2.

3.8K 306 518
                                    

Zrobiło się ciemniej i zimniej. Rosja poszedł oblać sukces wódką, a Prusy nie miał co robić, więc postanowił posiedzieć jeszcze trochę i powkurzać Polskę.

Po skończonej kolacji poszedł więc spełniać swe plany. Blondyn chyba nie zauważył jego przybycia. Leżał przy kominku i drżał.

Z uśmiechem na ustach Gilbert bezszelestnie podszedł do niego.

- Heeeej, Felkuś-!

Gwałtownie przerwał wypowiedź.
Nie, to nie było możliwe. To wbrew prawom wszechświata. Polska nie mógł płakać. Tak się nie dało. Po prostu... Nie.

- Feliks, co ty? Chory jesteś? To niezgodne z naturą, żebyś ty ryczał.

- Ta-tak. Jestem, cholera, jakby chory. Wiesz, ile ja mam połamanych kości? Wiesz, jak to boli?! - Głos Polaka był dość cichy i zachrypnięty, jak na niego. Nie miał nawet sił na odwrócenie się w stronę rozmówcy.

- ...Bardzo?

- Boże, Gilbert, jesteś taki głupi.

- Ja? Ja jestem najzaglibistszy na świecie!

- Nie. Sadysta. Głupi Prusak. Umrzyj. Skopałbym cię jak pod Grunwaldem, ale nie chce mi się.

- Czemu niby uważasz, że jestem sadystą? - Gilbert zmarszczył brwi. Nie rozumiał. Co on mógł złego zrobić?

- Generalnie, jesteś totalnie tępy. Przez was leżę, cały poobijany i połamany na kamiennej podłodze i jest mi cholernie zimno, nawet jeśli leżę przy samym ogniu. - Feliks już nie płakał, ale ból w jego głosie był dobrze wyczuwalny.

Prusy zatkało. Naprawdę? Oczywiście, byli państwami i wojny i tego typu sprawy były normalne. Ale... aż tak go to zraniło?

Nie bądź głupi. Hołd pruski też cię strasznie zabolał, a ty się zachowujesz znacznie gorzej dla niego.

Gilbert bez słowa zdjął płaszcz i przykrył Polaka. Poszedł szukać czegoś lepiej nadającego się na ocieplenie kogoś.

Rzeczywiście, pomyślał. Zimno.

- Ej, co ty znowu robisz, Prusaku? - spytał zdziwiony Feliks. Nie otrzymawszy odpowiedzi, dodał już ciszej: - Dziękuję.

Kilka minut później poczuł koc opadający na jego wymęczone ciało. Westchnął cicho. Lepiej.

Prusy wyszedł, ale zaraz wrócił z dwoma kubkami herbaty. Chciał przynieść piwo, ale może to nie byłby najlepszy pomysł w tym momencie.
Ostrożnie usiadł obok Polski i postawił przed nim napój.

- Dasz radę sam się napić?

- Ja mam nie dać rady?

Nie dał rady.

Rozbawiony Gilbert pomógł Feliksowi usiąść i oparł go o siebie, aby nagle nie spadł znowu na podłogę. Włożył kubek w drżące polskie dłonie. Nie podobało się to zielonookiemu, ale mógł to znieść. Dla herbatki. No i ten głupi robak chyba coś zrozumiał i próbował być miły, czy coś.

- Hmm, Gilbeert? - Po jakimś czasie z nudów Polska zaczepił albinosa. - Ty tak naprawdę mnie nie lubisz?

- Jasne, Feluś, że jakoś tam cię lubię. A przede wszystkim to lubię cię wkurzać. I zabierać ci ziemie. Nie wiem, czemu. Nie są jakieś świetne. Po prostu.

- Aha... Ty też jesteś całkiem do zniesienia, chyba. Mogłoby się to inaczej potoczyć... Wyobraź sobie, jak silnym państwem moglibyśmy być po unii. Jednak nasze narody chyba nigdy nie będą się lubić...

- Ciebie to może jeszcze głowa boli? A, gorączkę masz. Chociaż, prawda, bylibyśmy zaglibiści jako jedno państwo.

Chwilę ciszy przerwało stuknięcie kubka o podłogę. Resztka napoju rozlała się po podłodze.

- Ej, Feliks. Żyjesz ty? - Gilbert przestraszył się. To możliwe, żeby Polska umarł tak szybko? Nie odpowiadał. Nein, nein, nein. - Głupku, odpowiedz. Może zemdlałeś tylko?

Blond głowa zsunęła się na pruskie kolana. Wtedy chłopak zrozumiał. On po prostu zasnął.

Niepewnie zaczął głaskać złote kosmyki. Napięta twarz Feliksa rozluźniła się. Ciekawe, czy miał jakieś koszmary...

***
Nadal jestem leniwym ziemniakiem, ale coś wyskrobalam. Wszystko jest lepsze niż nauka, okej

(Nieważne że za tydzień pisze gimnazjalne
Nieważne)

Drugie rozbieranie Polski.Where stories live. Discover now