14.

1.9K 192 181
                                    

jest szybciej bo jutro mogę nie mieć czasu

słyszeliście o ustawie prawda
jak coś to będę wam przemycać rozdzialy w wiadomościach prywatnychXDD

***

Wioska, do której prowadził ich Alfred, była znacznie dalej, niż Feliks przypuszczał. Już po kilku kilometrach się zatrzymał, niezadowolony ze swojej słabnącej kondycji. Skrzyżował ręce na piersi i usiadł na trawie.

Ameryka nic nie zauważył, tylko dalej gadał o jakichś chyba ważnych sprawach. Prusy zorientował się po kilkunastu krokach, gdy przestał wyczuwać obecność Polski. Rozejrzał się.

- Generalnie nie zostawiaj mnie, Gilbert! - wydarł się Feliks, gdy albinos zignorował jego cichy protest i poszedł dalej. - To totalnie rewolucja! Żądam wygodniejszych dróg i... i konia, czy coś!

Prusy przeszedł jeszcze kawałek. Wbrew jego oczekiwaniom, Polak nie zaprzestał wrzasków i nie ruszył się ani o kawałek. Niestety, nie mógł go tam zostawić. Niechętnie się więc zawrócił.

Ukucnął przed chłopakiem, który wyglądał jak zbuntowany nastolatek. Zmarszczone brwi nie dodawały mu groźnego wyglądu, ba, wręcz przeciwnie. Dla Gilberta był to przeuroczy widok. Nie umiał się powstrzymać od roześmiania się z niego. Feliks uderzył go w ramię swoją słabą pięścią. Prusy złapał za nadgarstek atakującego go blondyna i zbliżył swoją twarz do jego.

- Nawet nie marz o tym, że cię zaniosę, Feliś - powiedział cicho z wrednym uśmiechem.

- Ale, Gilbert... Gilberciiik...

- Nie.

- Marysia...

- Tym bardziej nie.

Polska przechylił głowę w zamyśleniu. Nawet słodkie minki nie działały. Nadal nie miał zamiaru iść dalej na własnych nogach.

Zauważył, że Alfred odszedł już dość daleko. Nie miał zamiaru na nich czekać? I dobrze. Teraz Feliks mógł wykorzystać tajną broń. Nie da się przecież tak łatwo zmusić do pójścia na piechotę!

Westchnął przeciągle. Kiedy poczuł, że czerwone tęczówki spojrzał prosto w jego oczy, blondyn wykorzystał idealny moment i delikatnie pocałował Gilberta. Prusy chyba dostał szoku. Zaraz jednak oprzytomniał i przejął inicjatywę.

Czując, że jest kierowany na ziemię, Polska oderwał się i położył palec na ustach Gilberta. Podparł się łokciem wolnej ręki.

- Proszę?

Albinos pomyślał, że kiedyś zwariuje z tym chłopakiem.

- Dobrze. Zaniosę cię kawałek - powiedział zrezygnowany. Nie miał zamiaru jednak dawać mu takiej satysfakcji z wygranej. - Jeśli powiesz, jak bardzo mnie kochasz. Bez odpowiedzi „wcale".

- Musisz robić takie, tak jakby, podchody? Rany, wystarczyło spytać. - Feliks przewrócił oczami. Nie zamierzał pokazać Gilbertowi, jak był zdenerwowany tym pytaniem. A może bardziej swoją odpowiedzią. - Zafeliście mocno. Zadowolony?

Wysoka do granic możliwości samoocena Prus podskoczyła jeszcze wyżej.

Zadowolony Gilbert wstał i pomógł się podnieść Feliksowi. Odwrócił się tyłem, aby Polak mógł wskoczyć mu na plecy. Zachwiał się, zaraz jednak złapał równowagę.

Ameryka był już tylko punktem na horyzoncie. Trzeba było jakoś go dogonić. Ciężar na plecach Prus nie był jakiś wielki, więc z łatwością pobiegł za Alfredem. Nad jego uchem rozległ się nieprzyjemny pisk, a potem śmiech.

