=3=

620 43 20
                                    

- Lepiej się czujesz? - zapytał Dawid następnego dnia w szkole.

- Tak, ale coś jestem rozkojarzony.

I tak się czułem cały dzień. Przed ostatnią lekcją na korytarzu wpadłem na kogoś.

- Przepraszam. Nie za dobrze się... - zacząłem, ale gdy zobaczyłem przed sobą Teodora, zaniemówiłem.

Przytrzymywał mnie dalej nieświadomie za ramiona. Spojrzałem w jego intensywnie zielone tęczówki. Nie wydawały mi się groźne jak wczoraj. Moje serce niebezpiecznie przyśpieszyło.

- Co się z tobą działo przez te trzy tygodnie? - zapytał jak gdyby nigdy nic i zauważając ze wstydem, że mnie dotyka, opuścił ręce.

- Am... - zaciąłem się, ale brzęczący dzwonek, pomógł mi dobrać słowa. - Muszę iść na lekcje.

Przez parę niezręcznych sekund patrzyliśmy się na siebie, po czym wyminąłem go i pomaszerowałem pod klasę. Moje policzki płonęły żywym ogniem.

Kurde. Nie chciałem, żeby tak wyszło. Z resztą... Czemu się zainteresował moją nieobecnością? Trzy tygodnie. Powiedział to? Jeśli tak, to czy on odliczał dni, czy coś? Ale ze mnie pizda. To tylko lekcja. Mogłem z nim porozmawiać. No właśnie...

Zabrałem plecak i zacząłem biec tam gdzie wydawało mi się, że mógł pójść.

- Ej, stary! - krzyknął Dawid.

- Idę porozmawiać! - odkrzyknąłem przez ramię.

Zbiegłem po schodach. Rozpoznałem tył jego plecaka z naszywką z pentagramem. Chłopak powoli, jak na wiosennym spacerku, szedł do wyjścia.

- Czekaj, Teod...

On nieoczekiwanie mnie posłuchał, a ja ponownie na niego wpadłem. Tym razem trochę zdążyłem wychamować.

- Przepraszam.

Odwrócił się w moją stronę.

- Jasne.

- Możemy pójść gdzieś porozmawiać?

- A nie musisz iść na lekcje przypadkiem? - zapytał, marszcząc czoło.

- Nie. - Pokiwałem głową. - To ważne. - Byłem już bardziej spokojny niż przed paroma minutami. Tym razem wiedziałem, czego mam się spodziewać. Takie nagłe spotkania z przystojnymi mężczyznami mnie trochę onieśmielają. Teraz byłem gotowy na jego... na niego całego.

- Świetnie. To chodźmy - powiedział trochę mało entuzjastycznie.

Szliśmy w ciszy przez parę minut, aż przycupneliśmy na ławce w parku. Dzisiejsza kwietniowa pogoda jest wręcz idealna na takie przechadzki.

- No więc? - Dodał, gdy nie odpowiadałem: - Co jest?

- Pytałeś się co się ze mną działo... i jest to powiązane z tym o czym..

- Do rzeczy - przerwał.

- Byliśmy dosyć blisko, nie?

- No - parsknął. Rozśmieszyło go to? Źle to mi wróży. - Mów o co chodzi, bud.

Bud? Och, Jezu. Czy on mnie tak kiedyś nie nazywał?

- Ym... Podciąłem sobie żyły...

Przy tej części zdania otworzył szerzej oczy.

- I nie pamiętam nic, co jest z tym związane - ciągnąłem. - Ciebie też. Gdyby nie Dawid nie wiedziałbym, jak się nazywasz. Mam stwierdzoną amnezję.

- Jak to? - zapytał, nie patrząc w moją stronę.

- No tak jakoś... Mógłbyś opowiedzieć mi co się działo między nami?

- Mówisz poważnie? - Spojrzał na mnie. - Zrobiłeś to i teraz ta amnezja?

Podsunąłem rękawy bluzy, ukazując dwie różowe blizny na przedramionach.

- Ten dowód musi ci wystarczyć.

- Okey. Wierzę ci - odparł i przez chwilę masował skronie, opierając łokcie na kolanach. Wyprostował się, po czym zaczął mówić: - Poznaliśmy się w pierwszej liceum. Nie przepadaliśmy za sobą, ale potem jednak na wycieczce do Wrocławia w księgarni trochę pogadaliśmy... Po jakimś czasie się zakumpowaliśmy, ale jednak to nie było to. Zaczynaliśmy się na siebie denerwować i wspólnie postanowiliśmy, że rozejdziemy się, póki się nie pozabijamy. Tyle.

- Tyle?

- Mhm.

- Myślisz, że to przyczyniło się do mojej próby samobójczej?

- Ciężko mi to przyznać, ale tak. Miałeś deprechę tak bez żadnej przyczyny, a później każde negatywne wydarzenie pogłębiało twój stan. - Wstał i spojrzał na mnie z politowaniem. - Przykro mi, że tak wyszło. Masz Dawida. To dobry przyjaciel.

- Tak...

- Jak już wszystko, to pójdę.

- Ta, dzięki - powiedziałem, nerwowo ściskając pasek od plecaka w dłoni.

- Pa.

- Cześć...

Ruszył tym samym spokojnym krokiem dalej, tym samym chodnikiem. Widocznie spotkanie w parku było mu po drodze. Naprawdę było z nami aż tak źle? Szkoda. Dzisiaj wydał mi się całkiem nie taki zły. Ale skoro tak mówił i to co opowiadał o nim Dawid... lepiej będzie tak jak postanowiliśmy.

Kumplowaliśmy się. Jestem tego pewny. Czuję to w kościach... i sercu?


Powinienem go znać? [BxB] [ZAKOŃCZONE]Место, где живут истории. Откройте их для себя