniżkę, ale nie za dużą!

Ta jedynie wywróciła oczami i uderzyła ją w ramię.

- Zrywamy się z lekcji i jedziemy nad jezioro. Wszystkie. – Lauren spojrzała sugestywnie na Camilę. – Jest za gorąco, by siedzieć w szkole.

- To prawda. – Dinah kiwnęła głową. – Gdyby nie fakt, że boginie się nie pocą, zrobiłabym to już ze cztery razy, a nawet nie ma dziewiątej!

- Chwila, ale że tak uciec z lekcji i już nie wrócić? – Ally rozszerzyła oczy. – To takie złe... – Pokręciła głową.

- Oj, przestań. – Camila zarzuciła rękę na jej ramię. – Pokutować będziesz w niedzielę. Jedziemy! – Cała czwórka ruszyła, a najmłodsza z nich ciągle opierała się o ścianę.

- DJ! Idziesz z nami? – krzyknęła Lauren.

- Do miejsca, gdzie chlapanie wody zagłusza moje piękne myśli, a piasek może wszędzie wleźć? Nie ma mowy – powiedziała. - Z resztą, żeby się tam dostać, trzeba się ruszyć, a ja już się roztapiam.

- No trudno, to ty idziesz na lekcje, a my nad jeziorko – rzuciła Ally.

Zapadła chwila ciszy.

- Chociaż z drugiej strony, właśnie kupiłam nowe buty, które muszą zostać wykorzystane! – pisnęła i podbiegła do nich.

Po jednogłośnie decyzji, a dokładniej przegłosowaniu Allyson i Dinah, cała piątka udała się do auta Normani. Nareszcie mogły się nacieszyć klimatyzacją.

Po drodze zajechały do marketu, by kilka soków i coś do jedzenia. W końcu planowały spędzić tam pół dnia.

Gdy dojechały na parking, kilkanaście metrów od jeziora, Dinah po raz kolejny kłóciła się z Normani, która na szczęście już zaparkowała.

- Nie masz za grosz gustu – fuknęła blondynka, uderzając otwartymi dłońmi o kolana.

- Kochanie. – Kordei posłała jej wymuszony uśmiech. - Nie będziemy się kłócić o to, który smak budyniu jest lepszy. Skończ. – Odpięła pas i wysiadła z auta.

- Pieprzona suka. – Hansen mruknęła pod nosem, chwytając swoją torebkę.

- Coś ty powiedziała?! – Normani otworzyła szerzej drzwi kierowcy i spojrzała na nią morderczym wzrokiem.

- Yyy... – Dinah od razu cała się spięła i przełknęła głośno ślinę. – Że bardzo cię kocham – zaśmiała się nerwowo.

- Masz szczęście – mruknęła pod nosem, po czym zamknęła drzwi.

Blondynka okręciła się i spojrzała na trzy przyjaciółki, które z trudem powstrzymywały śmiech.

- Nie śmiejcie się – burknęła. – To nie tak, że czasami mnie przeraża. Po prostu nie widzi mi się kolejny celibat.

Sisters || CamrenWhere stories live. Discover now