*^*

- Zmęczyłem się... Dajcie mi pić.

- Ty się zmęczyłeś? - parsknął Gilbert. - Zabawne.

- Spadaj, Prusaku.

- „Prusaku", co? A gdzie zaglibiście ukochany Gilbercik?

- Zafeliście!

Zarumieniony Feliks zacisnął zęby. Nie miał nic przeciwko takim rozmowom, ale niekoniecznie w towarzystwie kogoś innego. I to dopiero co poznanego.

Alfred, który dotąd siedział cicho, wstał i położył dłoń na ramieniu Polski.

- No dobra, dobra, może w takim razie, co chcecie do picia?

- Herbatę - powiedział bez wahania Feliks. Zaczynało być zimno, więc ciepły napój był najlepszy pomysłem.

Ameryce niezbyt on się spodobał.

- Aktualnie mamy... niedobór herbaty. Pewnie nie będę mógł na nią spojrzeć jeszcze jakiś czas.

Skrzywiona mina Alfreda wydała się dziwna Polsce. Spróbował sobie przypomnieć, czy wiedział cokolwiek o traumie z herbatami.

Kiedyś Litwa wyrzucił mu zapasy tego cudownego napoju, bo się wkurzył. Feliks był wtedy obrażony na niego aż dwie godziny.

Nie. Żadne wspomnienie o amerykańskiej herbatce nie nadchodziło. Był ostatnio zbyt zajęty swoim umierającym krajem, żeby interesować się szczegółami życia prywatnego innych państw, a zwłaszcza tak odległych.

- Czemu? - zapytał bez owijania w bawełnę.

- A, wiesz, zdenerwowałem się, że Anglia nie chciał dać mi niepodległości, to zatopiłem mu statek z herbatą - odparł wesoło Ameryka. - Nie wypiję żadnej za szybko. Ani nie będę trzymał w domu. Ale przynajmniej podziałało!

Feliks zaczął się zastanawiać, czy może przypadkiem nie zalać spiżarni Gilberta.

Ostatecznie dostali najzwyczajniejszą wodę. Alfred położył przed Polską i Prusami jakieś kartki, pewnie ważne dokumenty. Zaczął ponownie coś tłumaczyć. Ekscytacja Feliksa zaczęła opadać.

- Dobrze, zwalczanie niewolnictwa, generalnie to się cieszę i w ogóle. Ale totalnie nie rozumiem, po co te papierki. Powstania! Bitwy! Kiedy będę mógł się bić i do kogoś postrzelać?

- O, nie, nie, nie - przerwał mu Gilbert. - Feliś, wiesz, w jakim jesteś stanie. Jesteś tu bardziej, żeby pomóc ze strategiami. Jesteś państwem i to podobno tolerancyjnym, więc powinieneś akurat tu się przydać.

- Chętnie, ale ja chcę broń!

- Myślisz, że cię do niej dopuszczę?

- A generalnie chcesz znowu Grunwald?

Alfred poczuł się wykluczony z rozmowy i, szczerze mówiąc, obawiał się przerwać kłótni. Jeszcze by mu się oberwało, a przecież żył tak krótko. Nie mógł tyle ryzykować.

- A chcesz trzeci rozbiór? - Gilbert rzucił się na Feliksa i złapał jego twarz w dłonie.

Zadziałało. Wściekłość wyparowała z Polaka. Spuścił głowę, próbując ukryć strach, który znowu się w nim zbudził.

- N-nie. Ej! Nie przy ludziach! - zawołał oburzony Feliks, czując bladą rękę wkradającą mu się pod bluzkę.

Myśląc o zaborach, Polska stwierdził, że jego znajomość z Gilbertem była co najmniej toksyczna. Nic jednak nie zmieniało faktu, że kochał tego robaka i nikt nie potrafił tego zmienić.

Odsunął od siebie natrętnego chłopaka i skupił się na pomocy Ameryce.

Drugie rozbieranie Polski.Where stories live. Discover now